Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



Wpisy archiwalne w kategorii

rower szosowy

Dystans całkowity:16979.33 km (w terenie 12.30 km; 0.07%)
Czas w ruchu:608:37
Średnia prędkość:27.82 km/h
Maksymalna prędkość:63.10 km/h
Suma podjazdów:54791 m
Liczba aktywności:272
Średnio na aktywność:62.42 km i 2h 14m
Więcej statystyk
  • DST 50.83km
  • Czas 01:38
  • VAVG 31.12km/h
  • VMAX 46.60km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 259m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Czwartek, 3 sierpnia 2017 · dodano: 05.08.2017 | Komentarze 0

Pod wieczór pojechałem nad Zalew przekręcić trzy pętelki. Gorąco, ale świat pod gęstą warstwą chmur, które robiły ogromną różnicę jeżeli chodzi o komfort jazdy. Na trasie dosyć tłoczno i było kilka potencjalnie niebezpiecznych sytuacji, które jednak antycypowałem. Na trzecim kółku nadciągnęły z południowego-zachodu sine chmury i już myślałem, że powtórzy się sytuacja sprzed kilku dni, gdy końcówkę jechałem w deszczu. Udało się jednak dotrzeć do bazy suchym kołem, a po kilku minutach spadł mizerny deszcz.


Motylem jestem, uuu
Motylem jestem, uuu... © chirality



  • DST 50.83km
  • Czas 01:40
  • VAVG 30.50km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Temperatura 32.0°C
  • Podjazdy 269m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Wtorek, 1 sierpnia 2017 · dodano: 04.08.2017 | Komentarze 0

Pod wieczór pojechałem nad Zalew przekręcić trzy pętelki. Konkretny upał, więc o ile z reguły na tę trasę nie zabieram bidonu, o tyle dzisiaj zrobiłem wyjątek. I była to bardzo dobra decyzja. Na trasie relatywnie pusto, co ze względu na warunki jakoś mnie specjalnie nie dziwi. W Dąbrowie przyjemny cień i chłód wśród drzew, natomiast na otwartym zachodnim brzegu patelnia. Już na powrocie znad zapory mijałem tłumy rowerzystów sunących stosunkowo późną porą nad Zalew – zawsze to kilka stopni chłodniej.



  • DST 50.80km
  • Czas 01:41
  • VAVG 30.18km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Podjazdy 264m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Poniedziałek, 31 lipca 2017 · dodano: 03.08.2017 | Komentarze 0

Pod wieczór pojechałem nad Zalew przekręcić trzy pętelki. Upalnie, ale od zachodu i południa sunęły zwały chmur wyglądających na burzowe. Zachodzące słońce rzucało smugi światła przez szczeliny w chmurach, co wyglądało zarówno urzekająco, jak i złowieszczo. Myślałem jednak, że tym razem się wywinę. Szczęście opuściło mnie, gdy na trzecim kółku wjechałem na zachodni brzeg Zalewu. Zaczęło leniwie kropić z wiszącej mi nad głową krawędzi sinej chmury. Była więc motywacja, żeby czym prędzej zwijać się do bazy. Ostatnie dwa kilometry już w regularnym deszczu, a gdy dotarłem do domu przestało padać. Jednak prawdziwa burza przechodziła na południe od Lublina, więc zapewne nad samym Zalewem było z opadami znacznie gorzej.


Burza na południe od Lublina
Burza na południe od Lublina © chirality

Burza na południe od Lublina
Burza na południe od Lublina © chirality

Burza na południe od Lublina
Burza na południe od Lublina © chirality

Burza na południe od Lublina
Burza na południe od Lublina © chirality

Burza na południe od Lublina
Burza na południe od Lublina © chirality

Burza na południe od Lublina
Burza na południe od Lublina © chirality



  • DST 50.83km
  • Czas 01:42
  • VAVG 29.90km/h
  • VMAX 43.40km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 265m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Niedziela, 30 lipca 2017 · dodano: 02.08.2017 | Komentarze 0

Pod wieczór pojechałem nad Zalew przekręcić trzy pętelki. Upalna i słoneczna niedziela, więc na trasie tłoczno. Najgorzej było z tym na początku, bo im bliżej zachodu słońca, tym tłumy rzadsze. Najbardziej zapamiętałem faceta, który wyprzedzając jechał mi na zderzenie. A za nim, jak kaczuszki, podążało na małych rowerkach stado berbeci. Nad zaporę wiózł mi się na kole jakiś góral i to by było na tyle, jeżeli chodzi o wspólną jazdę z kimkolwiek. W lesie straż miejska miała akurat żniwa, waląc mandaty kierowcom parkującym swoje pojazdy w kniei. 500% dziennej normy w godzinkę.




