Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



Wpisy archiwalne w kategorii

kapeć

Dystans całkowity:1623.40 km (w terenie 13.30 km; 0.82%)
Czas w ruchu:60:56
Średnia prędkość:26.64 km/h
Maksymalna prędkość:50.40 km/h
Suma podjazdów:4594 m
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:90.19 km i 3h 23m
Więcej statystyk
  • DST 23.74km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:02
  • VAVG 22.97km/h
  • VMAX 38.20km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • Podjazdy 66m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Środa, 19 lutego 2020 · dodano: 27.02.2020 | Komentarze 0

Pogoda nadal trzyma fason, więc pojechałem na rundkę dookoła Zalewu tuż przed zachodem słońca. Od południowego-zachodu sunęły gęste chmury, ale na szczęście deszcz mnie na trasie nie złapał. Końcówka już w ciemnościach, a następnego ranka zauważyłem z tyłu kapcia.

  • DST 95.42km
  • Teren 5.00km
  • Czas 04:01
  • VAVG 23.76km/h
  • VMAX 38.60km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 454m
  • Aktywność Jazda na rowerze

XXIV Lubartowskie Święto Roweru

Niedziela, 25 czerwca 2017 · dodano: 06.07.2017 | Komentarze 0

W samo południe pojechałem do Lubartowa na coroczną imprezę gromadzącą tysiące rowerzystów, którzy celebrują swój ulubiony środek lokomocji poprzez objazd jednej lub kilku wyznaczonych przez organizatora tras. W tamtym roku mnie tam nie było, bo dzień wcześniej upodliłem się na dosyć długiej trasie, więc w tym obecność była poniekąd obowiązkowa. Do celu dotarłem przez Krasienin i Nasutów, gdzie wbiłem się na jedną z tras ze sporym odcinkiem leśnym. W samym Lubartowie poszedłem na łatwiznę i przejechałem najkrótszą z możliwych (17 km) pętelek z punktem kontrolnym przed zespołem pałacowym w Kozłówce. Po dotarciu do mety odebrałem tradycyjną koszulkę, zjadłem podwójną porcję darmowej grochówki i ruszyłem w drogę powrotną DK19. Skwar lejący się z nieba w połączeniu z niesprzyjającym wiatrem sprawił, że jechało się tak sobie, no ale jakoś doturlałem się do domu.
Dzisiejszy przejazd popełniłem byłem na nowym góralu i pomimo że jest on w wersji bardzo podstawowej (Kross Level A3 z 2015 roku), to wrażenia z jazdy były super. Pomijam fakt, że nowy napęd bije na głowę ten zarżnięty w moim starym góralu. Rower w prowadzeniu sprawia wrażenie jednolitej całości, a nie zbioru elementów, z których każdy pracuje, jak chce. Jest to mój pierwszy rower z hamulcami tarczowymi i amortyzatorem. W porównaniu z hamulcami szczękowymi ich tarczowe odpowiedniki są bardzo ostre i reagują na nawet delikatne muśnięcie klamki. Będę się musiał do tego przyzwyczaić, bo na trasie kilka razy tylne koło mi uciekało, gdy mocno ściskałem klamki, jak to mam w zwyczaju w swoim starym rowerze. Amortyzację miałem okazję przetestować jedynie na krótkim odcinku terenowym w lesie, ale różnicę przy pracującym amortyzatorze dało się zdecydowanie odczuć. Jedyny zgrzyt w tym sielankowym obrazie pojawił się po powrocie do domu, gdzie zauważyłem, że w przedniej oponie mam lekkiego kapcia. Zająłem się jego łataniem i okazało się, że wpakowana do opony dętka była skręcona w okolicy zaworu o 360 stopni i wyglądała jak pęto serdelków. Oczywiście przebicie czy też przetarcie nastąpiło na tym feralnym skręceniu. Naprawdę trzeba mieć talent, żeby odstawić taką fuszerkę. A ponieważ nie wiedziałem, czy te same złote rączki nie robiły mojego tylnego koła, sprawdziłem i je. Tutaj, na szczęście, dętka była włożona dobrze. Przy okazji wyłamałem plastykową osłonę między kasetą a szprychami, bo raczej do niczego się w moim rowerze nie przyda. Mam też plastykową osłonę na korbie, ale tutaj ręka mi zadrżała. Nie tak dawno nadziałem się łydką na odsłonięty blat, a taka osłona jest w stanie temu zapobiec.
Wiem, że na tradycyjne pętelki dookoła Zalewu Zemborzyckiego na moim starym góralu już nie wrócę, bo nie ma to sensu – nowy rower skutecznie wybił mi to z głowy. Stary wykorzystam jeszcze transportowo przez kilka dni, a potem rozbiórka, malowanie i składanie na nowo. Planuję go używać głównie jako roweru wyprawowego, bo jest on jedynym w mojej stajni przystosowanym pod sakwy. Do tego jego prostota budowy może się okazać z dala od domu nie lada atutem.


