Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



  • DST 36.40km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 29.12km/h
  • VMAX 37.90km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 177m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Sobota, 8 lipca 2017 · dodano: 09.07.2017 | Komentarze 0

Pod wieczór pojechałem nad Zalew przekręcić dwie pętelki. Temperatura podobna do wczorajszej i do tego słaby wiatr skądś, a pomimo tego na trasie pustawo. Zapewne przez złowieszczo wyglądające chmury wielu rowerzystów nie zdecydowało się na zapuszczanie w te rewiry. No i dzięki temu przejazd okazał się bardzo przyjemny. Pod koniec pierwszego kółka wyszło nawet na chwilę słońce, ale nie miało siły, by poszaleć, bo już ledwo wisiało nad horyzontem. W lesie trochę błota po opadach deszczu poprzedniej nocy, ale co gorsze kałuże dało się objechać.


Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa, teren


  • DST 43.68km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 23.40km/h
  • VMAX 42.50km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 214m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie i Zalew Zemborzycki

Piątek, 7 lipca 2017 · dodano: 08.07.2017 | Komentarze 0

Na początku transportowo po mieście, a pod wieczór dwie tradycyjne pętelki dookoła Zalewu. Pomimo, że warunki bardzo podobne do wczorajszych, na trasie znacznie mniej rowerzystów, a w szczególności bohemy na miejskich rowerach z przyspawanymi do ucha smartfonami. I zapewne dlatego przejazd bardzo relaksujący.




  • DST 36.39km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 29.11km/h
  • VMAX 40.40km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 167m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Czwartek, 6 lipca 2017 · dodano: 07.07.2017 | Komentarze 0

Pod wieczór pojechałem nad Zalew przekręcić dwie pętelki. Temperatura o kilka stopni wyższa, niż dwa dni temu i to wystarczyło, aby na trasie było stosunkowo tłoczno. No i prawem wielkich liczb, znalazło się w tym tłumie kilku nierozgarniętych użytkowników jednośladów. W końcowym rozrachunku obyło się jednak bez strat w ludziach i sprzęcie, co samo w sobie uważam za sukces. Na pierwszym kółku dosyć długo wiózł mi się na kole jakiś góral. Gdy w końcu wyszedł na czoło, przyjąłem to z nadzieją, że będę się mógł trochę pobujać. Okazała się ona płonna, bo facet natychmiast zwolnił, a po kilkuset metrach zaczął bawić się bidonem, co wieszczyło przedwczesny kres tej dobrej zmiany. Rwanie się do pojemnika z płynem mogło być spowodowane suszeniem, bo gdy wychodził na czoło poczułem, że zawodnik był podpity. Co już powoli staje się świecką tradycją, po kilkunastu kilometrach jazdy coś zaczęło mi cykać w okolicach suportu. Podczas rotacji łańcucha będę musiał tam zerknąć.

Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa, teren


  • DST 36.37km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:15
  • VAVG 29.10km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 173m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Wtorek, 4 lipca 2017 · dodano: 05.07.2017 | Komentarze 0

Pod wieczór pojechałem nad Zalew przekręcić standardowe dwie pętelki. Dosyć rześko, jak na lato, a do tego mocny wiatr z północnego-zachodu. Już na DDR prowadzącej ku zaporze ruszyłem z kopyta, aby dorównać tempem do szosowca, który chwilę wcześniej mnie wyprzedził. W sumie nie jechałem mu na kole, bo sporo odskoczył, ale stał się dla mnie motywacją i punktem odniesienia. W końcu jednak zbliżyłem się do niego i wtedy jego żółty trek wydał mi się znajomy. Przypomniałem sobie, że próbowałem mu kiedyś siadać na kole, ale facet prawie płakał z lęku, że na niego wjadę. Tym razem obyło się bez scen, ale zaczęły się zabawy z bidonem i telefonem, więc wiedziałem, że z wożenia ponownie będą nici. Na zachodnim brzegu jechałem wspomagany wiatrem, więc było miło. Po zjeździe na zaporę po drugim kółku powitał mnie piękny zachód słońca. Był na tyle zjawiskowy, że inni rowerzyści stawali i podziwiali go w zachwycie. Jakoś nie miałem serca, aby im wypominać, że wąska DDR to nie miejsce na takie biwaki. W końcówce przywaliłem na ostrym zakręcie pedałem w bruk, aż mną zarzuciło. Zazwyczaj pokonuję ten fragment po łagodnym łuku, ale że szwendali się w jego okolicach spacerowicze, musiałem go trochę wyostrzyć. No a że zachciało mi się w tym właśnie momencie popedałować, więc nie mogło się to skończyć inaczej.


Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa


  • DST 58.72km
  • Teren 2.00km
  • Czas 02:39
  • VAVG 22.16km/h
  • VMAX 37.80km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 285m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie i Zalew Zemborzycki

Poniedziałek, 3 lipca 2017 · dodano: 04.07.2017 | Komentarze 0

Na początku transportowo po mieście, a pod wieczór dwie pętelki dookoła Zalewu. Odczuwalnie zimniej, niż w minionym tygodniu i to wystarczyło, aby na trasie nie było tłumów. Mocny wiatr, z którego na otwartym zachodnim brzegu korzystałem. Tamże wiózł mi się na kole jakiś góral, ale nie trwało to długo. Powrót do domu tuż przed zachodem słońca.




  • DST 50.80km
  • Czas 01:50
  • VAVG 27.71km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 284m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubelska pętelka

Niedziela, 2 lipca 2017 · dodano: 03.07.2017 | Komentarze 0

Pogoda niepewna, bo od kilku dni deszcze nachodzą nad okolicę falami. Gdy przeszła kolejna falanga ołowianych chmur, postanowiłem jednak zaryzykować i pojechać na standardową trasę po południowo-zachodnich okolicach Lublina. Był na to najwyższy czas, bo ostatni raz objeżdżałem ją ponad rok temu. Wiało dosyć mocno z zachodu, ale temperaturowo było bardzo przyjemnie. Przez miniony rok pętla uległa lekkiej zmianie, bo wjazd krajówką do Lublina od strony Kraśnika odbywa się teraz nowym łącznikiem z obwodnicą miasta. Dobra przejażdżka, bo po powrocie do domu poczułem ją trochę w nogach.


Kategoria 50-100, dzień, samotnie, szosa


  • DST 8.75km
  • Czas 00:38
  • VAVG 13.82km/h
  • VMAX 27.70km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 54m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie

Piątek, 30 czerwca 2017 · dodano: 01.07.2017 | Komentarze 0

Transportowo po mieście. Bardzo wietrznie z burzą wiszącą w powietrzu. Skończyło się jednak tylko na strachu.

Kategoria <50, dzień, sakwy, samotnie, szosa


  • DST 28.90km
  • Czas 02:03
  • VAVG 14.10km/h
  • VMAX 28.70km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Podjazdy 191m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie

Czwartek, 29 czerwca 2017 · dodano: 29.06.2017 | Komentarze 0

Transportowo po mieście w tropikalnej aurze. Na nawrocie od okolic Zamku Lubelskiego praktycznie do samego domu wyścig z delikwentką, z którą ostatnimi czasy regularnie przegrywam. Mocna jest, czym mnie lekko bierze na ambicję. Dzisiaj również nie dawałem sobie większych szans, bo nie dość, że zarżnięty napęd i ciężka sakwa, to jeszcze niedopompowane tylne koło i porywisty południowy wiatr prosto w twarz. A jednak się udało. Po koniec delikwentka zaczęła coś gniewnie pomrukiwać, ale miałem to w nosie i z miną zwycięzcy zamknąłem za sobą drzwi domu. Po chwili rywalka wpadła w furię – huraganowe podmuchy, nawalne deszcze, grad wielkości przepiórczych jaj i błyskawice. Gdybym dzisiejszy wyścig przegrał, byłoby diabelnie niebezpiecznie, a tak w domowym zaciszu mogłem odetchnąć z ulgą.

Kategoria <50, dzień, sakwy, samotnie, szosa


  • DST 7.42km
  • Czas 00:33
  • VAVG 13.49km/h
  • VMAX 22.90km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 42m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie

Środa, 28 czerwca 2017 · dodano: 01.07.2017 | Komentarze 0

Transportowo po mieście w niezłym skwarze.

Kategoria <50, dzień, sakwy, samotnie, szosa


  • DST 95.42km
  • Teren 5.00km
  • Czas 04:01
  • VAVG 23.76km/h
  • VMAX 38.60km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 454m
  • Aktywność Jazda na rowerze

XXIV Lubartowskie Święto Roweru

Niedziela, 25 czerwca 2017 · dodano: 06.07.2017 | Komentarze 0

W samo południe pojechałem do Lubartowa na coroczną imprezę gromadzącą tysiące rowerzystów, którzy celebrują swój ulubiony środek lokomocji poprzez objazd jednej lub kilku wyznaczonych przez organizatora tras. W tamtym roku mnie tam nie było, bo dzień wcześniej upodliłem się na dosyć długiej trasie, więc w tym obecność była poniekąd obowiązkowa. Do celu dotarłem przez Krasienin i Nasutów, gdzie wbiłem się na jedną z tras ze sporym odcinkiem leśnym. W samym Lubartowie poszedłem na łatwiznę i przejechałem najkrótszą z możliwych (17 km) pętelek z punktem kontrolnym przed zespołem pałacowym w Kozłówce. Po dotarciu do mety odebrałem tradycyjną koszulkę, zjadłem podwójną porcję darmowej grochówki i ruszyłem w drogę powrotną DK19. Skwar lejący się z nieba w połączeniu z niesprzyjającym wiatrem sprawił, że jechało się tak sobie, no ale jakoś doturlałem się do domu.
Dzisiejszy przejazd popełniłem byłem na nowym góralu i pomimo że jest on w wersji bardzo podstawowej (Kross Level A3 z 2015 roku), to wrażenia z jazdy były super. Pomijam fakt, że nowy napęd bije na głowę ten zarżnięty w moim starym góralu. Rower w prowadzeniu sprawia wrażenie jednolitej całości, a nie zbioru elementów, z których każdy pracuje, jak chce. Jest to mój pierwszy rower z hamulcami tarczowymi i amortyzatorem. W porównaniu z hamulcami szczękowymi ich tarczowe odpowiedniki są bardzo ostre i reagują na nawet delikatne muśnięcie klamki. Będę się musiał do tego przyzwyczaić, bo na trasie kilka razy tylne koło mi uciekało, gdy mocno ściskałem klamki, jak to mam w zwyczaju w swoim starym rowerze. Amortyzację miałem okazję przetestować jedynie na krótkim odcinku terenowym w lesie, ale różnicę przy pracującym amortyzatorze dało się zdecydowanie odczuć. Jedyny zgrzyt w tym sielankowym obrazie pojawił się po powrocie do domu, gdzie zauważyłem, że w przedniej oponie mam lekkiego kapcia. Zająłem się jego łataniem i okazało się, że wpakowana do opony dętka była skręcona w okolicy zaworu o 360 stopni i wyglądała jak pęto serdelków. Oczywiście przebicie czy też przetarcie nastąpiło na tym feralnym skręceniu. Naprawdę trzeba mieć talent, żeby odstawić taką fuszerkę. A ponieważ nie wiedziałem, czy te same złote rączki nie robiły mojego tylnego koła, sprawdziłem i je. Tutaj, na szczęście, dętka była włożona dobrze. Przy okazji wyłamałem plastykową osłonę między kasetą a szprychami, bo raczej do niczego się w moim rowerze nie przyda. Mam też plastykową osłonę na korbie, ale tutaj ręka mi zadrżała. Nie tak dawno nadziałem się łydką na odsłonięty blat, a taka osłona jest w stanie temu zapobiec.
Wiem, że na tradycyjne pętelki dookoła Zalewu Zemborzyckiego na moim starym góralu już nie wrócę, bo nie ma to sensu – nowy rower skutecznie wybił mi to z głowy. Stary wykorzystam jeszcze transportowo przez kilka dni, a potem rozbiórka, malowanie i składanie na nowo. Planuję go używać głównie jako roweru wyprawowego, bo jest on jedynym w mojej stajni przystosowanym pod sakwy. Do tego jego prostota budowy może się okazać z dala od domu nie lada atutem.


Zespół pałacowy w Kozłówce
Zespół pałacowy w Kozłówce © chirality