Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



  • DST 236.89km
  • Czas 12:46
  • VAVG 18.56km/h
  • VMAX 39.30km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 1352m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Skok przez trzy granice: Na Zakarpacie!

Czwartek, 18 sierpnia 2016 · dodano: 26.02.2017 | Komentarze 0

Pobudkę po ciężkim dniu zrobiłem przed szóstą, szybko się ogarnąłem i opuściłem hotel tuż po siódmej. Zimno i lekka mgła, więc jak na połowę sierpnia warunki marne. No ale mogło być zdecydowanie gorzej. Drogi dosyć puste, więc z miasta wydostałem się w miarę sprawnie i dobrej jakości drogą magistralną M-06 skierowałem się do Stryju. Na otwartym terenie zrobiło się odczuwalnie chłodniej i temperatura spadła do mizernych 7 stopni. Jakby tego było mało, mgła zaczęła szybko gęstnieć. Doszło do tego, że gdy tuż za Lwowem trafiłem na serię niewielkich ostrych wzniesień, to będąc na szczycie nie widziałem ich dna. Włączyłem pełne oświetlenie i próbowałem w tych warunkach jechać, ale za Lipnikami rozsądek zwyciężył i zrobiłem na poboczu dwudziestominutowy postój. Aby nie marnować czasu, przeczyściłem i nasmarowałem napęd, który po błotach dnia poprzedniego był w opłakanym stanie. Dobrze, że przynajmniej smar do łańcucha z domu zabrałem. Koniec końców wschodzące słońce zaczęło z wolna rozganiać mgłę, więc ruszyłem w dalszą drogę. Wyprzedził mnie tutaj już kolejny na ukraińskiej ziemi szosowiec, który pomimo złych warunków jechał bez jakichkolwiek świateł. Spotkałem go ponownie, gdy kilkanaście kilometrów dalej zrobił nawrót. W okolicach Drochowyża minąłem też dwóch sakwiarzy. Chyba Polaków, bo sakwy mieli bardzo podobne do moich. Jadący z tyłu wydawał się być zdrowo ujechany, co mnie trochę zmartwiło, bo zapewne zmierzałem tam, gdzie to ujechanie nastąpiło. Za Rozwadowem przekroczyłem Dniestr i już wtedy zaczęły majaczyć na horyzoncie zarysy Karpat. Moje pierwsze góry, przez które będę próbował przejechać! Na wjeździe do Stryju nie powitał mnie nawet pies z kulawą nogą. Nie powitał, bo wystrzelił zza jakiegoś ogrodzenia i udał się za mną w pościg. Pomimo że tylną nogę miał dziwacznie złamaną i łapę zawiniętą do tyłu, dosyć długo nie odpuszczał. Szacunek za upór, ale nagana za atakowanie bezbronnego. W mieście chciałem poszukać klocków hamulcowych, ale obawiałem się, że bariera językowa będzie nie do przeskoczenia. Na szczęście dostrzegłem budynek z biało-czerwonym szyldem, na którym widniał napis Centrum Kultury Polskiej. Pracujący tam ludzie, z którymi mogłem się normalnie dogadać, rozrysowali mi drogę do serwisu rowerowego. Znalazłem go szybko, bo znajdował się tuż obok polskiego kościoła. Bardzo staroświecki warsztat, w którym było na składzie to, czego szukałem. W walce z inflacją ceny na etykietach były podane w dolarach, które mechanik przeliczał na hrywnie po aktualnym kursie. -Kitajskie gówno, ale lepsze, niż to, co masz - powiedział z zadziwiającą szczerością szef tego przybytku wręczając mi klocki. Zaczął obmacywać mój rower i