Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2014

Dystans całkowity:1502.19 km (w terenie 16.40 km; 1.09%)
Czas w ruchu:56:46
Średnia prędkość:26.46 km/h
Maksymalna prędkość:52.60 km/h
Suma podjazdów:3927 m
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:107.30 km i 4h 03m
Więcej statystyk
  • DST 124.01km
  • Czas 04:10
  • VAVG 29.76km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Podjazdy 340m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kock

Wtorek, 8 lipca 2014 · dodano: 08.07.2014 | Komentarze 0

Dzisiejszym celem był przejazd do Lubartowa i odbiór różowej koszulki za udział w Święcie Roweru. Jazda na północ z mocnym wiatrem, ale wiedziałem, że po nawrocie zapłacę za to z parabankowymi odsetkami. W Lubartowie trochę mi zeszło nim znalazłem sklep rowerowy (wiedziałem, że jest na ulicy jakiegoś wieszcza, ale nie pamiętałem którego), ale jak już dostałem upragnioną koszulkę, to żałowałem, że nie wyjechałem z Lublina topless, bo mógłbym w tym różu trochę się polansować tu i teraz. Ponieważ z nieba lał się żar, postanowiłem pojechać jeszcze trochę na północ, do mojej ulubionej lodziarni na jeziorem Firlej. Nad wodą sezon już się rozkręcił na dobre, wszędzie tłumy ludzi, a w powietrzu unosił się wyrafinowany zapach smażonych ryb. Lodziarnia miała w ofercie lody we wszystkich kolorach tęczy, więc na kilka gałek się szarpnąłem. W trakcie zajadania lodów pomyślałem, że pojadę jeszcze trochę dalej na północ do Kocka na tamtejszy cmentarz wojenny. Przed samym miastem, DK17 przepoczwarzyło się w S17, na którą się bezsensownie wpakowałem. Obyło się jednak bez ofiar. W mieście (bardzo zadbanym i dynamicznie rozrastającym się) wypytywałem miejscowych o cmentarz - początkowo wysyłali mnie na jakieś polne dróżki, ale w końcu dwójka dzieci pokazała, co i jak. Cmentarz bardzo ładnie utrzymany, chociaż mniejszy, niż się spodziewałem. Spoczywają na nim żołnierze polegli w ostatniej bitwie Kampanii Wrześniowej razem ze swoim dowódcą. Były dwie płyty poświęcone gen. Kleebergowi, co mnie trochę zdziwiło.
W drodze powrotnej wpadłem jeszcze raz do Firleja, by zrobić rundkę po DDR wokół jeziora. Wszędzie pełno piachu z plaży i półprzytomnych spacerowiczów, więc z hamowaniem miałem sporo zabawy. Powrót do Lublina dosyć ciężki ze względu na demoralizujący wiatr. Już w samym mieście jakiś ukraiński TIR nieomal wcisnął mnie w krawężnik. Doszedł mnie na podjeździe i zaczął się nań wspinać z taką samą prędkościa jak ja. Byłem zmuszony odpuścić, bo te wielkie koła były stanowczo zbyt blisko, a na prawo uciekać nie mogłem. Byłem wkurzony jak statystyczny Brazylijczyk po 35 minutach meczu Brazylia-Niemcy.

Koszulka XXI Lubartowskiego Święta Roweru - awers
Koszulka XXI Lubartowskiego Święta Roweru - awers © chirality

Koszulka XXI Lubartowskiego Święta Roweru - rewers
Koszulka XXI Lubartowskiego Święta Roweru - rewers © chirality

Lody w Firleju do wyboru do koloru
Lody w Firleju do wyboru do koloru © chirality

Jezioro Firlej
Jezioro Firlej © chirality

Tatarak nad jeziorem Firlej
Tatarak nad jeziorem Firlej © chirality

Rynek w Kocku z animowaną fontanną
Rynek w Kocku z animowaną fontanną © chirality

Cmentarz wojenny w Kocku
Cmentarz wojenny w Kocku © chirality

Kwatery żołnierskie na cmentarzu w Kocku
Kwatery żołnierskie na cmentarzu w Kocku © chirality

Płyta ku pamięci gen. Kleeberga na cmentarzu w Kocku
Płyta ku pamięci gen. Kleeberga na cmentarzu w Kocku © chirality




  • DST 222.08km
  • Teren 0.10km
  • Czas 08:48
  • VAVG 25.24km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 699m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lublin-Janów Lubelski-Biłgoraj-Lublin

Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 06.07.2014 | Komentarze 0

Po niedawnych odwiedzinach w Hrubieszowie i Krasnymstawie w ramach Stolice Lubelskich Powiatów Tour 2014, dzisiaj postanowiłem uderzyć na południe i dotrzeć do Janowa Lubelskiego i Biłgoraja. Na środek lokomocji wybrałem mojego wysłużonego górala, a nie rower szosowy, bo trochę obawiałem się o stan nawierzchni w Lasach Janowskich, które planowałem przeciąć.

 photo powiaty_05a_zpse7f40942.gif
This artwork, "Stolice Lubelskich Powiatów Tour 2014", is a derivative of "Mapa administracyjna województwa lubelskiego '' by MaKa (CC BY SA )."Stolice Lubelskich Powiatów Tour 2014" is licensed under CC BY SA by chirality.


W trasę wyruszyłem w samo południe, bo ranek jakoś tak sam z siebie zleciał. Jadąc wzdłuż Zalewu Zemborzyckiego, na którym była dość solidna fala, stało się jasne, że nie tylko wysoka temperatura, ale i mocny wiatr będą czynnikami wpływającymi na komfort jazdy. Pocieszałem się jedynie, że po nawrocie w Biłgoraju wiatr zmieni się z zażartego wroga na lojalnego sojusznika. Trasa do Janowa Lubelskiego to swoiste déjà vu, gdyż początkowy jej odcinek przebyłem już kilkakrotnie podczas wycieczek do źródła Bystrzycy . Jazdę po gminnych drogach zakończyłem w Modliborzycach, gdzie wbiłem się na DK74. Po 10 km jazdy w niezbyt komfortowym towarzystwie wszelkiej maści ciężarówek, zameldowałem się w Janowie, gdzie zrobiłem krótką przerwę na rynku, żeby w fontannie obmyć sól z twarzy i trochę się ochłodzić. Po opuszczeniu Janowa, wjechałem w lasy i był to najlepszy odcinek tej wyprawy. Wiatr zamarł i zrobiło się odczuwalnie chłodniej. Jakość dróg była zaskakująco dobra, no może z wyjątkiem środkowego odcinka, którego bez złorzeczenia by się na szosówce przejechać nie udało. Wszędzie pełno jagodników i sporo ludzi zbierających ich owoce. W omijanych skupach ceny jagód wahały się w przedziale 8.00-8.30 zł/kg. Granda w biały dzień! Przy drogach wiele osób sprzedawało jagody i kurki na własną rekę, ale nie pytałem, jakie były ich ceny. W dzieciństwie spędzałem całe dnie w lasach na zbieraniu jagód i grzybów i wiem, że psychologicznie nie byłbym w stanie sprzedać tego, co uzbierałem. Podziwiam więc ludzi, którzy to robią. Bezwietrzna sielanka skończyła się po opuszczeniu lasów i wjeździe na drogę 835. Powitał mnie tam tak mocny wiatr czołowy, że nawet na zjazdach musiałem uczciwie dokręcać. Dlatego też ostatnie 10 km do Biłgoraja lekko się dłużyło. U celu mojej podróży zrobiłem krótką przerwę na posiłek i planowanie drogi powrotnej. W mieście odbywał się akurat festiwal muzyczny Soli Deo. Właśnie dziewczęta śpiewały Hymn o Miłości wg listu św. Pawła do Koryntian i nawet ładnie im to wychodziło. Sentymenty sentymentami, ale nie mogłem tam jednak siedzieć długo, bo zachód słońca nie poczeka. Aby nie wyjeżdżać z Biłgoraja tą samą trasą, którą do niego wjechałem, zrobiłem mały objazd. Pojechałem więc początkowo drogą 858 na Zamość i odbiłem w Hedwiżynie na północ. Na tym odcinku, po wyjeździe z Ignatówki, był najciekawszy podjazd całej wyprawy w postaci serpentyn w stylu górskim. Spokojnie można się tak było ustawić do fotki, żeby ten krótki podjazd robił za Karpaty, albo inne Alpy. Na drogę 835 wbiłem się tuż przed Frampolem, gdzie uzupełniłem płyny w supermarkecie z drzwiami z klamką i ekspedientkami witającymi każdego klienta jak dalekiego krewnego. Za miastem teren zrobił się zdecydowanie hopkowaty. Do tego na odcinku aż do Wysokiego trwa generalna wymiana nawierzchni i poszerzanie drogi. Wiąże się z tym to, że na wielu odcinkach odbywa się ruch wahadłowy pod reżimem świateł, które o ile to było możliwe ignorowałem. Sądząc po czasie w jakim doganiały mnie fale samochodów, zmiany świateł następowały co 7-8 minut (istny obłęd!). Światła te często były ustawione u podnóża podjazdów – patrzenie się na górkę przez kilka minut i pozwalanie mięśniom stężeć to nie jest najlepszy pomysł na jazdę w takim terenie. Zapewne ze względu na MŚ w piłce kopanej drogi były generalnie opustoszałe, więc zazwyczaj byłem tylko ja i pachnący nowością asfalt. W Wysokiem wkroczyłem na znane mi tereny, które oznaczyłem w czasie wypadu szosówką pod koniec czerwca. Taka znajomość trasy ma duże znaczenie. Wiedziałem, że gdy minę maszt w Bożym Darze, nachylenie terenu zrobi się generalnie spadkowe. Wiedziałem również, że od Piotrkowa pojawi się szerokie pobocze. Takie detale są bardzo pomocne, bo rozbijają długie etapy, na łatwiejsze do osiągnięcia cele. Ponieważ nie zabrałem w trasę lampki przedniej (optymizm zmieszany z głupotą), więc moim planem było dotarcie do bazy przed regularną nocą. Na DDR wzdłuż Zalewu Zemborzyckiego wjechałem w taką szarówkę, że jazda w ciemnych okularach była niemożliwa – niby nic, ale żerujące robactwo ginęło na moim ciele tysiącami, więc powieki miałem dla bezpieczeństwa ledwo co uchylone. Do domu zawinąłem, gdy ciemności nie były jeszcze egipskie, najwyżej algierskie, bo o tej porze roku dzień po zachodzie słońca umiera bardzo powoli.
Podsumowując, mój góral zaliczył życiówkę, z czego się bardzo w jego imieniu cieszę. Na trasie nie było absolutnie żadnych zagrożeń ze strony kierowców. Ba, nawet nie musiałem się ścigać z jakimkolwiek czworonogiem. I oby ta passa trwała.

