Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:1143.77 km (w terenie 7.00 km; 0.61%)
Czas w ruchu:41:25
Średnia prędkość:27.62 km/h
Maksymalna prędkość:63.10 km/h
Suma podjazdów:3316 m
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:54.47 km i 1h 58m
Więcej statystyk
  • DST 217.95km
  • Teren 2.00km
  • Czas 09:12
  • VAVG 23.69km/h
  • VMAX 38.90km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 434m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Włóczęga Północy II

Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 12.02.2015 | Komentarze 0

Pod tym kryptonimem kryła się ustawka pod auspicjami Rowerowego Lublina, której celem było nie tylko przełamanie bariery 200-kilometrowego dystansu w dzień, ale również przymiarka do planowanej na drugą połowę czerwca jazdy dobowej na dystansie 400 km. Na miejscu startu pod Muzeum Wsi Lubelskiej spotkało się niewierzących w przesądy 13 rowerzystów, z których równy tuzin planował pokonanie trasy w całości - UWAGA!!! Spoiler - każdemu z nas udało się osiągnąć ten cel. Pierwsza ćwiartka podróży wiodła, co oczywiste, na północ utartym szlakiem przez Pryszczową Górę, Samoklęski i Kamionkę nad jezioro Firlej. Natychmiast stało się jasne, że pierwsza połówka wyprawy będzie pod wiatr. Po krótkiej przerwie nad jeziorem, rozpoczął się etap jazdy przez nieznane dla mnie tereny. Drogi co prawda takie sobie, ale było oczywistym, że przyroda tam rządzi i ręka ludzka rzadko stawia w tych rewirach swoją stopę. O ile bocian na gnieździe w niektórych rejonach Polski może się wydawać sensacją, o tyle na trasie naszej podróży były one wszędzie - każda szanująca się wioska musiała mieć przynajmniej jedną parkę. W czasie pierwszej setki robiliśmy jeszcze krótkie postoje w Czemiernikach i Wohyniu. Na rynku w tej drugiej miejscowości odpoczywała para sakwiarzy i po ilości bagażu można było wnosić, że albo przybywają z bardzo daleka, albo równie daleko jadą. Na tym etapie przytrafił się rownież dwukilometrowy odcinek piaszczystego terenu, którego celem było upodlenie pary naszych szosowców - plan spalił na panewce. W Kwasówce wypadało północne ekstremum naszej trasy i po ostrej zmianie kierunku jazdy wiatr, jak za dotknięciem magicznej różdżki, stał się naszym sprzymierzeńcem. Po wypasie w knajpie w Parczewie (gdzie zgodnie z planem ubyła nam jedna rowerzystka, tzn. ubyła w Parczewie, nie w knajpie) i postoju w Ostrowie Lubelskim w oczekiwaniu na wyjeżdżającego nam na spotkanie rowerzystę, rozpoczął się końcowy szturm na Lublin. Od Zawieprzyc tereny znowu były znajome i, jako że zmrok już był zapadł, z utęsknieniem wypatrywałem świateł wielkiego miasta. Ten odcinek praktycznie bez postojów, bo dywizjony wygłodniałych komarów tylko na to czekały. Wjazd do miasta ulicą Turystyczną, niestety bez komitetu powitalnego.
Podsumowując, po raz pierwszy przejechałem, podobnie jak wielu moich współtowarzyszy, ponad 200 km w jeden dzień. Oczywiście jazda w grupie to jak wchodzenie na himalajskie szczyty z szerpami. Bez ich pomocy byłoby to znacznie trudniejsze. Na trasie średnie tempo było takie, aby każdego dowieźć do domu w pozycji pionowej i to się udało. Kilka razy dochodziło jednak na trasie do ostrego deptania na korbę. I o ile na takim dystansie można sobie było na to pozwolić, o tyle na dłuższych wycieczkach dyscyplina w grupie wydaje się rzeczą kluczową, bo za szarpanie tempa się zawsze płaci. Z kronikarskiego obowiązku odnotuję czwarty upadek w kategorii SPD. Najbardziej bolesny w całej kolekcji, bo o ile wczoraj bezpośrednio po glebie jechało się w miarę komfortowo, z wyjątkiem pierwszych kilku minut po postojach, o tyle dzisiaj zginanie nogi to wyczyn. Pewnie obiłem trochę rzepkę, więc wkrótce powinno się to rozejść po kościach. Jak kompletny analfabeta, źle ustawiłem przed startem mojego Garmina. Wiedziałem, że ma limit 10000 punktów na ślad, więc nastawiłem go tak, aby zbierał dane co 4 sekundy. Wycieczka trwała jednak dłużej niż 40000 sekund i w konsekwencji mój Garmin po osiągnięciu limitu, zaczął zapisywać świeże punkty w miejsce najstarszych. W rezultacie, początek śladu został zjedzony, więc wszelkie dane z konieczności spisane z licznika, a jedynie suma podjazdów oszacowana półempiryczną metodą na krzywy ryj.

Muzeum Wsi Lubelskiej - miejsce startu
Muzeum Wsi Lubelskiej - miejsce startu © chirality

Pierwszy postój nad jeziorem Firlej
Pierwszy postój nad jeziorem Firlej © chirality

Rynek w Czemiernikach
Rynek w Czemiernikach © chirality

Pomnik w Wohyniu
Pomnik w Wohyniu © chirality

Lubelskie bociany z folią
Lubelskie bociany z folią © chirality

Swojskie klimaty
Swojskie klimaty © chirality

Nadjeżdża peleton
Nadjeżdża peleton © chirality

Zachód Słońca w Zawieprzycach
Zachód Słońca w Zawieprzycach - czas do domu © chirality



  • DST 24.08km
  • Czas 00:47
  • VAVG 30.74km/h
  • VMAX 42.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 76m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew i zlew

Środa, 28 maja 2014 · dodano: 28.05.2014 | Komentarze 0

Miała być standardowa pętelka, ale zmuszony byłem ją skrócić. Przez pierwsze 10 km było w porządku, no a potem rozpętała się niezła zlewa z piorunami. Przemokłem błyskawicznie, więc nie było już sensu chować się pod jakimś mostem - zresztą wszystkie miejsca i tak były już zajęte. Ostatni podjazd w potoku, którego tam nie było, gdy wyjeżdżałem z domu. Bardzo ciepło, więc jazda w deszczu nawet przyjemna.




  • DST 35.28km
  • Czas 01:14
  • VAVG 28.61km/h
  • VMAX 47.30km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 79m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Wtorek, 27 maja 2014 · dodano: 27.05.2014 | Komentarze 0

Standard. Zalew opleciony w niewłaściwym kierunku, bo wiatr był jednak północno-wschodni i spotkałem się z nim na odsłoniętym zachodnim brzegu. Na trasie obecni strażnicy miejscy z pałkami na rowerach (tzn. strażnicy jechali na rowerach, nie pałki). Tydzień temu był w lokalnej prasie artykuł o Sodomie i Gomorze na DDR wiodącej nad Zalew i pewnie stąd obecność mundurowych. Specjalistą nie jestem, ale te pałki wydawały się wręcz idealne na rolkarzy...


Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa


  • DST 15.32km
  • Czas 00:37
  • VAVG 24.84km/h
  • VMAX 37.70km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 66m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie

Poniedziałek, 26 maja 2014 · dodano: 27.05.2014 | Komentarze 0

Miejskie szwendanie.


Kategoria szosa, samotnie, dzień, <50


  • DST 156.85km
  • Teren 5.00km
  • Czas 06:12
  • VAVG 25.30km/h
  • VMAX 44.20km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 679m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lublin-Ryki-Dęblin-Puławy-Lublin

