Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



Wpisy archiwalne w kategorii

bezjazdowo

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk

Podsumowanie 2016 i Plany 2017

Niedziela, 1 stycznia 2017 · dodano: 18.04.2017 | Komentarze 0

Lepiej późno, niż później, ale dopiero niedawno skończyłem uzupełniać wpisy z minionego roku, więc teraz pora na jego podsumowanie. Okazał się on rowerowo bardziej udany, niż poprzednie lata. Przejechałem najwięcej kilometrów i wpadło przy tym dosyć sporo wyjazdów długodystansowych (15 powyżej 200 km). Lato było bezapelacyjnie najlepszym czasem na jazdę i podczas jego czterech miesięcy (czerwiec-wrzesień) przejechałem prawie 60% całkowitego dystansu rocznego. O ile w poprzednich latach znacznie więcej jeździłem na szosówce, niż na góralu, o tyle w 2016 ten trend się całkowicie odwrócił i góralem przejechałem 74% całkowitego dystansu. Na napędzie górala, który założyłem w 2014 roku, przejechałem w 3 lata ok. 17 000 km i jest to jego zdecydowany kres.

Wybór nie był łatwy, ale pięć wyjazdów, które uważam za najciekawsze i najbardziej reprezentatywne to (chronologicznie) :
1. Jezioro Bikcze. Regularna zima, ślizganie się na jezdni i brnięcie w zaspach.
2. Lublin Orbit 500. Najdłuższa trasa i konkretne zajechanie.
3. Wschodnie ekstremum Polski. Urokliwa Polska B.
4. Korona Roztocza Wschodniego. Sporo terenu i masa wrażeń.
5. Skok przez trzy granice: Na Zakarpacie! Pierwszy kontakt z górami.

Miniony rok w liczbach:
13959 – przejechany dystans (km).
10282 – przejechany dystans na góralu (km).
  3677 – przejechany dystans na szosówce (km).
    628 – czas (h) spędzony w siodle.
    376 najdłuższa dniówka solo na szosówce (km).
    322 najdłuższa dniówka solo na góralu (km).
    317 – oploty Zalewu Zemborzyckiego (od 2014 roku było ich 581).
    133 – zaliczone nowe gminy.
      34 – wyjazdy powyżej 100 km.
        5 – Mount Everesty przewyższeń.
        4 – odwiedzone województwa.
        2 – przebite dętki.

Plany na 2016 udało mi się zrealizować prawie w całości:
► 12 kkm/rok (13959 km), 2500 km/miesiąc (3212 km w sierpniu), 500 km/dzień (nic z tego);
► Ukraina: Wołyń, Lwów (ewentualnie Zakarpacie) i powrót do Kraśnika Centralnym Szlakiem Rowerowym Roztocza – powrót co prawda inną trasą, ale Wołyń, Lwów i Zakarpacie odwiedzone;
► Bieszczady – odwiedzone podczas wyjazdu na Ukrainę i Słowację;
► Województwo podlaskie (jeżeli nie zdążę przed wycinką, to w Hajnówce kupię sobie pocztówkę z Puszczą Białowieską) – do Białowieży co prawda nie dotarłem, ale do Siemiatycz jak najbardziej;
► Nowe obce państwo – Słowacja podczas powrotu z Ukrainy;
► Odwiedzenie pozostałych gmin województwa lubelskiego – całe województwo objechane w sposób klasyczny, czyli na rowerze jako jedynym środku lokomocji.

W planach na 2017 rok mam:
► 12 kkm/rok, 500 km/dzień;
► Wjechanie powyżej 1000 m n.p.m. ze startem w Lublinie;
► Ukraina;
► Nowe obce państwo;
► Dotarcie do kilku województw graniczących z województwami ościennymi województwa lubelskiego (do wyboru małopolskie, śląskie, łódzkie, kujawsko-pomorskie i warmińsko-mazurskie).
Kategoria bezjazdowo


Podsumowanie 2015 i Plany 2016

Piątek, 1 stycznia 2016 · dodano: 25.02.2016 | Komentarze 0

W końcu udało mi się uzupełnić wpisy z minionego roku, więc pozostaje jedynie jego krótkie podsumowanie. Liczby nie kłamią i pod względem przejechanego dystansu było skromniej, niż w 2014. I to pomimo tego, że dni na rowerze spędziłem nieco więcej, jak i moja powszednia pętelka uległa wydłużeniu ( stąddotąd). Ta pozorna statystyczna anomalia spowodowana jest posuchą w kategorii długich wyjazdów. Nie udało mi się przekręcić żadnego dnia 300+ km i, co trochę trudne do zrozumienia nawet dla mnie, wszystkie wyjazdy 200+ km były na góralu. Szosówce nie było dane się wykazać, ale i tak przejechała znacznie więcej kilometrów, niż góral.
Wyjazdy w minionym roku, które uważam za najciekawsze:
1. Wołyń. Kolejna wizyta na pięknej Ukrainie. Tropikalny odcinek Włodzimierz Wołyński-Lublin przetestował mnie bezwzględnie.
2. Sylwestrowy Solec nad Wisłą. Pierwszy naprawdę długi wyjazd w mrozie.
3. Roztocze. Pięknie krajobrazowo i bomba po piekielnie upalnym dniu.
4. 10 km z buta w towarzystwie roweru. Bywa.

Miniony rok w liczbach:
8460 – przejechany dystans (km).
6074 – przejechany dystans na szosówce (km).
2386 – przejechany dystans na góralu (km).
  337 – czas (h) spędzony w siodle.
  255najdłuższa dniówka solo na góralu (km).
  160 najdłuższa dniówka solo na szosówce (km).
  140 – oploty Zalewu Zemborzyckiego
  ~50 – tempówki z psami, czyli norma.
   26 – zaliczone nowe gminy.
   18 – wyjazdy powyżej 100 km.
     4 – przebite dętki.
  ~3 – Mount Everesty przewyższeń
    2 – noce przejechane od zmierzchu do świtu.
    1odwiedzone województwa.
    1 kolizja – celem było 0.

Oczywiście plany na 2015 były ambitne – lista pokazuje, co udało się zrealizować, a co pozostało w sferze planów.
12 kkm/rok, 2500 km/miesiąc, 500 km/dzień;
Ukraina (o ile otworzą most na Bugu i o ile Władimir Władimirowicz nic nie wymyśli...);
Bieszczady;
Województwo podlaskie;
Nowe obce państwo;
Zaktualizowanie mapy Zalicz Gminę .

W planach na 2016 rok, które traktuję tak poważnie jak te z roku poprzedniego, mam:
► 12 kkm/rok, 2500 km/miesiąc, 500 km/dzień;
► Ukraina: Wołyń, Lwów (ewentualnie Zakarpacie) i powrót do Kraśnika Centralnym Szlakiem Rowerowym Roztocza;
► Bieszczady;
► Województwo podlaskie (jeżeli nie zdążę przed wycinką, to w Hajnówce kupię sobie pocztówkę z Puszczą Białowieską);
► Nowe obce państwo;
► Odwiedzenie pozostałych gmin województwa lubelskiego.
Kategoria bezjazdowo


Malowanie Banana Ramy

Wtorek, 4 sierpnia 2015 · dodano: 11.02.2016 | Komentarze 0

Podczas zimowej przerwy chciałem przeserwisować górala, więc rozebrałem go w drobny mak. Dopiero wtedy mogłem zobaczyć, jak bardzo zniszczone jest malowanie ramy i widelca. Ponieważ nie mogłem się przemóc, aby na czymś takim ponownie złożyć rower, więc postanowiłem ramę i widelec przemalować. Gdyby ktoś chciał pobawić się w coś takiego, dodam moje trzy grosze do tego tematu. Stare warstwy usunąłem chemicznie, bo robienie tego mechanicznie zajęłoby masę czasu. Środek w spreju działał szybko i farba zaczęła puchnąć już po kilku minutach. Na tym etapie dobrze jest się początkowo skupić na trudno dostępnych zakamarkach, a dopiero potem atakować proste rury. Gdy już środek zrobi swoje warto pędzlem rozprowadzić tę breję po całej powierzchni, aby środek dotarł wszędzie. Większość farby zebrałem ręcznikami papierowymi, a później ramę i widelec umyłem wężem i odstawiłem do wyschnięcia. Ponieważ stal pokrywa się warstwą tlenków bardzo szybko, więc kolejny etap, czyli przecieranie papierem ściernym i odtłuszczanie, zrobiłem tuż przed położeniem podkładu. Na etapie przecierania trzeba przede wszystkim usunąć rdzę, której wykwity pojawiły się w miejscach uszkodzenia starej powłoki do gołej stali. Przed malowanie trzeba oczywiście zabezpieczyć papierami i taśmą malarską wszystkie gwinty i bolce, których używa się do montowania osprzętu. Wypadałoby tez wybić miski sterów. Ja sobie to odpuściłem, bo obawiałem się, że w domowych warunkach ich nabicie z powrotem nie będzie takie proste. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że miski jednak warto przed malowaniem usunąć, bo ich maskowanie to partyzantka. Widelec jest dosyć poręczny, a do tego można go suszyć opierając o koniec rury sterowej i bolce na hamulce szczękowe. Dlatego jego malowanie można zrobić w rękach. Natomiast do malowania ramy użyłem stojaka rowerowego, który szczelnie okleiłem starymi gazetami. Malowanie najlepiej robić w słoneczny, bezwietrzny dzień, w temperaturze ok. 20 stopni. I raczej nie w kubraczku do komunii. A ochrona dróg oddechowych i oczu to konieczność. Farbę podkładową, co oczywiste, najlepiej wybrać w odcieniu zbliżonym do koloru lakieru. Podkład położyłem w czterech warstwach nakładanych co kilkanaście minut. Po dwóch dniach przeszlifowałem wszystko drobnym papierem (800), odtłuściłem i pomalowałem czterema warstwami lakieru. Po kolejnych paru dniach szlifowanie i odtłuszczanie powtórzyłem i położyłem kilka warstw bezbarwnego lakieru. Tak pomalowany widelec i ramę odstawiłem na ok. 2 tygodnie do zupełnego utwardzenia wszystkich warstw. Na koniec przetarłem pomalowane elementy farba polerską. Teraz można już było składać rower.


Zmaltretowana rama
Zmaltretowana rama © chirality

Zmaltretowana rama
Zmaltretowana rama © chirality

Zmaltretowana rama
Zmaltretowana rama © chirality

Zmaltretowana rama
Zmaltretowana rama © chirality

Usuwanie starego lakieru z widelca
Usuwanie starego lakieru z widelca © chirality

Usuwanie starego lakieru z widelca - wgryza się
Usuwanie starego lakieru z widelca - wgryza się... © chirality

Usuwanie starego lakieru z widelca
Usuwanie starego lakieru z widelca © chirality

Usuwanie starego lakieru z ramy
Usuwanie starego lakieru z ramy © chirality

Rama i widelec po usunięciu starych powłok lakierniczych
Rama i widelec po usunięciu starych powłok lakierniczych © chirality

Renowacja widelca - podkład
Renowacja widelca - podkład © chirality

Renowacja widelca - żółty lakier
Renowacja widelca - żółty lakier © chirality

Renowacja widelca - lakier bezbarwny
Renowacja widelca - lakier bezbarwny © chirality

Renowacja widelca - polerowanie klaru
Renowacja widelca - polerowanie klaru © chirality

Kategoria bezjazdowo


  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krajobraz po bitwie

Sobota, 28 lutego 2015 · dodano: 28.02.2015 | Komentarze 0

W czasie tej dziwacznej zimy nie-zimy rozebrałem swoją szosówkę na kawałki, aby ocenić stan zużycia jej komponentów po pierwszym sezonie. Co zauważyłem od razu, to żałosny stan tylnej opony. Niewiele myśląc zamieniłem więc opony miejscami, aby były one katowane po równo. Jednak z tego, co czytam to rotacja opon nie jest co do zasady dobrym pomysłem, gdyż opona przednia powinna być zawsze w dobrej formie. Ma to związek z katastrofalnymi skutkami eksplozji gumy na przodzie. O ile tylny blowout można jakoś kontrolować, to ten na przodzie kończy się zazwyczaj epicką glebą. No ale myślę, że na początku sezonu, gdy ledwo się turlam, mogę zaryzykować, szczególnie że na DDRach i jezdniach panuje pozimowy syf, więc nowych opon na to szkoda. Listę zniszczeń uzupełniają nadżarte bieżnie w jednym z konusów piasty przedniej i jednym tylnej. Jednak po przesmarowaniu piasty chodzą gładko, więc z ewentulaną wymianą się wstrzymam. Okazało się również, że oś tylnej piasty była fabrycznie tak nierówno wkręcona, że z jednej strony lewo co opierała się o hak przerzutki. Z wkładem suportu było trochę gorzej, bo jedno z jego łożysk się solidnie zatarło. Pewnie zupełnym przypadkiem jest to, że FSA stosuje w swoich wkładach MegaExo niestandardowe łożyska (24×37×7), których w miejscowym GS raczej nie ma. Można je kupować u Chińczyków, ale podobno jakość ich uszczelnienia jest wątpliwa. Chcąc nie chcąc, musiałem szarpnąć się na coś nowego (Shimano Ultergra SM-BB 6700). Co ciekawe, Shimano stosuje w suportach Hollowtech II łożyska rozmiarowo standardowe (25×37×7), ale tak profiluje miski, że standardowo uszczelnione łożysko się w nie dobrze i tak nie wciśnie. Zatem i w tym wypadku wybijanie zużytych łożysk i zastępowanie ich ogólnodostępnymi raczej nie przejdzie, chociaż w sieci można spotkać posty ludzi, którzy to robią. Dolne i górne łożyska sterów również chodziły bardzo ciężko. Pomimo, że teoretycznie są nierozbieralne, to wymieniłem w nich jedynie zniszczone kulki i to rozwiązało problem. Przy okazji zmieniłem też bieg linek przerzutek. Producent mojego roweru przeprowadził pancerz przerzutki z lewej manetki po lewej stronie główki ramy, a z prawej manetki po prawej stronie. Powodowało to silny napór pancerzy na główkę, który przenosił naprężenia na kierownicę. Uniemożliwiało to jazdę bez trzymanki (ważne, gdy przyjdzie ochota pograć na skrzypcach) i wymagało mniej lub bardziej świadomej walki z uciekająca na boki kierownicą podczas regularnej jazdy. Napór ten powodował również piłowanie lakieru główki ramy przez pancerze. Obrywało się też aluminiowym elementom hamulca przedniego, które były dosłownie żłobione pancerzem. Aby temu zapobiec zmieniłem bieg pancerzy w taki sposób, że pancerz z manetki lewej oplata teraz główkę ramy z prawej strony, a pancerz z manetki prawej z lewej strony. Jak za dotknięciem magicznej różdżki wyeliminowało to niepożądane naprężenia i tarcia. Oczywiście linki przrzutek muszą się pod rurą dolną krzyżować po to, aby w prowadnicę pod suportem wchodziły już normalnie. Z tego co czytałem, to wzajemne obcieranie się skrzyżowanych napręzonych linek nie jest problemem i podobno w mrocznych latach minionego stulecia ten sposób prowadzenia linek był powszechny.

Znerana opona Maxis Rouler po jednym sezonie (6 kkm)
Znerana opona Maxis Rouler po jednym sezonie (6 kkm) © chirality

Krzyżujące się linki przerzutek pod rurą dolna
Krzyżujące się linki przerzutek pod rurą dolną © chirality

Nowy bieg linek i pancerzy przerzutek
Nowy bieg linek i pancerzy przerzutek © chirality

Przedni hamulec spiłowany pancerzem przerzutki
Przedni hamulec spiłowany pancerzem przerzutki © chirality


Kategoria bezjazdowo


Wysokie Światła 2014 i Bramki 2015...

Czwartek, 1 stycznia 2015 · dodano: 18.01.2015 | Komentarze 0

...czyliHighlights 2014 & Goals 2015.
Wyjazdy w minionym roku, które najbardziej zapadły mi w pamięci:
1. Wołyń. Pierwsza wizyta na ziemi przodków, pierwszy raz rowerem poza granicami Polski i pierwszy raz z sakwami. Mrożony kwas w Kowlu, wyścig z czasem przy powrocie do zamykającej się granicy, kręcenie do Lublina nocą w blasku Superksiężyca i przy spadających perseidach. W rezultacie życiówka na góralu.
2. Wielka pętla lubelska. Główny etap Lubelskie Powiaty Tour 2014, podczas którego odhaczyłem siedem miast-siedzib powiatów mojego województwa. Zmagania z kontuzją, pogodą i psychiką. Dobra lekcja, a do tego życiówka na szosówce.
3. Pierwsza przejażdżka szosówką. Przez kolejne kilka miesięcy powoli przekonywałem się do tego roweru, aż w końcu stał się moim ulubionym.
4. Pierwsza jazda w pedałach SPD. Cztery gleby później i nie wyobrażam sobie dłuższego wyjazdu na platformach. Krótszego zresztą też nie.

Miniony rok w liczbach:
10213 – przejechany dystans (km) – celem było 10 kkm.
  5977 – przejechany dystans na szosówce (km).
  4235 – przejechany dystans na góralu (km).
    426najdłuższa dniówka solo na szosówce (km) – celem było 200 km.
        0 – najdłuższa i najkrótsza dniówka w grupie na szosówce (km).
    342najdłuższa dniówka solo na góralu (km).
    217 najdłuższa dniówka w grupie na góralu (km).
    387 – czas (h) spędzony w siodle.
    147 – odwiedzone gminy.
    124 – oploty Zalewu Zemborzyckiego (w tym 91 standardowych 35-km pętli i 33 niestandardowych) .
    ~50 – tempówki z psami (wszystkie wygrane!) - celem było 0.
      25 – wyjazdy powyżej 100 km.
        9 – przebite dętki – celem było 0.
        3 – odwiedzone byłe niemieckie obozy zagłady (Bełżec, Sobibór i Majdanek).
        3 – odwiedzone województwa.
        2 – noce przejechane od zmierzchu do świtu.
        1dmuchanie w alkomat (zdane celująco!) i 2 przemknięcia przez antypijackie blokady policji.
        1kolizja – celem było 0.

W krystalizujących się planach na 2015 rok mam:
► 12 kkm/rok, 2500 km/miesiąc, 500 km/dzień;
► Ukraina (o ile otworzą most na Bugu i o ile Władimir Władimirowicz nic nie wymyśli...);
► Bieszczady;
► Województwo podlaskie;
► Nowe obce państwo;
► Zaktualizowanie mapy Zalicz Gminę.
Kategoria bezjazdowo


Garmin Connect tylnymi drzwiami albo oknem

Poniedziałek, 14 kwietnia 2014 · dodano: 14.04.2014 | Komentarze 0

Od kilku dni mam problem ze zrzucaniem śladów GPS z mojego rejestratora na platformę Garmin Connect (GC). Co prawda, Garmin jeszcze tego nie naprawił, ale jeden z woluntariuszy na forum GC zaoferował, mam nadzieję, tymczasowe rozwiązanie tego problemu. Sprawdziłem, działa. Jeżeli ktoś inny na BS ma podobne przygody z GC, poniższy link powinien pomóc...
http://home.comcast.net/~travis.vitek/upload.html
EDIT (15.4.2014): Załoga GC wypuściła łatkę - zrzucanie plików .gpx odbywa się normalnie, jak za dawnych dobrych czasów...
Kategoria bezjazdowo


Jak popioły z Feniksa

Poniedziałek, 27 stycznia 2014 · dodano: 28.01.2014 | Komentarze 0

Na Lubelszczyźnie regularna zima, więc jazdę na rowerze trzeba pozostawić prawdziwym zapaleńcom (po codziennej liczbie wpisów widać, że takich ciągle nie brakuje). Planowałem ten okres wykorzystać na totalną reinkarnację roweru, który służył mi bez zarzutu przez 16 lat. Przez ten czas jego napęd sprawował sie bardzo dobrze pomimo tego, że jest bardzo przeciętnej (mowiąc delikatnie) klasy. Rozbiórka roweru na części była swoistym wyzwaniem; w szczególności wszystkie elementy układu korbowego były solidnie zapieczone. Zmagania się z tym problemem nauczyły mnie, że rozwiązania siłowe są zupełnie nieskuteczne, gdyż opór materii martwej taką konfrontację z reguły wygrywa. Sukces osiąga sie poprzez współpracę trzech elementów  -  odpowiednich narzędzi, czasu i WD40.
Rower z minionego wieku jest zbudowany na wielu elementach, których w nowszych modelach już się nie stosuje. Zaskoczył mnie wizualnie dobry stan wałka i misek suportu.

Elementy wkładu suportu po 16-letniej eksploatacji
Elementy wkładu suportu po 16-letniej eksploatacji © chirality

Natomiast łożyska uległy przez ten czas zupełnej destrukcji. Przez kilkanaście lat musiały jednak dzielnie trzymać, bo luzy poprzeczne na korbie pojawiły sie dopiero kilka miesięcy temu.

Łożyska suportu po 16-letniej eksploatacji
Łożyska suportu po 16-letniej eksploatacji © chirality

Stery oczywiście klasyczne, żadne tam A-head'y czy iPad'y. Wbrew powszechnej opinii, że tego typu stery łapią łatwo luzy, nigdy nie miałem z nimi żadnych kłopotow i to do tego stopnia, ze nawet nie wiedziałem o ich istnieniu! Łożyska wydają się w porządku, więc cały szmel wykorzystam ponownie. Szczególnie, że ze zmianą na nowocześniejsze cacka jest trochę zachodu.

Stery tradycyjne Anno Domini 1997
Stery tradycyjne Anno Domini 1997 © chirality

Po rozebraniu roweru do rosołu mogłem poważyc to i owo. Wszystkie żółte elementy (rama z nabitymi kielichami sterów i widelec z rurą sterową) to ponad 4.1 kg pierwszorzędnej stali. Podejrzewam, że jak na współczesne standardy to trochę dużo.

Pierwsza rozbiórka roweru
Pierwsza rozbiórka roweru © chirality

Planuję złożyć rower z powrotem na czystej grupie Shimano Alivio M430. Na wyższe grupy się nie zdecydowałem, bo jestem sceptyczny, co do ekonomicznego uzasadnienia takiego ruchu. Ale i tak spodziewam się, że dla mojego roweru tego typu lifting będzie dramatycznym skokiem cywilizacyjnym - znajdzie się przynajmniej jednym kołem w XXI wieku. Mam jedynie nadzieję, że składanie roweru nie będzie zadaniem tak karkołomnym jak skręcanie mebli znanej skandynawskiej firmy. Oby do wiosny!


Kategoria bezjazdowo