Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:1583.83 km (w terenie 67.00 km; 4.23%)
Czas w ruchu:70:51
Średnia prędkość:22.35 km/h
Maksymalna prędkość:44.90 km/h
Suma podjazdów:5890 m
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:51.09 km i 2h 17m
Więcej statystyk
  • DST 151.15km
  • Czas 06:51
  • VAVG 22.07km/h
  • VMAX 38.90km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 731m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Batorz

Niedziela, 31 lipca 2016 · dodano: 19.09.2016 | Komentarze 0

Wyjechałem z domu dosyć późno, bo około piętnastej. W planie miałem standardową rundkę do Wysokiego z dodatkową pętelką z Draganów do Batorza. Jadąc wzdłuż Zalewu Zemborzyckiego delektowałem się błękitnym niebem. Zapowiadało się co prawda, że wiatr będzie przeszkadzał w pierwszej połowie trasy, no ale nie można mieć wszystkiego. W drodze do Bychawy pojawiły się skazy w tej sielance, bo zauważyłem szeroką falangę chmur sunących z zachodu, które bezpardonowo zrzucały deszcz. Trochę mnie to zaskoczyło, bo prognozy były raczej dobre, ale oceniłem, że jadąc cały czas na południe, zejdę tym chmurom z linii strzału. Z tym schodzeniem zeszło mi aż do Wysokiego. Wyglądało to lekko surrealistycznie, bo przed sobą na południu i wschodzie miałem cały czas błękitne niebo, a za plecami nieboskłon kotłował się w zwałach chmur. W Wysokiem pojawiły się przebłyski słońca i już zacząłem sobie przybijać mentalnie piątkę. Nie trwały one jednak długo. Wjechałem na pętelkę do Batorza i ponownie na prawej flance wypełzły ciemne chmury. Co gorsza, zaczęło z nich zdrowo błyskać jakieś 4 km ode mnie. W okolicy Studzianek wspiąłem się na najwyższy, bardzo wyeksponowany punkt trasy i ogarnęła mnie lekka cykoria, bo leżące nieopodal podkraśnickie lasy stały się celem ataku błyskawic. I to nie jakichś takich rachitycznych, ale solidnych, jak z filmów grozy. Nic tam po mnie, więc z ulgą zjechałem do Batorza. Tutaj zrobiłem sobie przerwę, bo inaczej wracając do Wysokiego wjechałbym prosto w burzę. Akurat odbywał się piknik z okazji 90-lecia gminy Batorz, który postanowiłem odwiedzić. Fajne klimaty. Ze sceny miejscowa poetka recytowała swój utwór. Leciał on mniej więcej tak: „Nasza gmina Batorz jest bardzo piękna, kto tu raz zawita, zawsze ją pamięta”. Trzeba mieć serce z kamienia, żeby się nie wzruszyć. Chmury odeszły, dosłownie, w siną dal, więc udałem się w dalszą drogę. Nie ujechałem daleko, bo w Wólce Batorskiej złapała mnie konkretna zlewa, przed którą udało mi się schronić na przystanku PKS. Deszcz szybko przeminął i od tej pory aż do Lublina jechałem po mokrych drogach. Odcinek Batorz-Dragany bardzo przyjemny. O ile dojazd do Batorza po hopkach, o tyle nawrót płaski jak stół, bo meandrujący pomiędzy wzgórzami. Aż do Lublina byłem również świadkiem przedstawienia na północnym i wschodnim niebie, którym od czasu do czasu wstrząsały konwulsje wyładowań gdzieś w czeluściach chmur. Były tak silne, że ogromne połacie nieba zmieniały na krótką chwilę barwę. Byłem w bezpiecznej odległości, więc mogłem to obserwować bez obaw. Z nadejściem nocy, która złapała mnie w Wysokiem, to przedstawienie prezentowało się jeszcze bardziej dramatycznie. Od Wysokiego jechałem na pełnym oświetleniu (beształem siebie w myślach, bo przed wyjazdem rozważałem pozostawienie lampki w domu). Odcinek do Piotrkowa w sporym stresie, bo intensywny ruch samochodowy, droga mokra i kiepska, a do tego pozbawiona pobocza. Po dotarciu do masztu w Bożym Darze zrobiło się z górki i po chwili z ulgą dotarłem do Piotrkowa. W Czerniejowie minąłem straż obywatelską blokującą drogę do planowanej spalarni zwłok. „Nie dla krematorium” – głosił jeden z transparentów. Na DDR wzdłuż Zalewu napotkałem tuptającego jeża. Nie był jednak zbyt towarzyski i zwiał na jakąś posesję przez oczko w siatce. Był tak gruby, że przez chwilę miał problemy z przeciśnięciem się, ale w końcu odniósł pełny sukces. Do domu dotarłem kilka minut po 23. Wycieczka udana, bo pomimo generalnie paskudnej pogody, udało mi się przemykać w bezpiecznej odległości od deszczów i burz.


