Info

Więcej o mnie.

2020

2019

2018

2017

2016

2015

2014


Moje rowery
Wykresy roczne

+2
°
C
+2°
-2°
Lublin
Niedziela, 18
Poniedziałek | +1° | -1° | |
Wtorek | +2° | 0° | |
Środa | +3° | 0° | |
Czwartek | +3° | +2° | |
Piątek | +5° | 0° | |
Sobota | +2° | -3° |
Prognoza 7-dniową
Wpisy archiwalne w kategorii
100-150
Dystans całkowity: | 4817.41 km (w terenie 191.00 km; 3.96%) |
Czas w ruchu: | 209:13 |
Średnia prędkość: | 23.03 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.40 km/h |
Suma podjazdów: | 18177 m |
Liczba aktywności: | 43 |
Średnio na aktywność: | 112.03 km i 4h 51m |
Więcej statystyk |
- DST 100.26km
- Czas 04:10
- VAVG 24.06km/h
- VMAX 46.50km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 480m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Kazimierz Dolny
Niedziela, 23 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 0
Dla lubelskich rowerzystów wypady do Kazimierza Dolnego to świecka tradycja. Wybrałem się więc tam trasą, którą przebyłem w Wigilię 2013 (pogoda była wtedy równie niesezonowa). Dzisiaj było wyjątkowo ciepło, ale z godziny na godzinę chmury gęstniały. No i miałem dużo szczęścia, bo zawinąłem do domu tuż przed regularną ulewą. Na trasie do Kazimierza wiatr trochę dokazywał, ale był słabszy niż jeszcze kilka dni temu. Główną zaletą lubelskich dróg gminnych jest to, że są. Sporo odcinków jest w fatalnym stanie, ale dzięki temu niewiele samochodów się na nie zapuszcza. Te, które się zapuszczają mają tendencję do ścinania zakrętów w lewo, szczególnie gdy z naprzeciwka jedzie Bogu ducha winny rowerzysta. Przed wyjazdem dobiłem dętki na maksa, czego często żałowałem. Ponieważ ciągle oswajam się z pedałami zatrzaskowymi, więc okryłem głowę kaskiem nabytym w znanej niemieckiej sieci marketów. Wyglądam w nim, jakbym miał wodogłowie, ale kask certyfikaty ma, no i nie kosztuje krocie. Glebę #2 udało mi się zaliczyć - po prostu zapomniałem, że jestem do czegoś przymocowany. Gdy sobie przypomniałem, to już witałem się z gruntem. Jeżeli trzeci upadek zaliczę przed Wielkanocą, będzie to nawet symboliczne.Na trasie sporo rowerzystów, głównie na szosówkach. Nie wiem, jak im nie szkoda takich maszynek na wertepy. Tuż przed Kazimierzem warto skręcić w drogę 824 i zaliczyć podjazd do Skowieszynka. Nagrodą jest długi zjazd urokliwym wąwozem prowadzący praktycznie do rynku w Kazimierzu. W samym mieście zatrzęsienie turystów i romskich kobiet coś przepowiadających, chyba przyszłość. Właśnie odbywał się zjazd naszych starszych braci w wierze, czyli motocyklistów. Byłem pod wrażeniem ich wspaniałych maszyn, o które leniwie opierały się wybranki ich serc. Wrażenie trochę przyblakło na trasie Kazimierz-Nałęczów, gdzie ci sami motocykliści świrowali na potęgę. Jeżeli motocykl wyciąga 200 km/h, to nie znaczy, że tyle trzeba jechać. Wypadek przy takiej prędkości czyni organy nieprzydatnymi do transplantacji. W Nałęczowie rownież wielu turystów, czy też kuracjuszy. Atmosfera jest tam jednak znacznie bardziej stonowana, niż w Kazimierzu. Wyjazd bardzo udany, więc postaram się go w tym roku powtórzyć, ale zapewne trochę zmodyfikowaną trasą, bo jazda drogą 830 to igranie z ogniem.

Kuźnia w Wojciechowie © chirality

Zielona Lubelszczyzna © chirality

Podjazd do Skowieszynka © chirality

Widok ze wzgórza w Skowieszynku © chirality

Rynek w Kazimierzu © chirality

Kościół w Kazimierzu - z podjazdem po kocich łbach mam trochę na pieńku © chirality

Wisła w Kazimierzu © chirality

Ducati w Kazimierzu - surowa elegancja © chirality

Giant w Nałęczowie - surowa elegancja © chirality
- DST 140.79km
- Czas 06:33
- VAVG 21.49km/h
- VMAX 44.00km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 507m
- Sprzęt Sreberko
- Aktywność Jazda na rowerze
Przeminęło pod wiatr
Piątek, 10 stycznia 2014 · dodano: 10.01.2014 | Komentarze 0
Na niedzielę zapowiadają w Polsce wschodniej początek prawdziwej zimy, co zdecydowanie ograniczy jazdę na rowerze. Moje doświadczenia ze śniegiem z początku grudnia umocniły mnie w przekonaniu, że średnia liczba gleb zaliczonych na kilometr w takich warunkach jest zwykłym igraniem ze zdrowym rozsądkiem. W przedhibernacyjnym poczuciu oddalających się okazji do wypadów poza miasto, zaplanowałem sobie dojechanie do dwóch pierwszych stolic lubelskich powiatów, bo chciałbym odwiedzić w tym roku wszystkie dziewiętnaście (mojej bazy, ktora jest stolicą stolic i centrum całego imperium, nie liczę, bo zaliczyłem ją leżąc na kanapie i patrząc w sufit). Lubelszczyzny praktycznie nie znam, więc czuję się w obowiązku do przejechania jej wzdłuż i wszerz.Po pierwszych kilku kilometrach dzisiejszego wypadu wiedziałem, że nie będzie to piknik. Było ciepło, ale niebo uginało się od chmur, które wisiały nade mną przez całą trasę jak miecz Damoklesa. W sumie niebiosa popłakiwały tylko sporadycznie, z intensywnością nie zmuszającą do szukania schronienia. Natomiast wiatr na trasie do Opola Lubelskiego był obsceniczny. Demoralizował mnie na potęgę, ale na szczęście nie walczyłem z nim, tylko pozwoliłem mu być szefem. Poza tym wiedziałem, że po zmianie kierunku w Opolu powinno być lepiej. I było. Boczny wiatr spychał mnie na środek jezdni, ale dało się to kontrolować. Od Kraśnika wiatr ze mną współpracował, więc znowu byliśmy kolegami. Wolałem taką sekwencję zdarzeń, niż pomoc Matki Natury na początku, za którą trzeba płacić w końcówce, gdy człowiek jest bankrutem. Z Kraśnika planowałem powrót do Lublina DK19, ale pomimo szerokiego pobocza nie czułem się tam bezpiecznie. Poturlałem się więc bocznymi drogami wzdłuż Bystrzycy. Dobry nastrój na trasie psuła mi ogromna liczba prowizorycznych krzyży na poboczach. Nie jest z bezpieczeństwem na drogach dobrze.

Wjazd do Opola Lubelskiego © chirality

Wjazd do Kraśnika © chirality
- DST 102.33km
- Teren 1.00km
- Czas 04:29
- VAVG 22.82km/h
- VMAX 45.00km/h
- Temperatura 6.0°C
- Podjazdy 384m
- Sprzęt Sreberko
- Aktywność Jazda na rowerze
Do źródła Bystrzycy
Poniedziałek, 6 stycznia 2014 · dodano: 06.01.2014 | Komentarze 0
Jedna ze sztandarowych ustawek Rowerowego Lublina do źródła rzeki, która płynie przez nasze miasto. Na starcie pojawiło się 5 bikerów, a jeszcze jeden dołączył po drodze. Pogoda jak na początek stycznia była rewelacyjna, pomimo obfitych opadów deszczu kilka godzin wcześniej. Ponieważ napęd w moim podstawowym rowerze jest już nieodwracalnie zakatowany, więc z konieczności wybrałem się w podróż na rowerze brata. Jest to bardzo podobna maszyna; zbudowana jest jedynie na ramie aluminiowej, a nie stalowej, no i ma lepszy osprzęt. Jednak różnica w dynamice tych rowerów jest kolosalna. Co mnie kiedyś podkusiło pakować się w stal, nie pamietąm. Pewnie cena i zdolność przyciągania magnesów.Sama wycieczka w spokojnym tempie. Można się było powozić na kole bez większych wyrzutów sumienia. Jedyną zmorą były gminne psy, które wcale nie maja szacunku dla przyjezdnych. Przy swięcie kościelnym pozytywnie świrowały. No ale dobra wiadomość jest taka, że źródło jest nadal na swoim miejscu! Dawniej była tam na słupie tablica informacyjna na temat tego szczególnego miejsca. Komuś jednak przeszkadzała, więc słup powyginał, a tablicę spalił. Debilizm. Kolejna dobra wiadomość to taka, że wszyscy zaliczyli setkę - dla jednego z uczestników był to pierwszy taki dystans w życiu. Łamanie barier w zimie to jednak wyczyn.

To może być początek pięknej przyjaźni.

Przy źródle Bystrzycy.
Kategoria dzień, 100-150, szosa, Rowerowy Lublin, grupowo