Info

Więcej o mnie.

2020

2019

2018

2017

2016

2015

2014


Moje rowery
Wykresy roczne

+2
°
C
+2°
-2°
Lublin
Niedziela, 18
Poniedziałek | +1° | -1° | |
Wtorek | +2° | 0° | |
Środa | +3° | 0° | |
Czwartek | +3° | +2° | |
Piątek | +5° | 0° | |
Sobota | +2° | -3° |
Prognoza 7-dniową
- DST 104.16km
- Czas 04:05
- VAVG 25.51km/h
- VMAX 46.60km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 455m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Moja mała Golgota
Piątek, 18 kwietnia 2014 · dodano: 18.04.2014 | Komentarze 0
Na forum Rowerowego Lublina wątek dotyczący jazdy pod górkę doprowadził mnie do bardzo profesjonalnie zrobionej bazy podjazdów. Baza żyje i każdy może pomóc w jej rozbudowie. Niestety, Lubelszczyzna jest jeszcze skromnie reprezentowana, ale moją uwagę zwrócił opis podjazdu w Kazimierzu Dolnym. Jestem z nim właściwie na ty, bo w zeszłym roku grawitacja zmusiła mnie do przebycia jego najgorszej część z buta. W sumie sam się o to prosiłem, bo w moim rowerze coś takiego jak młynek nie funkcjonowało. Podjazd jest stosunkowo krótki, ale jego nawierzchnia z epoki kamienia ciosanego irytuje na potęgę. Dzisiaj jest taki wyjątkowy dzień, że lekkie umartwienie ciała jest jak najbardziej na miejscu. Postanowiłem więc odwiedzić Kazimierz Dolny i trochę się upodlić. Czasu miałem niewiele, ale oszacowałem, że zdążę obrócić przed zmrokiem. Oszacowania wzięły w łeb, gdy tuż za Lublinem złapałem kapcia. Zazwyczaj nie wożę gadżetów do łatania, ale dzisiaj przezornie zabrałem skuwacz do łańcucha, a razem z nim kilka innych rzeczy jako balast. W Kazimierzu pustki, ale czuję, że to cisza przed burzą. Nieszczęsny podjazd okazał się mniej drenujący z sił, niż się spodziewałem. Co prawda, zjeżdżający w przeciwnym kierunku samochód zmusił mnie do pakowania się na jakiś nieprzyzwoity gradient, ale kilkumetrowe wypłaszczenie mniej więcej w połowie drogi pozwoliło nogom trochę odpocząć.Powrót do Lublina zapomnianymi przez Boga i GDDKiA drogami lokalnymi pod porywisty wiatr, który z uporem maniaka nie popuszczał. Byłem tak pogrążony w rozmyślaniach, że nawet nie zauważyłem, iż omijam Wojciechów szerokim łukiem i jadę na Bełżyce. Od tej miejscowości na drogach krajobraz zaiste księżycowy (zapomniane przez Boga, ale nie przez GDDKiA), więc warto było się tamtędy turlać. W trasę wybrałem się bez oświetlenia, ale szczęśliwie dotarłem do domu przed regularną nocą. Wyjazd trochę na wariata, ale sprawił mi dużo radości.
Komentowanie jest wyłączone.