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 25.05.2014 | Komentarze 0

Na początku roku postanowiłem, że w 2014 postaram się odwiedzić wszystkie 20 stolic powiatów mojego ojczystego województwa. Jest to naprawdę piękny kawał naszego kraju, ale mało go znam. Idea zatem słuszna, ale samo się niestety nie pojedzie. W zimie zaliczyłem dwie pierwsze stolice, Opole Lubelskie i Kraśnik, a dzisiaj przyszła kolej na dwie następne, Ryki i Puławy. Dodatkową motywacją do jazdy był fakt, że dzisiaj był czas poważnych decyzji, a najlepiej mi się myśli na rowerze właśnie.
Droga do Ryk składała się z niewiarygodnie długich prostych sięgających po horyzont. Pewnie projektant tej drogi miał do dyspozycji jedynie linijkę i stąd to wszystko. Przy odrobinie samozaparcia można było policzyć hopki kilkanaście kilometrów do przodu i przyznam, że jest to lekko deprymujące. Oddany w zeszłym roku odcinek ekspresówki S17 między Jastkowem i Kurowem odciążył starą drogę i to do tego stopnia, że zdarzało mi się jechać kilka minut bez napotkania żywego ducha, jak i samochodu. Za Kurowem ruch się zintensyfikował, ale nie było to nic hardkorowego. Na odcinku do Ryk miałem wiatr boczno-czołowy i czołowy, ale pocieszałem się, że druga połowa trasy będzie już z wiatrem. Do Ryk dojechałem na 500 mL pseudocoli i 4 krówkach. Biorąc pod uwagę upały, było to lekkie przegięcie. Z Ryk rzut beretem do Dęblina, a dalsza trasa wzdłuż Wisły prowadząca do Puław to coś pięknego. Płasko, idealny asfalt, a do tego urokliwe krajobrazy. Co prawda pobocza tam nie ma, ale ruch był symboliczny - idyllę psuło jedynie kilku troglodytów na motocyklach, którzy cisnęli po garach, ile fabryka dała. Wiem, że gdyby potrafili czytać, to ten tekst byłby dla nich obraźliwy. Po opuszczeniu Puław zdecydowałem odbić w Końskowoli na południe, żeby uniknąć jazdy do Kurowa i powielania trasy z etapu do Ryk. I był to bardzo dobry pomysł. Drogi co prawda niezbyt dobre, ale przez kilkadziesiąt kilometrów jechałem skąpany w zieleni - pola, sady, krzewy owocowe, uprawy chmielu... Na tym etapie jedna tempówka z japiącymi psami - gdyby tak nie kłapały ryjami, to mogłyby pociągnąć pościg znacznie dłużej. A tak błyskawiczny dług tlenowy i odpuszczenie. W takim stylu nigdy nie dorwą się do żadnej łydki - zdecydowanie niedopatrzenie ze strony właścicieli. Na ostatni odcinek wbiłem się na 830-tkę między Nałęczowem i Lublinem na wysokości Tomaszowic. Nie jest to najbezpieczniejsza droga, ale na tym etapie nie miałem nastroju do szukania alternatywy.
Co do poważnych decyzji wspomnianych na wstępie, to jazda zdecydowanie pomogła. Już wiem, że podczas tygodnia rowerowego w znanej niemieckiej sieci supermarketów szarpnę się na niebieski strój rowerowy.


 photo pow2_zps4cc51a43.gif
This artwork, "Stolice Lubelskich Powiatów Tour 2014", is a derivative of "Mapa administracyjna województwa lubelskiego'' by MaKa (CC BY SA)."Stolice Lubelskich Powiatów Tour 2014" is licensed under CC BY SA by chirality.


Lubelszczyzna w pełnej krasie
Lubelszczyzna w pełnej krasie © chirality

Bociek w okolicach puławskich
Bociek w okolicach puławskich "Azotów" © chirality

Mój rower w Rykach
Mój rower w Rykach © chirality

Wisła koło Dęblina
Wisła koło Dęblina © chirality

Wisła koło Dęblina
Wisła koło Dęblina © chirality

Dziwny krajobraz koło Puław
Dziwny krajobraz w okolicy Puław © chirality

Mój rower w Puławach
Mój rower w Puławach © chirality

Para wodna koło Lublina
Para wodna koło Lublina © chirality




  • DST 35.24km
  • Czas 01:14
  • VAVG 28.57km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 80m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki przed zmrokiem