gderać, że powinienem przesmarować linki hamulców i przerzutek, itp., więc czym prędzej się stamtąd zmyłem. Małe klocki w sakwie, a duży ciężar z serca. Z entuzjazmem ruszyłem w dalszą drogę, tym bardziej, że pogoda wypiękniała. Jadąc doliną rzeki Stryj zaczęły otaczać mnie na flankach, na razie niepozorne, pagórki Beskidów Brzeżnych. Gdy przejęła mnie rzeka Opór, znalazłem się w Beskidach Skolskich i mijane górki były już zdecydowanie wyższe. Ciułając mozolnie metry w pionie dotarłem do pomnika trębaczy na przełęczy Wrota Tucholskie (441 m). Byłem więc wyżej, niż poprzedniego dnia na Czartowskiej Skale. Na pomniku brakowało posągu żołnierza, ale powiewała na nim ukraińska niebiesko-żółta obok upowskiej czarno-czerwonej. Pozostało mi mieć nadzieję, że w górach nie operuje jakakolwiek aktywna partyzantka. Rozsądek nakazywał coś zjeść, więc w Skolem zatrzymałem się w restauracji na tradycyjny ukraiński obiad. Coś w mowie rąk poszło nie tak i na moim talerzu wylądowały z jakiegoś powodu dwa kotlety. Jeden z nich miał tyle szczęścia, że pokonał w tylnej kieszonce koszulki całe Karpaty. O ile wcześniej podjazdy były bardzo łagodne, to za Skolem zrobiły się już znacznie dłuższe i bardziej strome. No ale ponieważ ta trasa jest przeznaczona dla ciężkiego ruchu towarowego, o obscenicznych gradientach nie mogło być mowy. Ukraińskie znaki ostrzegające przed stromymi podjazdami i spadającymi kamieniami są bardzo podobne i z daleka ciężko je odróżnić. -Lepiej żeby to była lawina - zaklinałem w myślach rzeczywistość, gdy w oddali pojawiał się któryś z nich. Jak zwykle przydrożny handel kwitł i na skraju lasów mijałem wielu sprzedawców grzybów. Po przepełnionych koszach i rozmiarach owocników widać było, że jest ich wysyp. Nie mogłem się powstrzymać i zatrzymałem się przed jedną z handlujących grupek. Dzięki temu dowiedziałem się, że kozak to kozarik, borowik to biłyj grib, a kurka to lisiczka. Nie wierzę, że grzybiarze chodzą po tamtejszych lasach poziomicami, więc trzeba mieć niezłą kondycję na takie hobby. Pomiędzy Tucholką i Nagórnym, na granicy Beskidu Skolskiego i Grzbietu Wododziałowego, znalazłem się w najwyższym punkcie dzisiejszej trasy (797 m, czym już zdecydowanie poprawiłem rekord z wczoraj). Ponieważ kilometr dalej w Dolnówce trafiłem w lesie na urokliwe miejsce postojowe z pięknym widokiem na góry, więc zrobiłem tam przerwę na odpoczynek i wymianę klocków. Spodziewałem się, że wkrótce będę hamulców bardzo potrzebował i tak też było. Generalnie do końca dnia miałem potem z górki, chociaż zdarzyło się też kilka konkretnych podjazdów. Jeden z nich, za Iwaszkowcami, wiódł na Przełęcz Latorycką stanowiącą granicę obwodów lwowskiego i zakarpackiego. Potem czekał mnie zjazd w dolinę Latoricy, której wartki strumień towarzyszył mi przez resztę dnia. Rzeka przeplatała się z jezdnią, więc co chwila pokonywałem most. Doszło do tego, że zbliżając się do kolejnego zakładałem się sam ze sobą, że pod nim będzie płynęła Latorica. Zakłady zawsze wygrywałem. A na ruchliwym skrzyżowaniu dróg za Nyżnymi Worotami najechałem na policyjną (a może jeszcze milicyjną) blokadę. Sprawdzali na niej każdy pojazd, ale mnie przepuścili bez zawracania gitary. Akcja policji mogła mieć coś wspólnego z broniącym dostępu do Połoniny Równej podjazdem, który znajdował się tuż za rozstajem dróg. Jak na standardy tej trasy był on wyjątkowo stromy, więc niektóre objuczone ciężarówki mogły mieć z nim problemy. O ile na północnym stoku Karpat zalesienie było niewielkie, o tyle na południowym drzewa rządziły. Zalesione pagórki zbliżyły się do siebie i droga stała się zielonym tunelem. Czułem się w nim lekko stłamszony i po kilkunastu kilometrach zacząłem tęsknić za otwartymi przestrzeniami. W prześwitach wiele polan było porośniętych barszczem sosnowskiego – podczas poprzednich wojaży po Ukrainie widziałem tę roślinę, ale były to raczej pojedyncze egzemplarze. Gdyby w Polsce barszcz występował na taką skalę, ogłoszono by jakiś stan alarmowy albo zebranie kolektywu. Na szczęście z lasów wyjechałem jeszcze za dnia, ale ostatnie 35 km do Mukaczewa pokonywałem już w nocy. Odcinek dosyć stresujący, bo ruch ciężarowy niewiele stracił z popołudniowej intensywności. Poza tym dopiero teraz zaczynałem odczuwać, że mocne górskie słońce solidnie mnie tego dnia spaliło. Do miasta dotarłem po dwudziestej drugiej, wbiłem się do hotelu w centrum (podobnie jak we Lwowie dobry standard, a do tego taniej), rower zostawiłem w zamykanym magazynie i przed północą spałem już snem sprawiedliwego.
Podsumowując, dzień pełen kontrastów. Pod Lwowem przenikliwie zimno i mgliście, a w górach słonecznie i upalnie. Przejazd przez Karpaty sprawił mi masę frajdy. Bardzo dobre asfalty z poboczami, urzekające krajobrazy, niezbyt upadlające podjazdy i przyjemne zjazdy. Ciężki ruch samochodowy co prawda intensywny, ale kierowcy na wskroś profesjonalni. Jedynie raz, gdy byłem na zjeździe, wyskoczył mi z naprzeciwka na czołówkę jakiś delikwent w osobówce. Widziałem po średnicy karku, że nie odpuści, więc skończyło się ucieczką na pobocze i pozdrowieniami środkowym palcem. Ponieważ o górach mam niewielkie pojęcie, więc w opisie karpackiego fragmentu trasy korzystałem ze świetnie zrobionej mapy regionalizacji Karpat Ukraińskich autorstwa Adama Rugały. Jego bloga zdecydowanie warto odwiedzić, bo o Karpatach Wschodnich wie chyba wszystko.
Z innej beczki, gdy przeglądałem zrobione zdjęcia ciekawiło mnie, jakie szczyty na nich uwieczniłem. Niby można konsultować mapy i na tej podstawie dokonywać identyfikacji, ale ze zdjęć ciężko jest oszacować odległość od majaczących się gdzieś na horyzoncie obiektów. Zastanawiałem się, czy jest jakaś strona w sieci, która potrafi symulować pole widzenia i identyfikować obiekty widziane na horyzoncie z dowolnego miejsca na ziemi. Trochę pogrzebałem i znalazłem heywhatsthat. Strona jest nieoceniona dla ludzi parających się tworzeniem panoram z wysokich gór, z których widać szczyty odległe dosłownie o setki kilometrów, ale okazuje się, że rowerzyści też mogą z niej co nieco wycisnąć.

Świt we Lwowie
Świt we Lwowie © chirality

Palenie szkodzi
Palenie szkodzi © chirality

Mgła pod Lwowem
Mgła pod Lwowem © chirality

Podnoszące się mgły w okolicach Krasowa
Podnoszące się mgły w okolicach Krasowa © chirality

Roboty drogowe za Rozwadowem
Roboty drogowe za Rozwadowem © chirality

Kornel Makuszyński przy Centrum Kultury Polskiej w Stryju
Kornel Makuszyński przy Centrum Kultury Polskiej w Stryju © chirality

Polski kościół w Stryju
Polski kościół w Stryju © chirality

Pomnik Bandery w Stryju
Pomnik Bandery w Stryju © chirality

Karpackie grzyby
Karpackie grzyby © chirality

Trzy mosty na Stryju
Trzy mosty na Stryju © chirality

Rzeka Stryj z wzgórzami Beskidów Brzeżnych w tle
Rzeka Stryj z wzgórzami Beskidów Brzeżnych w tle © chirality

Beskidy Brzeżne coraz bliżej
Beskidy Brzeżne coraz bliżej © chirality

Rzeka Stryj i transkarpacka linia kolejowa Stryj-Mukaczewo w okolicy Synowódzka Niżnego
Rzeka Stryj i transkarpacka linia kolejowa Stryj-Mukaczewo w okolicy Synowódzka Niżnego © chirality

Synowódzko Niżne
Synowódzko Niżne © chirality

Rzeka Stryj w okolicy Międzybrodów
Rzeka Stryj w okolicy Międzybrodów © chirality

Rogatki Międzybrodów z majaczącymi na horyzoncie Beskidami Skolskimi
Rogatki Międzybrodów z majaczącymi na horyzoncie Beskidami Skolskimi © chirality

Przełęcz Wrota Tucholskie
Przełęcz Wrota Tucholskie © chirality

Skole
Skole © chirality

Lost in translation: miała być jedna świnina, a nie dwie świniny
Lost in translation: miała być jedna świnina, a nie dwie świniny © chirality

Między Skolem a Korostowem
Między Skolem a Korostowem © chirality

Korostów z pasmem tysięczników w tle - z prawej Sekul (1057 m)
Korostów z pasmem tysięczników w tle - z prawej Sekul (1057 m) © chirality

Sekul (1057 m)
Sekul (1057 m) © chirality

Karpacka elektryfikacja
Karpacka elektryfikacja © chirality

Między Koziową a Orawą
Między Koziową a Orawą © chirality

Pławie
Pławie © chirality

Podjazd przed Tucholką
Podjazd przed Tucholką © chirality

Tuż przed szczytem w Nagórnym
Tuż przed szczytem w Nagórnym © chirality

Nagórne - spojrzenie za siebie
Nagórne - spojrzenie za siebie © chirality

Kapliczka w Nagórnym
Kapliczka w Nagórnym © chirality

Panorama z Dolnówki
Panorama z Dolnówki © chirality

Dolnówka
Dolnówka © chirality

Wymiana zmasakrowanych klocków w Dolnówce
Wymiana zmasakrowanych klocków w Dolnówce © chirality

Cztery tysięczniki przed Smorzem
Cztery tysięczniki przed Smorzem © chirality

Taras widokowy na Przełęczy Latoryckiej
Taras widokowy na Przełęczy Latoryckiej © chirality

Najwyższy szczyt Bieszczadów, Pikuj (1408 m), widziany z Przełęczy Latoryckiej
Najwyższy szczyt Bieszczadów, Pikuj (1408 m), widziany z Przełęczy Latoryckiej © chirality

Widok z Przełęczy Latoryckiej
Widok z Przełęczy Latoryckiej © chirality

Widok z Przełęczy Latoryckiej
Widok z Przełęczy Latoryckiej © chirality

Zjazd z Przełęczy Latoryckiej
Zjazd z Przełęczy Latoryckiej © chirality

Pierwsze metry w obwodzie zakarpackim - zjazd w dolinę Latoricy
Pierwsze metry w obwodzie zakarpackim - zjazd w dolinę Latoricy © chirality

Pierwsza miejscowość w obwodzie zakarpackim
Pierwsza miejscowość w obwodzie zakarpackim © chirality

Panorama Połoniny Borżawskiej z Tysziwa
Panorama Połoniny Borżawskiej z Tysziwa © chirality

Zjazd w okolicach Abranki
Zjazd w okolicach Abranki © chirality

Zjazd do klaustrofobii Połoniny Równej
Zjazd do klaustrofobii Połoniny Równej © chirality

Zalesione wzgórza Połoniny Równej
Zalesione wzgórza Połoniny Równej © chirality

Poletko barszczu Sosnowskiego w dolinie Latoricy
Poletko barszczu Sosnowskiego w dolinie Latoricy © chirality




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.