  • DST 50.75km
  • Czas 01:40
  • VAVG 30.45km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 281m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubelska pętelka

Sobota, 29 lipca 2017 · dodano: 30.07.2017 | Komentarze 0

Pod wieczór pojechałem przekręcić standardową pętelkę po południowo-zachodnich okolicach Lublina. Słonecznie i bardzo ciepło, więc jechało się przyjemnie. Obyło się bez incydentów z wyjątkiem delikwenta, który na krajówce wbiegł mi prosto pod rower. Zmusił mnie tym do gwałtownego zjazdu z pobocza na pas ruchu, no i gdyby coś tam wtedy właśnie najechało, byłoby nieciekawie.




  • DST 50.76km
  • Czas 01:45
  • VAVG 29.01km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 279m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubelska pętelka

Piątek, 28 lipca 2017 · dodano: 30.07.2017 | Komentarze 0

Pod wieczór pojechałem na standardową pętelkę po południowo-zachodnich okolicach Lublina. Pogoda dosyć niepewna, bo było widać, że na południu i zachodzie pada. Myślałem jednak, że jakoś uda się przemknąć bez zmoknięcia. Nie udało się, bo deszcz złapał mnie w Osmolicach. Nie był jednak na tyle intensywny, żeby się przed nim chować. Poza tym jechałem w kierunku czystego zachodniego nieba, więc wyglądało na to, że dalej będzie lepiej. W Niedrzwicy wbiłem się na krajówkę i tam deszcz już zdecydowanie stracił na sile, chociaż kropił do samego końca.




  • DST 50.82km
  • Czas 01:44
  • VAVG 29.32km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 272m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Czwartek, 27 lipca 2017 · dodano: 30.07.2017 | Komentarze 0

Dalszy ciąg oswajania się na nowo z szosówką i dlatego pojechałem nią nad Zalew przekręcić trzy pętelki. Bardzo ciepło, więc na trasie sporo rowerzystów. Pomimo tego przejazd spokojny, bo jedynie na powrocie znad zapory jakiś delikwent wyskoczył mi na czołówkę.




  • DST 50.81km
  • Czas 01:47
  • VAVG 28.49km/h
  • VMAX 42.80km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 278m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Środa, 26 lipca 2017 · dodano: 30.07.2017 | Komentarze 0

Dzisiaj po raz pierwszy od września ubiegłego roku wsiadłem na szosówkę. Byłem do tego poniekąd zmuszony, bo ciekawość to rzeczywiście pierwszy stopień do piekła. Po niedzielnym taplaniu się w błocie musiałem umyć mojego nowego górala. A że tylna tarcza hamulcowa gdzieś tam obcierała, postanowiłem wykorzystać tę okazję do poznania budowy hamulca właśnie. Chwyciłem za imbusy i naprawdę niewiele myśląc rozkręciłem go na części. Nacisnąłem klamkę, płyn hamulcowy trysnął jak z fontanny i pozamiatane. Rower teraz stoi i czeka na odpowietrzenie hamulca. No a że mój stary góral jest już zdemontowany do malowania, pozostała jedynie szosówka. Pojechałem przekręcić na niej trzy kółka dookoła Zalewu. Po tak długiej przerwie i bujaniu się na góralach, czułem się na tym rowerze bardzo niepewnie. Wydawał się strasznie kuchy i jakby poza moją kontrolą niczym niekiełznany rumak. Z doświadczenia jednak wiem, że to uczucie słabnie wraz z przejechanymi kilometrami, więc postaram się teraz trochę na szosówce pokręcić. Pogoda bardzo przyzwoita. Ciepło, ale też i wietrznie. Zachodnie niebo czyste i przyozdobione słońcem, a wschodnie sine i groźne. I chyba dzięki tej grze świateł woda w Zalewie wydawała się ciemnogranatowa, nieomal czarna. Co prawda pojawiły się w nim ostatnio sinice, ale chyba nadają one wodzie zieloną barwę. Przejazd bardzo spokojny. Przez chwilę wiozłem się na kole jakiegoś górala kręcącego z nienaturalnie wysoką kadencją, potem on się wiózł i to by było na tyle.



  • DST 104.25km
  • Czas 03:22
  • VAVG 30.97km/h
  • VMAX 46.50km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 338m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki × 7

Piątek, 30 września 2016 · dodano: 05.10.2016 | Komentarze 0

Ponownie piękna pogoda, więc można się było przejechać na krótko. Po dwutygodniowej przerwie wsiadłem na szosówkę i pojechałem przekręcić tradycyjną setkę, czyli siedem pętli dookoła Zalewu. Już na początku niemiła niespodzianka, bo na zaporze zryty asfalt w przygotowaniu do przykrycia nową nawierzchnią. Niby dało się po tym jechać, ale co to za jazda. Po drugim kółku zacząłem jednak objeżdżać północny brzeg ul. Żeglarską. Nie dlatego, że klepisko na zaporze dało mi w kość, ale dlatego, że dopiero wtedy zauważyłem tam zakaz ruchu, który dotyczył również rowerów (sic!). Na początkowych kółkach nadziewałem się też na korki w Dąbrowie spowodowane ciężką maszynerią pracującą nad nową nitką DDR, ale potem i tam się uspokoiło. Podejrzewam, że na dniach będą tam lać asfalt. Jako rekompensatę za niedogodności infrastrukturalne dostawałem na zachodnim brzegu pomocny wiatr w plecy. Przejazd generalnie spokojny, jedynie na szóstym kółku jakiś delikwent wyjechał mi na czołówkę. Ostry zakręt, a zawodnik naginał skrajną lewą nawet nie patrząc przed siebie. Ledwo go objechałem chodnikiem. Ostatnie kółko już na pełnym oświetleniu, raczej z rozsądku, niż z konieczności, bo na wjeździe w ul. Osmolicką widziałem jeszcze połowę tarczy czerwonego Słońca nurkującego za horyzontem. Do tego ostatnia prosta na zachodnim brzegu przy światłach latarni. W domu zameldowałem się już regularną nocą. Bardzo przyjemny wyjazd dzięki pięknej pogodzie i względnym pustkom na trasie.




  • DST 274.02km
  • Teren 3.00km
  • Czas 11:36
  • VAVG 23.62km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 932m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tarnobrzeg

Sobota, 17 września 2016 · dodano: 23.09.2016 | Komentarze 0

W ostatnie podrygi lata chciałem zrobić konkretną wycieczkę. Padło na Tarnobrzeg i znajdujące się w nim sztuczne jezioro powstałe po zalaniu wyrobiska kopalni siarki. Prognozy pogody były niepewne, bo o ile w Lublinie miało być sucho aż do nocy, o tyle deszcze miały nawiedzić cel mojej podróży znacznie wcześniej. Postanowiłem zaryzykować, bo w najgorszym wypadku miałbym motywację do żwawej ucieczki przed zlewą. Z domu wyjechałem tuż po szóstej, gdy na dworze było już komfortowo widno. Zdecydowanie zimniej, niż tydzień temu, bo jedynie 12 stopni, więc w drogę wyruszyłem odpowiednio opatulony. Nad Zalewem Zemborzyckim częste przerwy na sesję fotograficzną ze słońcem w roli głównej. I ponownie, pomimo nieprzyzwoitej pory, na brzegu wielu wędkarzy. W Lubelskiem poruszałem się zazwyczaj bocznymi drogami i momentami ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. Trafił się nawet odcinek szutrowy, który mężnie wziąłem na klatę. Za Urzędowem podjazd, potem długi zjazd do Gościeradowa i wylądowałem w płaskiej jak stół dolinie Wisły. W okolicach Borowa zrobiło się na tyle ciepło, że mogłem zdjąć wiatrówkę. Na trasie nie zrzucałem już nic więcej – pierwszy od niepamiętnych czasów przejazd na długo. Po wjeździe do województwa podkarpackiego czekała mnie niemiła niespodzianka w postaci braku mostu na Sanie w okolicach Antoniowa. Nie ukradli, a zwyczajnie nie wybudowali. Gpsies traktuje przeprawy promowe jak normalne drogi i rozrysowuje trasy z ich wykorzystaniem. Cóż było robić, wykręciłem kilka dodatkowych kilometrów i dopiero w Radomyślu przejechałem remontowany most, lądując tym samym w widłach Wisły i Sanu. Wbiłem się tam na chwilę na Green Velo – dobrej jakości asfaltowa DDR, więc nie było powodów do narzekań. Jadąc dalej wzdłuż Wisły wjechałem na moment do województwa świętokrzyskiego, muskając prawobrzeżny Sandomierz. Po jego opuszczeniu od razu znalazłem się w Tarnobrzegu. Według mojej nawigacji o niebo za wcześnie, ale sprawę wyjaśniła tablica z napisem „Centrum 10 km”. Kto by się spodziewał, że Tarnobrzeg to taka metropolia... Na owe 10 km znaki wrzuciły mnie na patchworkową DDR z różnej jakości kostki brukowej, po której jechało się tak sobie. Fazowanie, podniesione krawężniki, górki i dolinki. Kilka razy kierowcy skręcający w boczne uliczki wymuszali, zapewne nieświadomie, pierwszeństwo, ale takie rzeczy zazwyczaj antycypuję. Co nie znaczy, że nie opieprzam. Oznakowanie trochę szwankowało, bo o ile DDR gdzieś tam się zaczęła, to formalnie się nie skończyła, więc jazda po chodnikach (jak to praktykowali tubylcy) wydawała się legalna, a nawet obowiązkowa. Dotarłem do dużego rynku w centrum miasta, ale nie było tam zbyt wiele do zobaczenia. Ot, jakiś pomnik, fontanna i pusta przestrzeń. Pojechałem więc nad Jezioro Tarnobrzeskie, które zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Po kopalni siarki mogła zostać wielka dziura w ziemi, a jednak udało się ją zalać wodą z pobliskiej Wisły. Nad jeziorem jest przystań, plaża, deptak, jakieś szuwary i niezbyt wielu wypoczywających. Przejechałem wzdłuż brzegu drogą rowerową (chwilami szutrową), wbiłem się na Wisłostradę i po przekroczeniu królowej naszych rzek ponownie wylądowałem w województwie świętokrzyskim. Wkrótce w Jasienicy odbiłem na północny-wschód i powitała mnie zupełnie nowa rzeczywistość w postaci mocnego czołowego wiatru, który przez następne 130 km nie pozwolił o sobie zapomnieć. Co gorsza, z każdą godziną przybierał na sile, czym skutecznie drenował moje siły i nadwyrężał morale. Do Sandomierza trasa wiodła wśród typowych dla tych rejonów krajobrazów z hektarami brzemiennych jabłoni, które wydawały się zbyt małe, aby podźwignąć taką masę owoców. Szykuje się kolejna klęska urodzaju. Długie odcinki jezdni były w remoncie i na biegnących w poprzek bruzdach nieźle telepało. Ostry podjazd po kocich łbach bronił dostępu do sandomierskiego rynku, który koniec końców zdobyłem. Jednak nie zabawiłem tam zbyt długo. Nieprzebrane tłumy turystów i przewodniczka wyjaśniająca, którą przekątną rynku śmiga na rowerze ojciec Mateusz. To zbyt wiele, więc czas było się zwijać. Za miastem kolejny żmudny podjazd i stromy zjazd do Dwikozów. Miasteczko powitało mnie zapachem sfermentowanych jabłek z miejscowych zakładów przetwórstwa owoców. Lekko wstawiony, w Zawichoście zrobiłem krótką przerwę pod sklepem na pochłonięcie pierwszej butelki mleka. Gdy po nie sięgam to wiadomo, że nie jest dobrze. W Annopolu ponownie przekroczyłem Wisłę i wylądowałem w macierzy. W miasteczku przy jakiejś restauracji zaczynało się właśnie wesele. Para młoda stała przy wejściu, a nad ich głowami fruwał dron. Złapałem się na myśli, że gdyby to wesele odbywało się w Pakistanie, to na widok drona weselnicy by się błyskawicznie rozpierzchli. Ot, taka różnica kulturowa. Przez chwilę nadal poruszałem się wzdłuż Wisły, by przed Natalinem skręcić na wschód. Ten odcinek dał mi zdrowo popalić ze względu na kombinację wiatru, długiego podjazdu i kiepskiego asfaltu. Szczególnie, że zaczynałem się czuć konkretnie ujechany. Kiepska nawierzchnia towarzyszyła mi do Granic (Graniców?), gdzie wbiłem się na DW833. Jednak cieszę się, że ten odcinek zaliczyłem, bo przejeżdżałem przez miejscowości, o których nigdy nawet nie słyszałem i to pomimo tego, że leżą tak blisko Lublina. Za Chodlem kolejna butelka mleka w przydrożnym sklepie i kierunek Bełżyce, których centrum ominąłem szerokim łukiem. Tutaj trafił się kilkukilometrowy odcinek DDR. Widać było, że nie jest ona jakoś specjalnie uczęszczana, bo chwasty rosły w najlepsze. Do tego jakaś brygada kosiła trawę na poboczu drogi wojewódzkiej, więc czułem się, jakbym buszował w zbożu, a właściwie w sianie. Jakoś doturlałem się do Konopnicy i po krótkim odcinku zakorkowaną krajówką do domu miałem już z górki. Wyjeżdżając planowałem zamknąć pętlę jeszcze za dnia i prawie mi się udało, bo na światłach przejechałem może z 10 km. Podsumowując, wyjazd konkretnie mnie upodlił ze względu na bezlitosny wiatr, ale cieszę się, że w tę podróż się wybrałem. Lato ewidentnie ma się ku końcowi i zapewne przez następne pół roku takie wycieczki będę odbywał wyłącznie palcem po mapie i z nosem przy szybie. Przy okazji wpadło siedem nowych gmin, których zdobywanie staje się coraz trudniejsze.