Piątek, 23 maja 2014 · dodano: 24.05.2014 | Komentarze 0

Aby uniknąć drenujących upałów dnia i ryzykanckich cichociemnych nocy, na standardową pętlę dookoła Zalewu wybrałem się o takiej porze, aby do domu zawinąć tuż przed regularnymi ciemnościami. Wydaje mi się, że w upalne dni jest to optymalna pora na rower. Bonusem jest to, że nadwodne owady jeszcze o tej porze nie wylatują na żer, więc masowych mordów się na nich nie popełnia. Jazda bez dramatów, no może z wyjątkiem przegranego sprintu do kładki z dwoma kilkulatkami na swoich mikroskopijnych bolidach, którzy celowo blokowali mi przejazd. Zdecydowanie nie fair.

Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa


  • DST 35.23km
  • Czas 01:14
  • VAVG 28.56km/h
  • VMAX 40.80km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 83m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki nocą

Czwartek, 22 maja 2014 · dodano: 22.05.2014 | Komentarze 0

Po wczorajszym kręceniu w pełnym słońcu, powtórka z rozrywki nie za bardzo mi się dzisiaj uśmiechała. Wybrałem się więc na objazd standardowej pętelki dookoła Zalewu nocą. Jazda o tej porze ma swój specyficzny urok i nawet oklepana do bólu trasa wygląda wtedy zupełnie inaczej. Rechot żab, tłumy drobnego robactwa rozbijającego się na gębie jak śrut, chrabąszcze kończące żywot na okularach i kasku - na próżno tego szukać za dnia. Okazuje się, że wielu rowerzystów lubi jazdę o tej porze. Niestety, jest wśród nich sporo cichociemnych. Niektórzy tak się konspirują, że nie mają nawet odblasków przy pedałach. I gdyby nie tacy rowerzyści, jazda nocą byłaby czystą przyjemnością.
Nadal nie jestem w stanie zrzucać śladów na Garmin Connect. Rzekomo wystarczy wyczyścić cookies, żeby wszystko działało, ale w moim przypadku to nic nie daje. Dane podróży, mam nadzieję tymczasowo, spisane jedynie z licznika.
EDIT: GC w końcu działa...

Zachód Słońca nad Lublinem
Zachód Słońca nad Lublinem © chirality


Oświetlony DDR nad Zalewem Zemborzyckim
Oświetlony DDR nad Zalewem Zemborzyckim © chirality


Kategoria <50, noc, samotnie, szosa


  • DST 50.46km
  • Czas 01:40
  • VAVG 30.28km/h
  • VMAX 45.10km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 220m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Upalna pętelka

Środa, 21 maja 2014 · dodano: 22.05.2014 | Komentarze 0

Dwa tygodnie temu jazda na rowerze była na granicy hipotermii - dawne, dobre czasy. Teraz trochę wody w wylewających rzekach upłynie, zanim organizm zaadaptuje się do upałów. Standardową 50-km pętlę po południowo-zachodnich okolicach Lublina przełożyłem na późne popołudnie, ale i tak temperaturowo było ostro. Na DDR do i wzdłuż Zalewu Zemborzyckiego ruch jak w dzień targowy w Phnom Penh. Ogólnie jazda jednak bez większych incydentów, ale zdecydowanie drugi bidon by się przydał.
Garmin Connect (GC) kontynuuje swoją małą rewolucję. Jej kolejną ofiarą jest manual upload śladów - opcja ta została usunięta. Niby nic, ale dla użytkowników Linuxa oznacza to niemożliwość analizy i wizualizacji danych, gdyż Garmin Express pod tym systemem operacyjnym nie działa. Ponieważ na forum GC podnoszą się bunty, więc mam nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy. Póki co, pozostaje spisywanie danych z licznika.
EDIT: GC w końcu działa...