Ucieczka przed deszczem w okolicach Bychawy
Ucieczka przed deszczem w okolicach Bychawy © chirality

Okolice Starej Wsi
Okolice Starej Wsi - widok na południowy-wschód © chirality

Okolice Starej Wsi
Okolice Starej Wsi - widok na północny-zachód © chirality

Okolice Wysokiego
Okolice Wysokiego © chirality

Fakt, bo prognozy były zupełnie inne
Fakt, bo prognozy były zupełnie inne © chirality

Okolice Batorza
Burza nad kraśnickimi lasami © chirality

Okolice Batorza
Okolice Studzianek © chirality

Okolice Batorza
Okolice Studzianek © chirality

Okolice Batorza
Okolice Studzianek © chirality

Festyn w Batorzu
Festyn w Batorzu © chirality

Festyn w Batorzu
Festyn w Batorzu © chirality

Zlewa w Woli Batorskiej
Zlewa w Wólce Batorskiej © chirality

Okolice Woli Batorskiej
Okolice Wólki Batorskiej © chirality



  • DST 50.43km
  • Czas 01:50
  • VAVG 27.51km/h
  • VMAX 41.70km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 174m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Sobota, 30 lipca 2016 · dodano: 31.07.2016 | Komentarze 0

Gdy wyjechałem z domu niebo wyglądało tak, jak wczoraj – wschodnia połowa czysta, a zachodnia spowita ciężkimi chmurami. Wczoraj skończyło się to ucieczką w burzy, ale dzisiaj czułem, że z tych chmur jednak nic nie będzie. I nie było. W sumie przekręciłem trzy kółka dookoła Zalewu w iście tropikalnej aurze. Na dojeździe do Zalewu powiozłem się przez chwilę na kole górala, który ostro cisnął. Zupełnie niepotrzebnie, bo takie spinanie się bez rozgrzania to żadna przyjemność. Na ul. Osmolickiej tak przetrzebili las wzdłuż jezdni (szykuje się nowa nitka DDR), że zupełnie zmieniło to oświetlenie na tym odcinku. Na ul. Cienistej odchodzi ostre łatanie jezdni, ale mi to gitara, bo biegnąca obok DDR jest i tak o niebo lepszej jakości. Na trasę wyjechałem bez jakichkolwiek płynów i pod koniec ta sauna zaczynała mnie powoli odcinać. Dlatego z ulgą doczłapałem się do domu.




Kategoria 50-100, dzień, samotnie, szosa


  • DST 14.57km
  • Czas 00:33
  • VAVG 26.49km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 34m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Piątek, 29 lipca 2016 · dodano: 29.07.2016 | Komentarze 0

Wybrałem się na pętelkę dookoła Zalewu, ale musiałem ją przerwać i zwiewać do domu. Z południowego-zachodu naszedł kolejny front i o ile w deszczu byłem gotowy jechać, o tyle wyładowania elektryczne nad zbiornikiem wodnym i w lesie to nie moja bajka. Wiało konkretnie, jak to podczas burzy bywa, ale strach dodawał mi sił. Po każdym błysku liczyłem sekundy do grzmotu i pod koniec było ich zaledwie kilka. Na trasie masa rowerzystów chowających się pod drzewami – rosyjska ruletka. No i co zmokłem to moje. Garmin Connect nadal nie analizuje danych czasowych przejazdu, ale Strava działa dobrze. Nie wiem, co jest grane, ale nie chciałbym wklejać mapek z dwóch różnych serwisów.
EDIT 3/8/16: GC naprawił ten błąd.




Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa


  • DST 24.02km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:55
  • VAVG 26.20km/h
  • VMAX 38.50km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 65m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Czwartek, 28 lipca 2016 · dodano: 28.07.2016 | Komentarze 0

Podobnie jak wczoraj, dzisiaj pogoda niepewna. Na pętelkę dookoła Zalewu wyjechałem po opadach deszczu i poza lekką mżawką, która złapała mnie na zachodnim brzegu, obyło się bez dramatów. Na lokalnym biegunie wilgoci na ul. Cienistej tradycyjnie bardzo mokro. W lesie dużo się zmieniło od wczoraj. Trwa wycinka, która oprócz mocnego zapachu świeżego drewna przyniosła zrycie dobrej jakości ścieżki przez maszyny. Szkoda, bo jedzie się teraz jak po kartoflisku. Z jakiegoś powodu mój GPS zarejestrował ślad bez danych czasowych, które musiałem spisać z licznika. Mam nadzieję, że nie jest to oznaka jakiejś awarii.
EDIT: Raczej nie, bo na Stravie wszystko daje się z pliku .gpx wycisnąć. Problem leży zapewne po stronie Garmin Connect.
EDIT#2: GC naprawił ten błąd.





Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa, teren


  • DST 24.09km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:55
  • VAVG 26.28km/h
  • VMAX 38.90km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 77m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Środa, 27 lipca 2016 · dodano: 27.07.2016 | Komentarze 0

Dzisiaj bardzo dynamiczna pogoda. Wyjechałem na pętelkę dookoła Zalewu po jednym deszczu, a wróciłem przed następnym. Niezbyt wielu rowerzystów na trasie i pewnie dlatego na DDR rozsiadły się kaczki. Moja obecność była dla nich zupełnie obojętna. W lesie sucho jak makiem zasiał, że tak powiem.


Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa, teren


  • DST 27.89km
  • Czas 01:07
  • VAVG 24.98km/h
  • VMAX 40.40km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 97m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na policję i Zalew Zemborzycki

Wtorek, 26 lipca 2016 · dodano: 26.07.2016 | Komentarze 0

Transportowo na komisariat policji, a po szczęśliwym jego opuszczeniu rundka dookoła Zalewu. Ukrop lał się z nieba, więc jazda dosyć wyczerpująca.



Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa


  • DST 24.03km
  • Teren 1.00km
  • Czas 00:58
  • VAVG 24.86km/h
  • VMAX 36.90km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 63m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Poniedziałek, 25 lipca 2016 · dodano: 26.07.2016 | Komentarze 0

Nocna rundka dookoła Zalewu. Pojechałem, jak stałem i to był błąd. Nad Bystrzycą hordy latającego robactwa, które z impetem roztrzaskiwało się było o ciało me i pojazd mój. Nieosłonięte okularami oczy również cierpiały. Przez las przejazd na pełnej mocy lampki – bardzo nastrojowy kawałek, bo jakby tunel z drzew.


Niedopałek
Niedopałek © chirality


Kategoria <50, noc, samotnie, szosa, teren


  • DST 85.18km
  • Czas 04:47
  • VAVG 17.81km/h
  • VMAX 35.70km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 474m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrót spod Zamościa

Niedziela, 24 lipca 2016 · dodano: 14.01.2017 | Komentarze 0

Skrawek nocy po intensywnym dniu nie był najlepszy. Chłodnawo i niewygodnie. Momentami pewnie zasypiałem, ale generalnie tkwiłem na granicy między jawą a snem. Pobudka po piątej i przed szóstą ruszyłem w drogę. Bardzo ciężko było rozruszać mięśnie, ale wiedziałem, że z każdym przejechanym kilometrem będzie z tym lepiej. Początkowo okolicę spowijała lekka mgła i było chłodnawo, ale wraz ze wschodzącym słońcem temperatura szybko rosła. Do tego stopnia, że musiałem czym prędzej jakoś uzupełnić płyny. Jak na złość, w niedzielny poranek nie było to takie proste. Gdy już traciłem nadzieję, trafiłem na otwartą knajpę, gdzie mogłem w końcu ugasić pragnienie. Niewiele dalej trafiłem też na otwarty sklep. Schroniłem się tam pod rozłożystym drzewem i zrobiłem dłuższą przerwę. Wdałem się w pogawędkę z miejscowym miłośnikiem tanich trunków. Jednak gdy mój kompan zniknął na chwilę w czeluściach sklepu po nastepną butelkę, postanowiłem się stamtąd po angielsku zmyć. Odcinek do Piask mocno pofałdowany, więc wszedł w nogi. W mieście termometr wskazywał 28 stopni, ale kręciłem dalej i koniec końców jakoś doczłapałem się serwisówką ekspresówki do Lublina. Podsumowując, ten dwudniowy wyjazd był pełen wrażeń, ale również solidnie dał mi w kość. Kardynalnym błędem był zbyt późny wyjazd z domu, przez który nie byłem w stanie zamknąc pętli bez przerwy na sen. Późny wyjazd spowodował również to, że po wioskach tułałem się głuchą nocą, gdy pieski dokazywały. Tarmoszenie roweru z sakwami po wielu trudnych odcinkach terenowych również kosztowało mnie sporo sił. Przy okazji tego wyjazdu wpadło 11 gmin, dzięki którym „wyczyściłem” sporą połać mojego województwa.


