Info

Więcej o mnie.

2020

2019

2018

2017

2016

2015

2014


Moje rowery
Wykresy roczne

+2
°
C
+2°
-2°
Lublin
Niedziela, 18
Poniedziałek | +1° | -1° | |
Wtorek | +2° | 0° | |
Środa | +3° | 0° | |
Czwartek | +3° | +2° | |
Piątek | +5° | 0° | |
Sobota | +2° | -3° |
Prognoza 7-dniową
- DST 123.61km
- Teren 20.00km
- Czas 06:46
- VAVG 18.27km/h
- VMAX 39.50km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 829m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Kazimierskie wąwozy
Niedziela, 2 października 2016 · dodano: 08.10.2016 | Komentarze 0
W ostatni dzień przed zapowiadanym załamaniem pogody postanowiłem przejechać się do Kazimierza Dolnego i zaliczyć kilka okolicznych wąwozów, dopóki daje się to zrobić bez konieczności taplania się w błocie. Trasę wyznaczyłem bocznymi drogami, więc naturalną koleją rzeczy wpadło trochę szutrów i gruntów. Raz ślad zaprowadził mnie nawet na podwórko jakiegoś podlubelskiego farmera, ale obyło się bez ofiar. W okolicach Lublina trafiały się w obie strony spore fragmenty nowego asfaltu – widać, że infrastruktura drogowa się poprawia. W okolicy Rąblowa teren zaczął się fałdować i po pokonaniu kilku hopek dotarłem do Skowieszynka. Stamtąd przyjemny zjazd w kierunku Kazimierza i na pierwszy ogień gwiazda wśród wąwozów, czyli Korzeniowy Dół. Bardzo urokliwe miejsce, z korzeniami wielkich drzew oplatających lessowe ściany. Brałem go po całości z buta, bo chciałem porobić trochę zdjęć, a do tego w wąskiej rynnie było momentami tłoczno (wagoniki co raz dowoziły świeże grupki turystów z rynku). Później malowniczy zjazd i kolejny wąwóz, Niezabitowskich, rozciągający się po przeciwnej stronie ul. Doły. Krajobrazowo podobny do Korzeniowego Dołu, ale z mniejszą liczbą korzeni i, w konsekwencji, pozbawiony turystów. Ten starałem się podjechać, by przypomnieć sobie, jak to jest, gdy przednie koło odrywa się od gruntu. Na szczycie wzniesienia rozciągała się plantacja malin, których najwyraźniej nikt nie zbierał, bo krzaki aż się uginały od dojrzałych owoców. Zapach był tak intensywny, że aż nie chciało się stamtąd zjeżdżać. No, ale cyk Walenty, na bok sentymenty. Następnie udałem się pod miejscowy kirkut, obok którego często wcześniej przejeżdżałem, ale przy którym jakoś nigdy nie robiłem postoju. Mur wyłożony macewami, a za nim, wśród drzew, stare mogiły. Z cmentarza postanowiłem przebić się do Wąwozu Małachowskiego jakimś pomniejszym wąwozem, zamiast jechać tam ubitym traktem. Stromo i masa powalonych drzew. Pod jednym z nich musiałem przepychać rower na leżąco i sam przeciskać się na czworaka – niezła orka. Koniec końców dotarłem jednak do celu, z którego stromy zjazd zaprowadził mnie wprost na Rynek. Były tam jednak takie tłumy, że czym prędzej ulotniłem się kocimi łbami w kierunku Albrechtówki. Pośpiech był tym bardziej wskazany, że na niebie zaczynały pojawiać się pierwsze chmury, a prognozy wieszczyły na Lubelszczyźnie wieczorne opady. Po pokonaniu kamienistego podjazdu i malowniczego zjazdu znalazłem się przy mięćmierskim wiatraku ulokowanym na skarpie, z której rozciąga się piękny widok na Janowiec, Krowią Wyspę i przełom Wisły. Przed wjazdem tamże stał zamknięty szlaban i wisiała tabliczka informująca, że teren jest własnością prywatną. Nie było jednak żadnych zakazów, więc z czystym sumieniem się tam wpakowałem. Po okolicy szwendało się parę osób, a ja zająłem się robieniem zdjęć. Z urywków rozmów zrozumiałem, że wśród obecnych tam ludzi byli i właściciele tej posiadłości, którzy (co się im chwali) tolerują obecność obcych. Tabliczka przy wejściu ma jedynie uświadamiać przybyszom, że są tam gośćmi i że ten teren nie jest niczyi. Po opuszczeniu terenu wiatraka ruszyłem malowniczymi hopkami w kierunku Podgórza. W czasie tego wyjazdu spotkałem na trasie sporo górali zmagających się z grawitacją i teraz też mijałem jakąś grupę. Ostro pracowali na podjeździe i nie miałem serca, by im powiedzieć, że dalej będzie tylko gorzej. W Podgórzu zacząłem objeżdżać Skarpę Dobrską od południa i cieszyłem się, że nie musiałem się na nią wspinać. Jednocześnie wiatr, który do tej pory był moim utrapieniem, zaczął w końcu pomagać. W okolicach Niezabitowa zaliczyłem jedyny wyścig z psem tego dnia. Gdy mijałem jego zagrodę zauważyłem, że przeciska się z entuzjazmem wartym lepszej sprawy przez szczelinę pod furtką. Dało mi to kilka sekund na odpowiedni dobór przełożenia. Piesek nie miał szans, bo utrzymywałem go na bezpieczną odległość kilku metrów. Zbyt daleko, aby złapać kostkę, ale wystarczająco blisko, aby się nie zniechęcił. Co się Burek przebiegł po wsi, to jego. Od Wojciechowa jechałem już na pełnym oświetleniu, ale na bocznych drogach ruch był niewielki, więc zero stresu. Po krótkim odcinku w Starym Gaju i tarmoszeniu roweru przez tory, dotarłem do domu przed dwudziestą. Bardzo przyjemna wycieczka. Co prawda cały rower i sakwy pokryte lessem, jak i łańcuch rzężący ostatkiem sił, ale lepsze to, niż błoto.
Kasztany © chirality

Bystra pod Zawadą © chirality

Monument w Rąblowie © chirality

Podkazimierski krajobraz © chirality

Kazimierskie Doły © chirality

Korzeniowy Dół © chirality

Korzeniowy Dół © chirality

Kopcie, kopcie © chirality

Korzeniowy Dół © chirality

Korzeniowy Dół © chirality

Korzeniowy Dół © chirality

Jesienne maliny © chirality

Kazimierski krajobraz © chirality

Macewy w Kazimierzu © chirality

No i pieniążków © chirality

Cmentarz żydowski w Kazimierzu © chirality

Stela nagrobna © chirality

Bezimienny wąwóz w Kazimierzu © chirality

Góra Trzech Krzyży © chirality

Rumowisko na Albrechtówce © chirality

Wiatrak w Mięćmierzu © chirality

Wiatrak w Mięćmierzu © chirality

Krowia Wyspa © chirality

Janowiec z Mięćmierza © chirality

Podmięćmierskie krajobrazy © chirality

Paralotnia © chirality

Skarpa Dobrska © chirality

Szyszki chmielu © chirality

Rezerwat Przyrody Skarpa Dobrska © chirality
Komentowanie jest wyłączone.