Info
Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.Więcej o mnie.
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
Moje rowery
Wykresy roczne
+2
°
C
+2°
-2°
Lublin
Niedziela, 18
Poniedziałek | +1° | -1° | |
Wtorek | +2° | 0° | |
Środa | +3° | 0° | |
Czwartek | +3° | +2° | |
Piątek | +5° | 0° | |
Sobota | +2° | -3° |
Prognoza 7-dniową
- DST 103.77km
- Czas 03:30
- VAVG 29.65km/h
- VMAX 44.60km/h
- Temperatura 29.0°C
- Podjazdy 302m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki × 7
Piątek, 5 sierpnia 2016 · dodano: 11.08.2016 | Komentarze 0
Dawno nie jeździłem na szosówce (ostatni raz 16 czerwca), więc był już najwyższy czas, aby sobie przypomnieć, jak to się robi. Dzień upalny, więc odwlekałem wyjazd, ile się dało. Mimo że dom opuściłem po siedemnastej, na termometrze nadal było 29 stopni. Pojechałem nad Zalew przekręcić standardowe siedem kółek. Jechało się generalnie tak sobie, mówiąc oględnie. Co prawda na zachodnim brzegu bujałem się z południowym wiatrem, który jednak pod wieczór osłabł i do tego zmienił kierunek. Na pierwszym kółku, jak i jednym z następnych, przepłoszyłem w tym samym rewirze w Dąbrowie siedzącego w trawie orła. Za drugim razem dzierżył jakąś zdobycz w pysku. Piękny i sporych rozmiarów ptak. Na trasie było trochę sytuacji niebezpiecznych. Raz wyjechał mi z lasu pod koła samochód. Na szczęście zajął jedynie część DDR, więc byłem w stanie go objechać, bo inaczej wylądowałbym na masce. Innym razem kobiety, które regularnie karmią lokalne koty, spowodowały wśród swoich podopiecznych lekkie podekscytowanie. No i jeden z nich wyskoczył mi znienacka pod koła. Nie zareagowałem wcale, bo nie było na to czasu, ale to dobrze, bo kot w ostatniej chwili uskoczył. Na piątym kółku przejechałem spory kawałek z jakimś szosowcem po zmianach. Gdy wiozłem się na kole, sumiennie pokazywał wszelkie zagrożenia na trasie. Oczywiście zupełnie niepotrzebnie, bo co jak co, ale rundkę dookoła Zalewu znam na pamięć. Na szóstym kółku zaczęły się nad Zalewem żniwa. Dwa kombajny łykały łany zboża, aż miło. Lublin to taka większa wieś, co też ma swój urok. Pewnie niedługo rolnicy z Lublina będą zbierać też kukurydzę. Na siódmym kółku żniwa nadal trwały, ale do tego robiło się już ciemno. Dojazd do domu z konieczności bez okularów, bo inaczej nic bym nie widział, więc żerujące nad Bystrzycą hordy robactwa dały się we znaki. Do bazy dotarłem równo z nocą, co przyjąłem z ulgą, bo jechałem bez oświetlenia. Zdrowo się ujechałem, ale miło było pokręcić na rowerze i nie martwić się o skaczący na kasecie łańcuch. Kategoria 100-150, dzień, rower szosowy, samotnie, szosa
Komentowanie jest wyłączone.