Zespół pałacowy w Kozłówce
Zespół pałacowy w Kozłówce © chirality



  • DST 26.92km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:07
  • VAVG 24.11km/h
  • VMAX 36.30km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 116m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie i Zalew Zemborzycki

Wtorek, 23 maja 2017 · dodano: 28.05.2017 | Komentarze 0

Transportowo po mieście, a pod wieczór pętelka dookoła Zalewu. Wyjechałem tuż po lekkich opadach deszczu, ale na trasie było generalnie sucho. Przejazd w miarę spokojny, ale na powrocie znad zapory atak déjà vu. Podobnie jak dobre kilka tygodni temu zacząłem z niej zjeżdżać przed tym samym rowerzystą. Wtedy miał ochotę na spinanie się, więc założyłem, że tym razem będzie podobnie. Było. Dzięki temu sporo się powiozłem. A że do wyścigu przyłączył się jeszcze jakiś szosowiec, więc było trochę skakania z koła na koło. Gdzieś na trasie musiałem przebić dętkę, ale powietrze uchodziło na tyle wolno, że kapcia zauważyłem dopiero następnego dnia.




  • DST 5.25km
  • Czas 00:19
  • VAVG 16.58km/h
  • VMAX 29.90km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 29m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie

Poniedziałek, 5 września 2016 · dodano: 05.09.2016 | Komentarze 0

Transportowo po mieście w bardzo jesiennej aurze. Zaledwie kilka kilometrów, ale i tak przemoczył mnie deszcz. Żeby tego było mało, z kilometr od domu złapałem kapcia, ale jakoś doturlałem się do celu. Ech!





  • DST 49.59km
  • Czas 01:49
  • VAVG 27.30km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 146m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Środa, 27 kwietnia 2016 · dodano: 04.06.2016 | Komentarze 0

Podregulowałem trochę szosówkę po wczorajszej jeździe próbnej i podjechałem nad Zalew kręcić kółka. Na pierwszym jadąc przez Dąbrowę wpakowałem się w jakąś szczelinę. Tak rowerem telepnęło, że spodziewałem się snake'a. W sumie wyszły trzy kółka. Miało być więcej, ale na początku czwartego, gdy już wturlałem się na ul. Żeglarską, poczułem subtelności tekstury asfaltu pod przednim kołem. Jednak kapeć. W pierwszym odruchu miałem zamiar naginać do domu z buta. Koniec końców zaryzykowałem i prawie 5 km udało mi się podjechać na mięknącej dętce. Końcówka, ale nie więcej jak kilometr, już z buta, bo koło zaczynało pływać na zakrętach.




  • DST 23.54km
  • Czas 00:51
  • VAVG 27.69km/h
  • VMAX 37.70km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 106m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kapeć nad Zalewem Zemborzyckim

Niedziela, 25 października 2015 · dodano: 08.01.2016 | Komentarze 0

Miała być prawie standardowa pętla dookoła Zalewu z dodatkową pętelką przez Polanówkę. Niestety po ~20 km złapałem kapcia, a że jechałem zupełnie bezbalastowo jeśli chodzi o łatki, pompki, itp., więc czekał mnie 10-km spacer do domu z buta. Biorąc pod uwagę porę roku, pogoda w porządku, bo nawet pojawiło się słońce. Wiatr SW trochę dokuczał, ale łba nie urywał. Na DDR do Zalewu miejscami zwały liści, a do tych po ostatniej glebie mam lekki uraz. Wzdłuż Zalewu wiózł mi się na kole jakiś góral, ale po kilku kilometrach nasze drogi się rozjechały. Po wyjeździe z Polanówki jazda stała się trochę ciężkawa, a gdy na wysokości Dąbrowy zaczęło mi odczuwalnie bić tylne koło wiedziałem, że już pozamiatane. Spacerek do domu nawet przyjemny. Przeszedłem się po lesie, co miało swoje dobre strony. Mogłem się przekonać, że leśne dukty, które zrujnowała zeszłoroczna wycinka, wróciły do stanu używalności i pewnie niedługo się nimi góralem przejadę. W lesie sporo grzybiarzy i z ciekawości poprzyglądałem się trzonkom grzybów, których kępy okalające pnie drzew dopiero co ktoś wykosił. Pewnie ten ktoś wierzył, że zbiera opieńki, ale nic bardziej mylnego. Szczęście w nieszczęściu, że pomimo tego, iż wiele gatunków saprofitów jest trujących, to raczej się po nich z tego świata nie schodzi. No ale epicka sraczka na pewno zrujnuje opinię Bogu ducha winnym opieńkom. Przez przesunięcie czasu, mrok złapał mnie jeszcze na DDR biegnącej od Zalewu – trochę źle, że o siedemnastej robi się ciemno jak w ….


Prostowanie haka na oko
Prostowanie haka na oko © chirality



  • DST 35.27km
  • Czas 01:16
  • VAVG 27.84km/h
  • VMAX 48.50km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 79m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Niedziela, 26 kwietnia 2015 · dodano: 13.01.2016 | Komentarze 0

Standardowa pętelka dookoła Zalewu. Bardzo ciepło, ale momentami lekki deszcz. Na trasie nieprzebrane tłumy rowerzystów i ogólnie kabaret, więc o normalnym kręceniu można było zapomnieć. Na starym moście na Bystrzycy odbywała się jakaś uroczystość religijna, więc i tam na DDR tłumy ludzi. W jednym z opowiadań Lema jest opisana historia kapitana statku kosmicznego, ku któremu leci z naprzeciwka kursem na zderzenie inny statek kosmiczny. Gdy kapitan robi unik, to drugi statek reaguje w ten sposób, że nadal pozostaje na kursie kolizyjnym. Jakoś przyszło mi to opowiadanie do głowy, podczas spotkania z jadącą z naprzeciwka rowerzystką. Reguła, żeby trzymać się prawej jest tylko pozornie prosta. W domu zorientowałem się, że w tylnej dętce mam jakieś małe przebicie. Szarpnąłem się na nową, grubszą, więc może teraz przetarcia bedą rzadsze. Oby, bo od tego kleju do łatek już kręci mi się w głowie.


Siedemnaście mgnień wiosny, mgnienie nr 6: Szafirek
Siedemnaście mgnień wiosny, mgnienie nr 6: Szafirek © chirality



  • DST 50.39km
  • Czas 01:46
  • VAVG 28.52km/h
  • VMAX 45.20km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 218m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubelska pętelka

Sobota, 11 kwietnia 2015 · dodano: 12.04.2015 | Komentarze 0

Kwiecień plecień w końcu przyniósł trochę prawdziwego lata. Postanowiłem objechać standardową 50-km pętlę na południowy-zachód od Lublina. Południowy wiatr trochę dokazywał, ale momentami też zdecydowanie pomagał. Na DDR wiodącej nad Zalew ruch jak w dzień targowy w Hanoi - podejrzewam, że w wakacyjne weekendy ta trasa bedzie zakorkowana na cacy. Z ulgą wskoczyłem na drogę publiczną, gdzie bolidy Lubelskiego Roweru Miejskiego raczej się nie zapuszczają. Na trasie spotkałem KermitOZ'a na nowym rowerze i przejechaliśmy wspólnie kilka kilometrów. Końcówka po DK19 już samotnie, ale z wiatrem. Na zjeździe z jakiegoś wiaduktu zauważyłem zbliżające się na podporządkowanej dwa samochody i pomyślałem, że pewnie wymuszą pierwszeństwo, co oczywiście nastąpiło. Delikwent w furgonetce wturlał się na główną i zaczął wykonywać lewoskręt. Strasznie się z tym ociągał, przez co rozciągnął mi w poprzek jezdni linkę holowniczą, do której uwiązany był drugi samochód. Gdybym jej nie zauważył, to byłaby klasyczna dekapitacja, o której pisują w kolorowych czasopismach. Zawodnik z holowanego pojazdu zaczał drzeć mordę i wymachiwać łapami. Cyrk totalny, a ludzie zupełnie bez wyobraźni. Przed samym Lublinem odbywa się ostra wycinka drzew. Podejrzewam, że robią miejsce pod kolejny fragment obwodnicy. Na trasie złapałem w tylnej dętce przebicie, ale na tyle małe, że dopiero w domu zorientowałem się, że coś jest na rzeczy.


50-km pętlę

  • DST 35.12km
  • Czas 01:16
  • VAVG 27.73km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 97m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Poniedziałek, 9 marca 2015 · dodano: 10.03.2015 | Komentarze 0

Standardowa pętelka dookoła Zalewu. Znowu trochę wiało z południowego-zachodu, ale kompensowały to pustki na DDR. Po przyjeździe do domu zauważyłem kapcia na przodzie. Umęczoną w poprzednim sezonie oponę z tyłu przełożyłem kilka tygodni temu na przód i miałem nadzieję, że jeszcze kilka kilometrów z niej wyduszę. Ten kapeć przekonał mnie jednak, aby z oponą definitywnie się pożegnać, co też nastąpiło.
W Tesco trwa promocja gadżetów rowerowych. Dla ciekawości kupiłem tamtejszą dętkę szosową, bo podobno Sagan na takiej jeździ. Podobno. Dętka kosztuje 7 zł, więc bardzo niewiele. Waży 142 g, podczas gdy np. Michelin Airstop A1 93 g. Świra na punkcie zaniżania masy roweru nie mam, ale internety twierdzą, że właśnie masa elemetów obrotowych (tj. kół) ma duże znaczenie. Tak czy owak, kiedyś się na tescowej dętce powożę, aby sprawdzić, czy te 50 g robi odczuwalną różnicę.


Krokus w rozkwicie
Siedemnaście mgnień wiosny, mgnienie nr 2: Krokus w rozkwicie © chirality



  • DST 164.77km
  • Czas 06:23
  • VAVG 25.81km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 317m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jezioro Wytyckie

Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 12.11.2014 | Komentarze 0

Po wycieczce nad jezioro Dratów w ramach objazdu podlubelskich akwenów, tym razem postanowiłem udać się nad Jezioro Wytyckie, które jest obszarowym liderem Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. Z Lublina wyjechałem tuż po południu i mogłem się tylko cieszyć z pięknej słonecznej pogody. Nie zdążyłem jednak jeszcze wyjechać z miasta, a już złapałem kapcia. Pomimo tego, że miałem zapasową dętkę, to jednak załatałem tę przebitą, aby ewentualnego kolejnego kapcia złapanego nocą móc naprawić sprawniej. Na szczycie zjazdu w Ciecierzynie wyprzedziłem parę rowerzystów i trochę zdeprymowało mnie to, że jeden z nich siadł mi zbyt ciasno na kole - gdybym podczas zjazdu musiał gwałtownie hamować, byłoby nieciekawie. W Niemcach odbiłem na wschód w stronę Jawidza, a następnie wzdłuż Wieprza dotarłem do Łęcznej. Podróż kontynuowałem drogą włodawską i po minięciu Jeziora Głębokiego odbiłem na północny-wschód. Do celu chciałem dotrzeć przed zachodem Słońca, a ponieważ naprawa kapcia trochę plany nadwyrężyła, więc darowałem sobie wszelkie postoje. W okolice Jeziora Wytyckiego dotarłem na styk i przez chwilę martwiłem się, czy uda mi się dostać na jego brzeg. Jezioro to wygląda od wschodu jak warownia - od cywilizacji oddziela je wysoka grobla, u podnóża której płynie niewielka rzeczka Włodawka robiąca za fosę. Na szczęście po odbiciu na Wólkę Wytycką i przekroczeniu Włodawki znalazłem się przy grobli. Nad samym jeziorem nie zabawiłem długo, bo bezczynność zaczynała mnie wychładzać. Cała droga powrotna już na lampkach. Ponieważ podczas tego wyjazdu chciałem zatoczyć pętelkę dookoła Poleskiego Parku Narodowego, więc pociągnąłem dalej drogą włodawską do miejscowości Kołacze, gdzie odbiłem na zachód w kierunku Sosnowicy, w której skręciłem na południe w kierunku Łęcznej. Kilka kilometrów przez Ludwinem zawinąłem na stację benzynową, gdzie z ulgą uzupełniłem płyny, bo pragnienie już od wielu kilometrów mi uwierało. Odcinek Łęczna-Lublin to już standard, a intensywny ruch samochodowy połączony z brakiem pobocza nie pozwalał na chwilę relaksu. Na tej trasie znajduje się czarny punkt z tablicą informującą o liczbie ofiar śmiertelnych i rannych. Pomyślałem sobie, że ta tablica robiłaby większe wrażenie, gdyby liczby ofiar były napisane kredą, a nie farbą. W Lublinie nad Bystrzycą kotłowała się mgła i ciągnęło takim chłodem, że poczułem ulgę, gdy w końcu dotarłem do domu.

Małe ale głębokie - Jezioro Głębokie koło Cycowa
Małe ale głębokie - Jezioro Głębokie koło Cycowa © chirality

Zachód Słońca nad Jeziorem Wytyckim
Zachód Słońca nad Jeziorem Wytyckim © chirality

Śluza na Włodawce. W tle grobla Jeziora Wytyckiego
Śluza na Włodawce. W tle grobla Jeziora Wytyckiego © chirality

Elementy napędu śluzy na Włodawce
Elementy napędu śluzy na Włodawce © chirality

Elementy napędu śluzy na Włodawce
Elementy napędu śluzy na Włodawce © chirality

Jezioro Wytyckie
Jezioro Wytyckie © chirality

Jezioro Wytyckie
Jezioro Wytyckie © chirality

Nad Jeziorem Wytyckim
Nad Jeziorem Wytyckim © chirality

Jezioro Wytyckie
Jezioro Wytyckie © chirality