Wschód słońca w Lublinie
Wschód słońca w Lublinie © chirality

Nad Zalewem Zemborzyckim
Nad Zalewem Zemborzyckim © chirality

Wschód słońca nad Zalewem Zemborzyckim
Wschód słońca nad Zalewem Zemborzyckim © chirality

Wędkarz
Wędkarz © chirality

A most gdzie?
A most gdzie? © chirality

Green Velo koło Skowierzyna
Green Velo koło Skowierzyna © chirality

Zapora w Tarnobrzegu
Zapora w Tarnobrzegu © chirality

Fontanna na tarnobrzeskim rynku
Fontanna na tarnobrzeskim placu © chirality

Rynek w Tarnobrzegu
Rynek w Tarnobrzegu © chirality

Pomnik Bartka Głowackiego i jego czapki w Tarnobrzegu
Pomnik Bartka Głowackiego i jego czapki w Tarnobrzegu © chirality

Wioska, kopalnia, jezioro
Wioska, kopalnia, jezioro © chirality

Żaglówki na Jeziorze Tarnobrzeskim
Żaglówki na Jeziorze Tarnobrzeskim © chirality

Jezioro Tarnobrzeskie
Jezioro Tarnobrzeskie © chirality

Szuwary na Jeziorze Tarnobrzeskim
Szuwary na Jeziorze Tarnobrzeskim © chirality

Mosty na Wiśle
Mosty na Wiśle © chirality

Tanie smartfony w Sandomierzu
Tanie smartfony w Sandomierzu © chirality

Brama Opatowska w Sandomierzu
Brama Opatowska w Sandomierzu © chirality

Zjazd do Dwikozów
Zjazd do Dwikozów © chirality

Klęska urodzaju
Klęska urodzaju © chirality

Most na Wiśle w Annopolu
Most na Wiśle w Annopolu © chirality

Wisła w Annopolu
Wisła w Annopolu © chirality

Są pewne
Są pewne © chirality