  • DST 35.21km
  • Czas 01:13
  • VAVG 28.94km/h
  • VMAX 44.10km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 80m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kulka mielona

Wtorek, 20 maja 2014 · dodano: 20.05.2014 | Komentarze 0

Wczoraj w moim MTB zaniepokoił mnie stan sterów (rower wiekowy, więc stery klasyczne). Dzisiaj je rozebrałem i kulki sypały się z wianków jak groszki. Podczas ostatniego remontu użyłem jakiegoś lewego smaru, który gdzieś był zniknął. W konsekwencji kulki starły się na miskach. Niestety, w moim lokalnym sklepie rowerowym nie było łożysk pod jednocalowe rury sterowe, a ponieważ po mieście nie chciało mi się łazić, więc z braku laku kupiłem, co było i przełożyłem nowe kulki do starych wianków. Jako smaru użyłem Bike Grease 2000 szwajcarskiego Motorexu. Ma on charakterystyczny kolor i opalizację - często coś podobnego widuję na fabrycznie nowych elementach osprzętu Shimano. Po tych zabiegach sterowność roweru wydawała się taka, jak być powinna. Do jazdy testowej wybrałem się na standardową pętelkę dookoła Zalewu Zemborzyckiego. Bardzo ciepło i wilgotno, ale chmury litościwie zakrywały słońce. Na ścieżce wiodącej do Zalewu siadł mi na kole jakiś biker. Gdy gestem ręki zaprosiłem go w końcu na czoło, nie zareagował i dopiero danie lekko po hamulcach zachęciło go do wyjścia na zmianę. W sumie dobrze, bo wiatr był dzisiaj nieprzewidywalny. W drodze powrotnej, w okolicach klubu jeździeckiego, nieomal partycypowałem w czołówce. Jest tam ślepy zakręt, wręcz stworzony do tego typu zdarzeń, no i właśnie na nim wyjechał mi z naprzeciwka zawodnik jadący lewą stroną DDR. Albo Anglik, albo idiota. Ledwo udało mi się wyhamować i odbić na chodnik. Anglikowi nie zadrgała nawet powieka, taki był twardy. Życie.

Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa


  • DST 56.97km
  • Czas 02:05
  • VAVG 27.35km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 323m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pętelka z Rowerowym Lublinem

Poniedziałek, 19 maja 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 0

Po powrocie z rundki dookoła Zalewu Zemborzyckiego, zmieniłem rower na górski i wybyłem na ustawkę Rowerowego Lublina. Na MTB nie kręciłem prawie miesiąc, więc rowerek wydawał mi się początkowo lekko obcy. Pierwsze przejechane metry uświadomiły mi, że koniecznie muszę przesmarować i wyregulować stery, bo kierownica prowadzi się wielce nieprzyzwoicie. Na starcie stawiło się pięciu rowerzystów na góralach i rowerach crossowych/trekkingowych (żeby było jasne, każdy miał tylko jeden rower - nikt nie odważył się jechać na MTB i crossie jednocześnie). Po drodze przyłączyło się jeszcze dwóch bikerów na rowerach szosowych - konsekwencją tego miszmaszu było lekko szarpane tempo. No ale dzięki temu wyjazd wszedł trochę w nogi. Jako bonus jazdy w grupie można się było bez większych wyrzutów tzw. sumienia powozić na kole. Teraz wiem, że muszę zdecydowanie częściej jeździć na góralu, bo jazda na szosówce cholernie rozleniwia. Jechałem z kamerą i jakieś tam filmiki strzeliłem - zdjęcia poniżej to stopklatki z owych.


DDR w lesie Dąbrowa - ciasno
DDR w lesie Dąbrowa -trochę ciasno © chirality

Takie monstra się łykało - wjazd do Osmolic
Takie monstra się łykało - wjazd do Osmolic © chirality

Kolorowy peleton koło Lublina
Kolorowy peleton gdzieś koło Lublina © chirality

Podwójna co?
Podwójna co? Grupa przecina DK19 © chirality

Logo Rowerowego Lublina
Logo Rowerowego Lublina na karku Jurka © chirality

Piotr wiezie na kole kamerzystę
Piotr wiezie na kole kamerzystę - dzięki! © chirality

Nie ma dziury, której nie można załatać
Nie ma dziury, której nie można załatać © chirality

Nie ma dziury, której nie można załatać
Nie ma dziury, której nie można załatać © chirality