Mgły w okolicach Zamościa
Mgły w okolicach Zamościa © chirality

Sarny we mgle
Sarny we mgle © chirality

Sarna
Sarna © chirality

Zjazd do Zamościa od strony Krasnegostawu
Zjazd do Zamościa od strony Krasnegostawu © chirality

Pofalowanie
Pofalowanie © chirality

Okolice Zamościa
Okolice Zamościa © chirality

Krasnystaw
Krasnystaw © chirality

Trasa Krasnystaw-Piaski
Trasa Krasnystaw-Piaski © chirality

Maszt w Piaskach
Maszt w Piaskach © chirality



  • DST 322.34km
  • Teren 40.00km
  • Czas 17:35
  • VAVG 18.33km/h
  • VMAX 39.70km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 1405m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Korona Roztocza Wschodniego

Sobota, 23 lipca 2016 · dodano: 14.01.2017 | Komentarze 0

Zaplanowałem wyjazd, podczas którego mógłbym upiec kilka pieczeni przy jednym ogniu. Jego pierwszym etapem miało być dotarcie nad Nielisz w ramach objazdu lubelskich jezior. Początkowo miałem zamiar wyjechać z domu o drugiej rano, aby nad wodę dotrzeć razem ze wschodem słońca na sesję fotograficzną. Koniec końców wyjechałem o piątej, ale ponieważ niebo było zaciągnięte chmurami, to i tak nie miało znaczenia, kiedy nad ten Nielisz dotrę. Tak siebie przynajmniej rozgrzeszałem za brak motywacji. Początkowo jakoś specjalnie ciepło nie było, bo raptem 13 stopni. Nad Zalewem Zemborzyckim ponuro, ale i tak na jego brzegu tłumy wędkarzy moczących kije. Ciekawe, że jeszcze nie widziałem, by ktoś tam cokolwiek złowił. Do masztu w Bożym Darze jechałem przetartym szlakiem, bo trasa pokrywała się ze standardową pętelką do Wysokiego. W Zielonej odbiłem jednak na Krzczonów i po hopkach przez Żółkiewkę dotarłem nad Nielisz. Gdy robiłem nad nim zdjęcia, dojechał do mnie konkretnie objuczony sakwiarz, a właściwie torbiarz. Jechał z Tczewa do Polańczyka w Bieszczadach (to się nazywa wycieczka!), a że nasze trasy się pokrywały, więc ruszyliśmy w dalszą drogę razem. W Szczebrzeszynie zrobiliśmy krótką przerwę, aby mój kompan mógł uzupełnić zapas płynów. Wtem pod rynek podjechały radiowozy i policjanci zaczęli kierować ruchem. Powód zamieszania wyjaśnił się, gdy do miasta wtoczyły się autokary z pielgrzymami na Światowe Dni Młodzieży. Machali nam, to i my machaliśmy, bo jednak staropolska gościnność zobowiązuje. Po machaniu ruszyliśmy w dalszą podróż jezdnią a później przyjmną DDR, ale w Zwierzyńcu nasze drogi się rozeszły. Sakwiarz pojechał na Biłgoraj, a ja na Józefów, w którym powitały mnie znaki objazdu do Suśca. Nie wiedziałem, czy dałoby się jechać pierwotną trasą rowerem, ale dla pewności do Hamerni udałem się jednak objazdem. Pogoda zaczynała się poprawiać. Wyjrzało słońce, a przy czystym niebie zrobiła się konkretna lampa. Od Zwierzyńca jechałem przez lasy Roztoczańskiego Parku Narodowego i Parku Krajobrazowego Puszczy Solskiej usłane dywanami owocujących właśnie jagodników. Asfalty marne, ale jokoś specjalnie mi to nie przeszkadzało. W Suściu atmosfera czysto letniskowa. Na większości domów wisiały szyldy zachęcające turystów do noclegu. Tamże zaczął się też drugi etap mojej podróży, czyli przejechanie niebieskiego szlaku pieszego Szumów na Tanwi i Jeleniu (15 km). Jego początek wiódł przez piękne lasy, aż w końcu dobiłem do rzeki. Bardzo malowniczo, a szumy głośniejsze, niż się spodziewałem. Tłumy ludzi na szczęście tylko w pobliżu drogi w Hucie Szumy, gdzie znajduje się wypożyczalnia kajaków. Dalej już tylko pojedynczy turyści. Z mapy widzę, że tutaj pierwszy raz wjechałem na chwilę do województwa podkarpackiego. W dalszej części trasy, która biegła pograniczem, zdarzyło mi się to jeszcze kilka razy. Nad Tanwią robiłem częste postoje na fotografowanie ze statywu i lokując się na stromym stoku nieomal utopiłem aparat w rzece. Sztuka wymaga ofiar. Po kilku kilometrach odjechałem od Tanwi i zaczęły się schody. Dosłownie. Kamienne schody prowadzące na szczyt sporego wzniesienia, które musiałem brać z buta. Dalej spokojny kawałek przez las, na którym pojawiły się ostrzeżenia o niebezpieczeństwach na szlaku. Myślałem, że ktoś dramatyzuje, ale kilkaset metrów dalej ukazało się strome urwisko najeżonego korzeniami. Jakoś udało mi się ten kawałek przebrnąć i po chwili zamknąłem pętelkę lądując ponownie w Suścu. Teraz przyszła kolej na trzeci etap tego wyjazdu, czyli atak na polską część Korony Roztocza Wschodniego. Wjechałem na dłużej do województwa podkarpackiego i przez Narol, jak i i po krótkim postoju przy cmentarzu cholerycznym na rogatkach Jędrzejówki, dotarłem do Huty Złomy. Tam rozpocząłem zdobywanie Wielkiego Działu. Minąłem umocnienia linii Mołotowa (betonowe płyty i bunkier) i zacząłem ostatni podjazd. Gdyby nie piaszczyste odcinki, dałoby się go podjechać po całości, bo jakichś zabójczych gradientów nie było, a tak niektóre fragmenty musiałem brać z buta. Przed szczytem przejechałem obok jakiegoś biednego zwierzaka złapanego we wnyki. Przestraszony wydawał złowrogie dźwięki i był bardzo niespokojny, więc nie było najmniejszej szansy, abym mógł mu bezpiecznie pomóc. Na szczycie Wielkiego Działu drogowskaz i punkt pomiarowy, dzięki któremu wiedziałem, że na pewno jestem w jego najwyższym punkcie. Zjechałem do Woli Wielkiej i rozpocząłem podjazd na dwa Goraje. W lesie wyskoczyło co prawda kilka zakazów ruchu, ale je zignorowałem. Szlak momentami znikał pod gęstymi krzakami i gdyby nie to, że trasę miałem wklepaną w nawigację, łatwo byłoby się zgubić. Sam szczyt Długiego Goraju, najwyższego szczytu polskiej części Roztocza, też zarośnięty chaszczami, więc trudno było się tam wgramolić nawet z buta. A o wjechaniu rowerem nie było mowy. Potem delikatne siodło, przez które przebiega granica województw podkarpackiego i lubelskiego, i podejście na Krągły Goraj. Minąłem kolejny sowiecki bunkier, nieco wyżej jakiś nieoznakowany słup i w końcu dotarłem na szczyt. Wyżej w województwie lubelskim nie ma nigdzie! Niestety ze względu na gęste zalesienie widoki były kiepskie, a wręcz żadne. Szkoda. Później zjazd do Huty Lubyckiej, gdzie z ulgą wróciłem na asfalt. Do Lubyczy Królewskiej dotarłem, gdy zaczynało już szarzeć. Co prawda mogłem teraz jechać do Zamościa elegancką DK17 przez Tomaszów Lubelski, ale czwartym etapem tego wyjazdu miało być zaliczanie brakujących gmin południowo-wschodnich rubieży województwa lubelskiego. Dlatego też po krótkiej przerwie na uzupełnienie prowiantu, zacząłem meandrowanie do Zamościa bocznymi drogami, których jakość była generalnie taka sobie. Jazda po takich rewirach nocą wiąże się zazwyczaj z częstymi atakami psów. Tak było i tym razem. Doszło to tego, że przez tereny z zabudowaniami jechałem z przednią lampką w dłoni, by oślepiać każdego goniącego mnie czworonoga. Rykoszetem obrywało się też bocianom śpiącym na stojąco na gniazdach. Gdzieś na wyboistej drodze wypuściłem lampkę z dłoni i z duszą na ramieniu obserwowałem, jak robi salta na asfalcie. Na szczęście nie zgasła, bo bez niej dalsza jazda byłaby niemożliwa. Trochę martwiły mnie też dogorywające baterie w nawigacji, ale na kilka minut przed dwudziestą drugą natrafiłem w Ulhówku na jeszcze otwarty sklep. Za Łaszczowem skierowałem się ku Tyszowcom na trzecią już w tym roku wizytę (wcześniej tu i tu). Poprzednio przejeżdżałem obok farmy wiatrowej, lecz teraz w okolicach Dobużka trasa wiodła pomiędzy jej wiatrakami. Szumiące majestatyczne giganty. Zresztą podczas tego wyjazdu nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że farmy wiatrowe wyrastają na pagórkowatym Roztoczu jak grzyby po deszczu. Za Tyszowcami jechałem przez chwilę trasą na Tomaszów Lubelski, którą pokonywałem wcześniej w przeciwnym kierunku, ale w Kaliwach odbiłem na Zubowice, by kontynuować zaliczanie gmin. W miejscowości Dub przejechałem obok szpaleru ustawionych przy drodze straganów i rozświetlonego jak na Zaduszki cmentarza. Nie wiem, co to za lokalny zwyczaj, ale specjalnie się przyglądałem i nie widziałem grobu, na którym nie paliłaby się lampka. W nocy w pełni lata wyglądało to dosyć nietypowo. Za cmentarzem zasadziła się na mnie spora grupka psów, więc na krótkim odcinku podkręciłem tempo. Pomimo bardzo późnej pory mijałem od czasu do czasu pracujące na polach kombajny. Rzucały potężne snopy światła i wydawały pomruki zadowolenia pochłaniając kolejne łany zboża. Łunę Zamościa dostrzegłem z daleka i już nie mogłem się doczekać dotarcia do niego, bo gonitw z psami zaczynałem już mieć serdecznie dosyć. Na zamojskim rynku zameldowałem się o trzeciej nad ranem i trochę tam posiedziałem. Niby mogłem robić ciekawe nocne zdjęcia, szczególnie że targałem w sakwie statyw, ale jakoś nie miałem na to weny. Początkowo planowałem dotrzeć do Lublina opłotkami przez Żółkiewkę, ale zmieniłem plany i ruszyłem DK17 w kierunku Krasnegostawu. Nie ujechałem jednak daleko, bo w Sitańcu złapał mnie kryzys i odechciało mi się kręcić. Ulokowałem się więc na przystanku, opatuliłem w folię NRC i postanowiłem przeczekać do świtu. Opis końcówki tego wyjazdu tutaj.