Fala na Zalewie Zemborzyckim, Lublin. Akcja ratownicza trwa
Fala na Zalewie Zemborzyckim, Lublin. Akcja ratownicza trwa © chirality

Mój rower w Janowie Lubelskim
Mój rower w Janowie Lubelskim © chirality

Gąsienica w Janowie Lubelskim
Gąsienica w Janowie Lubelskim © chirality

Dworzec autobusowy w Janowie Lubelskim
Dworzec autobusowy w Janowie Lubelskim © chirality

Kościół w Janowie Lubelskim
Kościół w Janowie Lubelskim © chirality

Pomnik patrona Janowa Lubelskiego
Pomnik patrona Janowa Lubelskiego © chirality

Rynek w Janowie Lubelskim
Rynek w Janowie Lubelskim © chirality

Fontanny na rynku w Janowie Lubelskim
Fontanny na rynku w Janowie Lubelskim © chirality

Lasy Janowskie
Lasy Janowskie © chirality

Oldschoolowa linia telefoniczna/wysokiego napięcia w Lasach Janowskich
Oldschoolowa linia telefoniczna/elektryczna w Lasach Janowskich © chirality

Jedna z wielu kapliczek w Lasach Janowskich
Jedna z wielu kapliczek w Lasach Janowskich © chirality

Kościół w Momotach Górnych, Lasy Janowskie
Kościół w Momotach Górnych, Lasy Janowskie © chirality

Małe już dorosły. Rodzina bociania w Lasach Janowskich
Małe już dorosły. Rodzina bociania w Lasach Janowskich © chirality

Pomnik płk. Zieleniwskiego w Momotach Górnych, Lasy Janowskie
Pomnik płk. Zieleniwskiego w Momotach Górnych, Lasy Janowskie © chirality

Wermaht? Wermacht? Wehrmacht?
Wermaht? Wermacht? Wehrmacht? © chirality

Szybki wyjazd z Ujścia Kiszki, Lasy Janowskie
Szybki wyjazd z Ujścia Kiszki, Lasy Janowskie © chirality

Mój rower w Biłgoraju
Mój rower w Biłgoraju © chirality

Centrum Biłgoraja
Centrum Biłgoraja © chirality

Festiwal Soli Deo w Biłgoraju
Festiwal Soli Deo w Biłgoraju © chirality

Chyba nie żyje. Okolice Biłgoraja
Chyba nie żyje. Okolice Biłgoraja © chirality

Próba uchwycenia roju komarów na tle zachodzącego Słońca w Wysokiem
Próba uchwycenia roju komarów na tle zachodzącego Słońca w Wysokiem © chirality

Niezła demolka. Okolice Lublina
Niezła demolka. Okolice Lublina © chirality




  • DST 137.95km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:23
  • VAVG 25.63km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 480m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kombinacja lubelska

Czwartek, 3 lipca 2014 · dodano: 04.07.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj chciałem połączyć objazd standardowej pętli dookoła Zalewu Zemborzyckiego z ustawką Rowerowego Lublina (RL). Dwukrotny objazd Zalewu wszedł mi solidnie w nogi ze względu na dosyć silny wiatr. Gdzieś na trasie wzdłuż wody wyprzedziła mnie para szosowców, a ponieważ nie cisnęli jakoś specjalnie ostro, więc siadłem im na koło. Jadąc obok siebie zaserwowali mi solidne krycie i przez kilka kilometrów jechałem jak król. Z tego etapu jazdy wróciłem trochę upodlony i do tego spóźniony, tak że nawet nie miałem czasu, aby uzupełnić płyny. W rezultacie, przez cały wyjazd z RL, na który zdążyłem na styk, myślałem o czymś zimnym i mokrym z lodówki. Na tej ustawce, której celem były południowo-wschodnie okolice Lublina, pojawiło się bodajże 11 rowerzystów. Tempo było generalnie bardzo spokojne, chociaż momentami peleton ożywał w konwulsjach ściganek. Było również kilka terenowych odcinków, które uświadomiły mi, jak mało jeżdżę w tym roku po czymś innym niż asfalt. Monotonię jazdy przerywały zmasowane ataki miejscowych psów, które w tym dniu chyba też miały wychodne. Skąd tyle frustracji w psiej nacji, nie wiem. Jakieś 10 km od domu, już na DDR wzdłuż Zalewu, wyprzedził naszą grupę samotny rowerzysta. Siadłem mu na kole i powiozłem się praktycznie do mety. Żeby nie wyglądało to jakoś źle, dałem krótką zmianę, ale nie robiłem tego z jakimś wielkim sercem. Gdy ktoś mi siada na kole, mam odruchową i irracjonalną tendencję do mocniejszego niż zwykle deptania na korbę. Aby tego uniknąć, powtarzam sobie w myślach "zwolnij" jak mantrę. Zawodnik, za którym jechałem też cisnął zbyt mocno (znacznie mocniej, niż gdy nas wyprzedzał) i oczekiwałem, że lada moment się zatrze. Chociaż miał zdecydowanie dosyć, to jednak dotrwał do momentu naszego rozstania, co mu się chwali.
W domu czekała mnie niemiła niespodzianka w postaci jedynie częściowo zapisanego śladu z wyjazdu z RL. Po raz kolejny popełniłem sztubacki błąd i nie zmieniłem częstotliwości rejestrowania punktów do śladu. Moj Garmin zbierał je co sekundę, a że limit punktów na ślad wynosi 10 tysiecy, więc po niecałych 3 godzinach, zaczął najstarsze punkty zastępować najnowszymi. Już miałem zamiar postawić siebie w kącie, ale tym razem zauważyłem, że folder Garmina "Archive" uległ niedawnej modyfikacji. Okazuje się, że Garmin co prawda zastępuje najstarsze punkty najnowszymi, gdy limit punktów się wyczerpuje, ale najstarszych fragmentów śladu nie wysyła do piekła, tylko zapisuje je w dedykownym folderze. Dobre i to. Mimo, że pliki gpx. można w prosty sposób scalać, nie zrobiłem tego tym razem, bo może tak być, że pliki te mają jakieś fragmenty audytorskie, które pomagają wykryć manipulację. Nie, kogo ja oszukuję. Po prostu nie chciało mi się w tym babrać, dlatego ślad z wyjazdu z RL wkleiłem w dwóch kawałkach.





  • DST 14.54km
  • Czas 00:40
  • VAVG 21.81km/h
  • VMAX 35.80km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 62m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie

Środa, 2 lipca 2014 · dodano: 04.07.2014 | Komentarze 0


Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa