Info
Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.Więcej o mnie.
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
Moje rowery
Wykresy roczne
+2
°
C
+2°
-2°
Lublin
Niedziela, 18
Poniedziałek | +1° | -1° | |
Wtorek | +2° | 0° | |
Środa | +3° | 0° | |
Czwartek | +3° | +2° | |
Piątek | +5° | 0° | |
Sobota | +2° | -3° |
Prognoza 7-dniową
Wpisy archiwalne w kategorii
dzień
Dystans całkowity: | 41096.61 km (w terenie 931.90 km; 2.27%) |
Czas w ruchu: | 1712:38 |
Średnia prędkość: | 23.93 km/h |
Maksymalna prędkość: | 63.10 km/h |
Suma podjazdów: | 151627 m |
Liczba aktywności: | 790 |
Średnio na aktywność: | 52.02 km i 2h 10m |
Więcej statystyk |
- DST 35.24km
- Czas 01:19
- VAVG 26.76km/h
- VMAX 40.10km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 87m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Idealny dzień na rower
Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 22.03.2014 | Komentarze 0
Wiosna ma raptem kilka dni, a już pogodowo rozpieszcza. Ranek musiałem poświęcić pracy w ogrodzie, bo flora ostro ruszyła z wegetacją. Dopiero po południu mogłem wyskoczyć na standardową pętlę dookoła Zalewu Zemborzyckiego. Przed jazdą zmieniłem tylko łańcuch na nowy, bo planuję jeździć na trzech sztukach rotowanych co 700 km - podobno tak jest bardziej profesjonalnie, tak przynajmniej twierdzą producenci łańcuchów. Na termometrze 19 stopni Celsjusza w cieniu, więc po raz pierwszy jazda w letnim negliżu, oczywiście w granicach prawa i dobrego smaku. Na trasie tłumy rowerzystów, biegaczy, rolkarzy, spacerowiczów, piesków i tym podobnych stworzeń. Z jednej strony lubię, jak na ścieżce dużo się dzieje, bo można oddać się obserwacjom, ale niepożądaną tego konsekwencją jest wzrost ryzyka. Aby to przetrwać w jednym kawałku, nie można nikomu ufać i trzeba być przygotowanym na wszystko. Ot, jedzie facet i widzę, że się kompletnie relaksuje i pełną gębą wchłania krajobrazy. Zaczynam go wyprzedzać, facet to zauważa i natychmiast ostro depcze na korbę. Pytam go, dlaczego się napina akurat teraz. Nawet na mnie nie spojrzał i tak dociągnęliśmy do ostrego zakrętu, gdzie byłem zmuszony odpuścić. Potem chciałem mu wyjaśnić to i owo, ale tylko się spojrzał, jakby chciał mnie rozdeptać. Bywa.Garmin Connect znowu dokazuje. Tym razem nalega, aby przewyższenia szacować z danych wysokościomierza barycznego. Mnie to odpowiada, ale nie wiem, dlaczego nie trzyma się jednej i tej samej metody.
Flora ruszająca z wegetacją: nabrzmiałe hiacynty © chirality
- DST 67.10km
- Czas 02:57
- VAVG 22.75km/h
- VMAX 41.40km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 329m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Jazda między Lublinem a Niemcami bez przerwy!
Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 21.03.2014 | Komentarze 0
Pierwszy pełny dzień wiosny należało uczcić ambitną wycieczką. Postanowiłem więc pokonać trasę między Lublinem a Niemcami bez schodzenia z siodła i bez drzemki u dziadków. Udało się i to do tego stopnia, że po zrobieniu kilku zdjęć byłem w stanie wrócić na dwóch kołach do Lublina tego samego dnia! Przed wyjazdem z domu w godzinach szczytu miałem nadzieję, że uda się dotrzeć poza rogatki miasta bez posmakowania gruntu przez pedały zatrzaskowe, w które wpiąłem się po raz drugi w życiu. Nic z tego nie wyszło i w centrum miasta zaliczyłem upadek. W sumie to się nawet z pedału wypiąłem, ale nie z tego, co trzeba. Sam upadek powolny jak w greckiej tragedii. Dla postronnych gapiów musiało to wyglądać komicznie. Dla mnie w sumie też. Na części trasy wiatr był konkretny, ale to znak, że piękna pogoda zaczęła swój zwycięski marsz. Ten marsz nie był ze wschodu, co jest pocieszające.Rzekomo Niemce były osadą, w której pierwotnie ulokowano jeńców wojennych z bitwy pod Grunwaldem. Tych nieszczęśników nikt nie chciał wykupić, więc wylądowali na takich antypodach. Zajmowali się wytopem smoły w pobliskich lasach, a w wolnych chwilach wznosili kościół dziękczynny dla Władysława Jagiełły w Lublinie. Często podejmowano próby zmiany nazwy Niemce na coś bardziej patriotycznego, ale zawsze rozchodziło się to po kościach. Miejscowość jest bardzo zadbana, więc może to niemiecki ordung odcisnął na niej swój ślad, kto wie.
Wiosna, więc wyłażą © chirality
Wjazd do Niemców koło Lublina © chirality
Neogotycki kościół w Niemcach © chirality
Kościół Matki Bożej Zwycięskiej w Lublinie © chirality
Tablica pamiątkowa na kościele Matki Bożej Zwycięskiej w Lublinie © chirality
- DST 70.44km
- Czas 02:39
- VAVG 26.58km/h
- VMAX 41.90km/h
- Temperatura 12.0°C
- Podjazdy 179m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
SPD
Czwartek, 20 marca 2014 · dodano: 20.03.2014 | Komentarze 0
Po kilkudniowej przerwie wywołanej padaniem i wianiem wskoczyłem w końcu na rower. Chociaż rozsądek nakazywał tę chwilę odwlekać, to po raz pierwszy w życiu wpiąłem się w pedały zatrzaskowe i przejechałem tak przyczepiony do roweru podwójną porcję standardowej aż do bólu pętelki dookoła Zalewu Zemborzyckiego. Jeżeli chodzi o ból dosłowny, to w czasie jazdy nic nowego nie czułem i to pomimo tego, że na platformach mam tendencję do układania stóp krzywo, a bloki wymuszały ustawienie równoległe do ramy. Jednak godzinę po powrocie do domu odezwały się mięśnie, od których nigdy nic wcześniej nie słyszałem. Sama jazda w pedałach zatrzaskowych jest bardzo podobna do jazdy na platformach. Podejrzanie bardzo. Rzeczywiście daje się pedały ciągnąć do góry, ale nie jest to zabawa na dłuższą metę. Aby jednak ten wynalazek rzetelnie ocenić, muszę się z nim zaprzyjaźnić na dłużej. Spodziewałem się też jakichś zajęć z gleboznawstwa, ale nic takiego się nie wydarzyło. Trochę mnie to martwi, bo nic tak nie utrwala odruchów warunkowych jak kara.Moją standardową pętelkę jechałem ostatnio w minionym tygodniu i zauważyłem, że wyraźnie wzrosła wartość całkowitych przewyższeń na trasie. Lekko niepokojące, bo jeżeli górotwór kredowy Wyżyny Lubelskiej wykonuje takie gwałtowne ruchy, to nie wróży to nic dobrego. Może to mieć jednak związek z tym, że zmieniłem sposób rejestracji śladu. O ile wcześniej mój GPS zapisywał punkty co 20 metrów, o tyle teraz robi to co sekundę. Skutkuje to prawie trzykrotnym zagęszczeniem punktów na śladzie i powinno się objawiać większą dokładnością. W zeszłym roku Garmin Connect pozwalał mi na szacowanie przewyższeń z danych wysokościomierza barycznego, jednak teraz nalega na obliczanie tego na podstawie jakichś swoich wewnętrznych map. Nie bardzo wiem, dlaczego.
EDIT (16.4.2014): Opcja szacowania przewyższeń z danych barycznych jest ponownie dostępna w GC. Wszystkie wyjazdy przekalkulowałem wg tej metody. Co prawda, przewyższenia obliczane tą metodą są z reguły niższe niż te liczone z map, ale wydaje mi się, że lepiej odzwierciedlają rzeczywistość.
- DST 50.46km
- Czas 01:45
- VAVG 28.83km/h
- VMAX 46.00km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 238m
- Sprzęt Szosant
- Aktywność Jazda na rowerze
Szosą po szosie
Piątek, 14 marca 2014 · dodano: 14.03.2014 | Komentarze 0
Synoptycy zapowiadają od jutra załamanie pogody, które może potrwać kilka dni, więc dzisiaj pewnie ostatnia szansa na jazdę rowerem w komfortowych warunkach. Postanowiłem w końcu się przełamać i zrobić z rowerem szosowym to, do czego został stworzony, czyli powiesić go na ścianie i podziwiać. Wcześniej wypadało go jednak wyprowadzić na regularną ulicę. Skoczyłem od razu na głeboką wodę i przejechałem się DK19 nocą. Dopóki Słońce wisiało nad horyzontem było bardzo ciepło, ale o zmroku temperatura gwałtownie spadła. W okolicy Strzeszkowic nieciekawie wyglądający wypadek - policja, straż, karetki, kupa szkła, no i kilometrowe korki. Pomimo tego czułem się na piekielnie ruchliwej drodze dosyć bezpiecznie. Wmawiałem sobie, że każdy kierowca jadący za mną widział scenę wypadku, więc przez kilka kolejnych kilometrów będzie jechał przyzwoicie. Podczas ostatniej wycieczki miałem problem z samoodkręcającym się "kapslem" przy sterach. Dzisiaj tego nie zaobserwowałem, więc to jednak wibracje od kostki brukowej powodowały jego luzowanie.- DST 70.24km
- Czas 02:29
- VAVG 28.28km/h
- VMAX 43.20km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 132m
- Sprzęt Szosant
- Aktywność Jazda na rowerze
Oswajanie się z szosą
Środa, 12 marca 2014 · dodano: 12.03.2014 | Komentarze 0
Dzisiaj ciąg dalszy pogłębiania znajmości z rowerem szosowym. Zafundowałem sobie dwie standardowe pętelki wokół Zalewu Zemborzyckiego, ale żeby nie zakręciło mi się w głowie, w przeciwnych kierunkach. Roweru ciągle się uczę i jeszcze nie chcę się pakować między samochody na dłużej. Zauważyłem, że notorycznie odkręca mi się kapsel od sterów, czy jak to się tam fachowo nazywa. Podejrzewam, że ma to coś wspólnego z powtarzalnymi wibracjami od kostki brukowej na DDR. Jak będzie się odkręcał na regularnej szosie, zacznę się martwić.Na trasie cała masa znajomych rowerzystów. No i mniej znajomych rolkarzy. Mnie ci ostatni nie przeszkadzają na ścieżkach rowerowych (ci pierwsi zresztą też nie... no, prawie), bo muszą mieć gdzie jeździć. Nieżyciowe prawo przewiduje jednak pięćdziesięciozłotowy mandat za taką przyjemność. Rolkarze, co oczywiste, powinni dla własnego bezpieczeństwa trzymać linię po prawej stronie ścieżki rowerowej. Gdyby nie to, że już mniej więcej wiem, gdzie są hamulce w moim rowerze, to bym doświadczył kolizji z taką tańczącą po scieżce rolkarką. Jeżdżenie obok siebie, najczęściej od razu w trójkę, to też brak wyobraźni. "Nie da się szerzej?" - zapytałem wyprzedzając taką kawalkadę. "Nie" - padła odpowiedź. Co prawda, to prawda.
Kategoria 50-100, dzień, rower szosowy, samotnie, szosa
- DST 35.09km
- Czas 01:21
- VAVG 25.99km/h
- VMAX 43.30km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 60m
- Sprzęt Szosant
- Aktywność Jazda na rowerze
Nauka jazdy na rowerze
Wtorek, 11 marca 2014 · dodano: 11.03.2014 | Komentarze 0
W sobotę mój podstawowy rower lekko oberwał, więc pojechał do wód na rekonwalescencję. W poniedziałek orgia zakupów rowerowych w sklepie znanej niemieckiej sieci. Jej owocem była pompka z manometrem (o nie bitwy się akurat nie toczyły, głównym celem walk były szmaty), którą można dobić dętki do 120 psi. Zbieg tych dwóch zdarzeń pchnął mnie dzisiaj po raz pierwszy w życiu na jazdę rowerem szosowym, którą pierwotnie planowałem odbyć dopiero w maju. Wybrałem dobrze mi znaną trasę wokół Zalewu Zemborzyckiego, żeby móc się skupić wyłącznie na rowerze.Wrażenia z jazdy jak najbardziej pozytywne. Telepie mniej niż się spodziewałem i to nawet na frezowanej kostce, z której włodarze naszego miasta postanowili ułożyć część scieżek. Jednak nie mogłem się pozbyć uczucia, że rower lada moment albo złamie się w pół, albo rozsypie w drobny mak. Rower przyspiesza bardzo żwawo, ale jest też dosyć czuły na boczne podmuchy wiatru. Na podjazdach zachowuje się zupełnie inaczej niż mój MTB. Przełożenia zmienia się w zupełnie nowy dla mnie sposób i trochę odwrotny niż w manetkach Shimano Alivio M430 przy moim góralu, tzn. dźwignia bliżej rowerzysty wrzuca na cięższe przełożenia, a nie zrzuca na lżejsze. Mam też problem z odpowiednim chwytem górnym, który zapewni, że klamki hamulcow będą łatwo dostępne w razie nagłej konieczności ich użycia. Dolnym chwytem zajmę się na jednej z późniejszych lekcji, pewnie po nabyciu kasku :-). Oczywiście bolą mnie dłonie, bo w stresie zbyt kurczowo trzymałem się kierownicy. Jestem jednak optymistycznie nastawiony, że wszystko da się w miarę bezboleśnie skorygować i do wszystkiego przyzwyczaić.
Na trasie zauważyłem, że trwa wielkie zamiatanie ścieżek rowerowych. I bardzo dobrze, bo wszechobecny piach wygląda złowieszczo.
Kategoria <50, dzień, rower szosowy, samotnie, szosa
- DST 35.08km
- Czas 01:18
- VAVG 26.98km/h
- VMAX 39.90km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 75m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Przedsmak wiosny
Niedziela, 9 marca 2014 · dodano: 10.03.2014 | Komentarze 0
Zjawiskowo piękna pogoda w niedzielę zachęcała do jazdy. Dlatego całe przedpołudnie spędziłem na doprowadzaniu mojego rannego roweru do jako takiego stanu. Koniec końców udało się na tyle wyprostować wózek tylnej przerzutki, że dało się w miarę bezproblemowo przerzucać łańcuch między najmniejszymi koronkami. Lublin skąpany w słońcu, więc to idealna okazja, aby w końcu zrzucić parę kilogramów ubrań i pojeździć jak człowiek. Rowerem w kiepskim stanie wolałem się zbytnio od domu nie oddalać, dlatego wybrałem się na standardową pętlę dookoła Zalewu Zemborzyckiego. Wszędzie tłumy spacerowiczów i rowerzystów. Wymijało mnie też kilku właścicieli lubelskich DDRów, bo zachowywali się tak, jakby cała szerokość ścieżki należała do nich. Na nowej asfaltowej trasie w lesie Dąbrowa napotkałem jakiegoś szosanta. Pozwalał żebym go dochodził, natychmiast się urywał i tak w koło Macieju przez 15 km. Było to prawie zabawne.- DST 76.28km
- Czas 03:19
- VAVG 23.00km/h
- VMAX 39.90km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 267m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
A miało być tak pięknie
Sobota, 8 marca 2014 · dodano: 08.03.2014 | Komentarze 0
W planach ustawki Rowerowego Lublina był dojazd do granicy Polski A z Polską B i podziwianie przez dziurę w płocie lepszego świata po drugiej stronie Wisły. Mój udział w wyprawie zakończył się nieoczekiwanie w miejscowości Godów k/Chodla. Kątem oka widziałem na poboczu majstrującą osobę przy skuterze, ot widok jakich wiele. Ku mojemu zaskoczeniu majsterkowicz wypuścił skuter samopas na pełnym gazie na jezdnię tuż przede mną. Instynktownie odbiłem w lewo i przez chwilę myślałem, że się z tego jakoś wywinę. Niestety, skuter przywalił mi w tylne koło. Efektem tego spotkania jest wygięty fragment ramy robiący za hak przerzutki tylnej, jak i wózek samej przerzutki. Na poprzedniej przerzutce przejeździłem 16 lat, na obecnej raptem dwa tygodnie. W sumie i tak skończyło się szczęśliwie, bo mogłem wracać do Lublina z nogą w plecaku, a jeszcze nie skończyłem jej używać. W skuterze przedni błotnik w kawałkach, a pani skuterzystka bardzo roztrzęsiona (pech, że w takim dniu). Obyło się bez policji - w poniedziałek oddam rower do lekarza, który oceni straty. Teraz już wiem, że w obliczu zagrożenia życie nie przelatuje człowiekowi przed oczami. To mit. Co przelatuje, to słownik wyrazów powszechnie uważanych za wulgarne. Nawet nie wiedziałem, że w tak niszowej dziedzinie jestem w stanie błysnąć elokwencją.Sama ustawka w bardzo rwanym tempie. Nie tylko dlatego, że na drogach w okolicach Bełżyc wprowadzono na wielu odcinkach ruch wahadłowy. Kilku uczestników miało parcie na szybkie zatarcie, a że zabronić tego nie można, to grupa co chwila się rozrywała. Oczywiście wielkie podziękowania dla chłopaków za jako takie wyprostowanie haka metodą na chama. Powrót do Lublina samotnie na nowopowstałymfixie, przy dźwiękach dobiegających z obu przerzutek. Muszę się rowerowi dokładniej przyjrzeć, ale na chwilę obecną nie mam do tego serca. A mówili mi, żeby zostać przy szachach...
Prawie tak niebezpieczne, jak jazda rowerem © chirality
- DST 35.04km
- Czas 01:26
- VAVG 24.45km/h
- VMAX 41.10km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 70m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Standardowa pętla
Piątek, 7 marca 2014 · dodano: 07.03.2014 | Komentarze 0
Najbardziej standardowa pętla pod Słońcem. Tym razem poczułem zew rebelii i objechałem Zalew Zemborzycki w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Mam nadzieję, że nie ma na to jakiegoś paragrafu.- DST 71.86km
- Teren 5.00km
- Czas 03:26
- VAVG 20.93km/h
- VMAX 33.40km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 251m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Piaski (na szczęście nieruchome) rowerem
Wtorek, 4 marca 2014 · dodano: 04.03.2014 | Komentarze 0
Dzisiaj miało wiać ze wschodu, dlatego postanowiłem jechać na wschód właśnie. Od czasu do czasu warto zmierzyć się z niesprzyjającymi warunkami, bo tylko w brazylijskich telenowelach rowerzyści jeżdżą zawsze z wiatrem, z górki, wisząc komuś na kole, podczas gdy biegnące obok odaliski wachlują im zroszone potem czoła.Za cel podróży obrałem Piaski (dawniej Piaski Luterskie), małe miasteczko na rozwidleniu tras Lublin–Chełm i Lublin–Zamość. Mam do niego sentyment, bo serwują tam najlepsze flaki po tej stronie galaktyki. Etap do Piask nie zawiódł i wiatr wytargał mnie niemiłosiernie. Temperatura odczuwalna była też znacznie niższa niż nominalne 5 °C. Cel mojej podróży był bardzo senny – widać, że wybudowanie obwodnicy dla dróg S12 i S17 było dla lokalnej ekonomii sporym ciosem. Miasteczko jest jednak czyste i zadbane. Powrót do Lublina o wiele bardziej komfortowy, chociaż po raz pierwszy i ostatni zaufałem bezkrytycznie propozycjom tras autorstwa Gpsies. W okolicach lotniska w Świdniku wyprowadził mnie na takie wertepy, że tylko przez lubelski patriotyzm klasyfikuję ten odcinek jako "teren". Na rogatkach Lublina zaczęło lekko padać, ale wtedy myślałem już tylko o gorącej herbacie. Aha, na rondzie w Mełgwi znalazłem klucz płasko-oczkowy. Wyjazd się więc opłacił.
Rynek w Piaskach Luterskich © chirality