Wiatrak
Wiatrak © chirality

Podlubelski krajobraz
Podlubelski krajobraz © chirality

Bociany na łące
Bociany na łące © chirality

Jezioro Nielisz
Jezioro Nielisz © chirality

Dzika część jeziora Nielisz
Dzika część jeziora Nielisz © chirality

Objuczony rower mojego kompana w Szczebrzeszynie
Objuczony rower mojego kompana w Szczebrzeszynie © chirality

Chrząszcz w Szczebrzeszynie
Chrząszcz w Szczebrzeszynie © chirality

Zegar słoneczny w Józefowie
Zegar słoneczny w Józefowie © chirality

Zegar słoneczny w Józefowie
Zegar słoneczny w Józefowie © chirality

Mrowisko w Roztoczańskim PN
Mrowisko w Roztoczańskim PN © chirality

Powalone drzewo w Roztoczańskim PN
Powalone drzewo w Roztoczańskim PN © chirality

Pomnik partyzantów w Roztoczańskim PN
Pomnik partyzantów w Roztoczańskim PN © chirality

Szlak w Roztoczańskim PN
Szlak w Roztoczańskim PN © chirality

Susiec
Susiec © chirality

Pawlak molestujący Kargula
Pawlak molestujący Kargula © chirality

Piłsudski tu był
Piłsudski tu był © chirality

Puszcza Solska
Puszcza Solska © chirality

Szumy na Tanwi
Szumy na Tanwi © chirality

Szumy na Tanwi w czerni i bieli
Szumy na Tanwi w czerni i bieli © chirality

Szumy na Tanwi
Szumy na Tanwi © chirality

Szumy na Tanwi
Szumy na Tanwi © chirality

Szlak pieszy wzdłuż Tanwi
Szlak pieszy wzdłuż Tanwi © chirality

Szumy na Tanwi
Szumy na Tanwi © chirality

Szumy na Tanwi
Szumy na Tanwi © chirality

Szumy na Tanwi
Szumy na Tanwi © chirality

Szumy na Tanwi
Szumy na Tanwi © chirality

Owocujący jagodnik
Owocujący jagodnik © chirality

Grzyby na mchu
Grzyby na mchu © chirality

Szumy na Jeleniu
Szumy na Jeleniu © chirality

Wodospad na Jeleniu
Wodospad na Jeleniu © chirality

Ostrzeżenia na szlaku
Ostrzeżenia na szlaku © chirality

Urwisko w Puszczy Solskiej
Urwisko w Puszczy Solskiej © chirality

Urwisko w Puszczy Solskiej
Urwisko w Puszczy Solskiej © chirality

Skrzypy
Skrzypy © chirality

Puszcza Solska
Puszcza Solska © chirality

Piaski w Puszczy Solskiej
Piaski w Puszczy Solskiej © chirality

Roztoczański krajobraz
Roztoczański krajobraz © chirality

Roztoczański widok
Roztoczański widok © chirality

Roztoczański krajobraz
Roztoczański krajobraz © chirality

Kolumna w Narolu
Kolumna w Narolu © chirality

Rogatki Jędrzejówki
Rogatki Jędrzejówki © chirality

Cmentarz choleryczny w Jędrzejówce
Cmentarz choleryczny w Jędrzejówce © chirality

Kapliczka u podnóża Wiekiego Działu
Krzyż u podnóża Wiekiego Działu © chirality

Tablica informacyjna o linii Mołotowa
Tablica informacyjna o linii Mołotowa © chirality

Elementy linii Mołotowa u podnóża Wielkiego Działu
Elementy linii Mołotowa u podnóża Wielkiego Działu © chirality

Sowiecki bunkier na stoku Wielkiego Działu
Sowiecki bunkier na stoku Wielkiego Działu © chirality

Moja nawigacja na szczycie Wielkiego Działu
Moja nawigacja na szczycie Wielkiego Działu © chirality

Wielki Dział
Wielki Dział © chirality

Stok Wielkiego Działu
Stok Wielkiego Działu © chirality

Sowiecki bunkier u szczytu Krągłego Goraja
Sowiecki bunkier u szczytu Krągłego Goraja © chirality

Mój rower na dachu województwa lubelskiego (Krągły Goraj)
Mój rower na dachu województwa lubelskiego (Krągły Goraj) © chirality

Okolice Lubyczy Królewskiej
Okolice Lubyczy Królewskiej © chirality

Zmierzch na Roztoczu
Zmierzch na Roztoczu © chirality

Zmierzch na Roztoczu
Zmierzch na Roztoczu © chirality

Zmierzch na Roztoczu
Zmierzch na Roztoczu © chirality



  • DST 23.82km
  • Czas 00:55
  • VAVG 25.99km/h
  • VMAX 37.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 72m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Piątek, 22 lipca 2016 · dodano: 22.07.2016 | Komentarze 0

Wieczorna pętelka dookoła Zalewu. Ładna pogoda - słońce i wiaterek z północy. Całość przejechałem na średniej tarczy, aby zobaczyć, co się da wyłuskać z zarżniętej kasety. Niewiele.




Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa