Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2017

Dystans całkowity:326.32 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:15:34
Średnia prędkość:20.96 km/h
Maksymalna prędkość:42.20 km/h
Suma podjazdów:1937 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:65.26 km i 3h 06m
Więcej statystyk
  • DST 32.62km
  • Czas 01:27
  • VAVG 22.50km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 265m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dys

Niedziela, 19 listopada 2017 · dodano: 20.11.2017 | Komentarze 0

Sucho, więc pojechałem w dolinę Ciemięgi pobujać się po tamtejszych pagórkach. Wyjechałem późno i krwawy zachód słońca złapał mnie jeszcze w Lublinie. Zaliczyłem w okolicach Dysa dwa podjazdy i poczułem się spełniony, więc przez Choiny skierowałem się do bazy. Jeżeli chodzi o komfort termiczny, to ubrany byłem na styk. Jedynie podczas zjazdów w dolinę rzeki styki puszczały i robiło się lekko zimno.

Kategoria <50, dzień, noc, samotnie, szosa


  • DST 64.73km
  • Czas 02:54
  • VAVG 22.32km/h
  • VMAX 37.50km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 356m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chmiel

Czwartek, 16 listopada 2017 · dodano: 19.11.2017 | Komentarze 0

Za cel dzisiejszego wyjazdu obrałem pagórki między Piotrkowem a Chmielem. Niby kilka stopni cieplej, niż wczoraj, ale po zachodzie słońca i tak zrobiło się przenikliwie zimno. Do celu dojechałem standardową trasą przez Prawiedniki, Czerniejów i Jabłonną. Ruch na DW835 nadal niewielki dzięki prowadzonym na jej dalszym odcinku pracom modernizacyjnym. Skrzyżowanie z DW836 również doczekało się nowego asfaltu i gdy w tę drogę skręcałem akurat malowali znaki poziome dosyć intensywnie pachnącą farbą. Niestety za skrzyżowaniem asfalt wrócił do normy, więc na podjazdach, a szczególnie zjazdach, trochę telepało. Powrót już regularną nocą przy dogorywającej lampce. Ale nie było tragedii, bo w mijanych siołach oświetlone ulice, a asfalt bardzo dobrej jakości. Nie obyło się bez wyścigu z psem – musiałem trochę wdepnąć w pedały, bo zawodnik obrał trajektorię prosto pod moje przednie koło. W Skrzynicach powitał mnie znak zakazu ruchu ze względu na remont mostu na Skrzyniczance. Już myślałem, że czeka mnie objazd, ale jakiś autochton zapewnił mnie, że da się ten rozkopany kawałek wziąć z buta. Dało się i w Czerniejowie wbiłem się ponownie na DW835, którą dociągnąłem do samego Lublina. Przyjemna przejażdżka, chociaż druga połowa na lekkim wychłodzeniu.


Kategoria 50-100, dzień, noc, szosa, samotnie


  • DST 40.93km
  • Czas 01:52
  • VAVG 21.93km/h
  • VMAX 40.80km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 302m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dys

Środa, 15 listopada 2017 · dodano: 18.11.2017 | Komentarze 0

Tuż przed zachodem słońca pojechałem w dolinę Ciemięgi. Po raz pierwszy zaliczyłem tam podjazd do Bernatówki, który odkryłem podczas wczorajszego wypadu. Jego początek wydawał się dosyć sztywny, bo wchodził jak po grudzie. Kładę to jednak na karb zbliżania się do okresu hibernacyjnego. Do tego dołożyłem dwa inne podjazdy i zwinąłem się do domu.

Kategoria <50, dzień, noc, samotnie, szosa


  • DST 35.70km
  • Czas 01:42
  • VAVG 21.00km/h
  • VMAX 37.40km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • Podjazdy 288m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dys

Wtorek, 14 listopada 2017 · dodano: 15.11.2017 | Komentarze 0

Zimno, ale przynajmniej sucho. No a że przez najbliższe miesiące raczej cieplej nie będzie, więc pojechałem do doliny Ciemięgi w okolicach Dysa. Po raz pierwszy zjechałem do niej przez Bernatówkę. Znaki straszyły końcem twardej nawierzchni, ale ciągnęła się ona do samego dna, a przy szybko gęstniejącej szarówce wąska i kręta droga sprawiała niezłe wrażenie. Przy najbliższej okazji postaram się pokonać ten kawałek w przeciwnym kierunku, bo wydawało mi się, że jest tam dosyć stromo. W dolinie ustąpiłem pierwszeństwa jakiemuś pojazdowi i turlającemu się za nim kołpakowi, który tenże pojazd był zgubił. W Dysie odhaczyłem dwa podjazdy, pościgałem się z psem i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku udałem się do domu. Niestety po czterech latach wiernej służby jeden z moich akumulatorów typu 18650 padł i jego pojemność jest tak niska, że na średnim trybie bocialarka świeci najwyżej 10 minut, gdy dawniej dawała radę całą letnią noc. Na rynku jest szeroki wybór takich ogniw, ale sporo z nich to chińskie podróbki z deklarowaną pojemnością, która nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym.


Kategoria <50, dzień, noc, samotnie, szosa


  • DST 152.34km
  • Czas 07:39
  • VAVG 19.91km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 726m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chełm

Środa, 1 listopada 2017 · dodano: 01.11.2017 | Komentarze 0

Tradycyjny pierwszolistopadowy wyjazd na wschodnie rubieże kraju. Pogoda o tej porze roku to wielka loteria i tym razem nie było inaczej. Planowałem start bladym świtem, aby zamknąć całą eskapadę do zachodu słońca, ale z rana solidnie padało. W konsekwencji dom opuściłem grubo po dziesiątej. Na ulicach miasta tłoczno, ale DDR w okolicach cmentarza na Majdanku znacznie ułatwiła przejazd. Gardło musiałem jednak trochę zedrzeć, bo ludzi wszędzie pełno. Jakoś specjalnie zimno nie było (nieco dalej w Piaskach tablica na rondzie pokazywała 7.6 ºC, co nie jest złą temperaturą na początek listopada), a że solidnie się opatuliłem, więc po kilku kilometrach zacząłem się gotować. Na rogatkach Lublina zrzuciłem więc to i owo, i resztę trasy pokonałem jedynie w koszulce termicznej i kurtce, co w zupełności wystarczyło. Do Chełma przejazd z mocnym wiatrem w plecy, ale mnie to specjalnie nie cieszyło, a wręcz przeciwnie, bo wieszczyło ciężki powrót. W mieście dosyć sprawnie objechałem cmentarze i jakoś wyjątkowo długo się na nich nie zatrzymywałem, bo bezczynność w takich warunkach to nieuchronne wychłodzenie. W drogę powrotną ruszyłem dobrą godzinę przed zmierzchem. Czołowy wiatr nie dawał ani chwili wytchnienia, ale co do zasady z nim nie walczyłem. Gdy przybierał na sile, jechałem wolniej. Na DK12 ruch bardzo intensywny i generalnie by mnie to jakoś specjalnie nie martwiło, bo pobocze jest tam przyzwoite. Jednak po zachodzie słońca zorientowałem się, że padła mi główna tylna lampka. Pozostała jedynie druga, która mocą nie zachwyca. No i z tego powodu przejazd do Piask w lekkim stresie. W okolicach Dorohuczy, gdzie notorycznie dochodzi do tragicznych wypadków, mijałem liczne przydrożne krzyże oświetlone zniczami. Dusza wiozła mi się tam na ramieniu. Odetchnąłem z ulgą dopiero w Piaskach, bo na serwisówce ekspresówki do Lublina ruch jest zwykle znikomy. Do celu dotarłem przed dwudziestą. Podsumowując, wyjazd dał mi trochę w kość ze względu na bezlitosny wiatr. Jednak nie narzekam, bo prognozy zapowiadały popołudniowy deszcz, a rozpadało się, gdy byłem już w domu.