Info
Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.Więcej o mnie.
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
Moje rowery
Wykresy roczne
+2
°
C
+2°
-2°
Lublin
Niedziela, 18
Poniedziałek | +1° | -1° | |
Wtorek | +2° | 0° | |
Środa | +3° | 0° | |
Czwartek | +3° | +2° | |
Piątek | +5° | 0° | |
Sobota | +2° | -3° |
Prognoza 7-dniową
Wpisy archiwalne w kategorii
sakwy
Dystans całkowity: | 10184.58 km (w terenie 522.50 km; 5.13%) |
Czas w ruchu: | 526:12 |
Średnia prędkość: | 19.35 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.90 km/h |
Suma podjazdów: | 40333 m |
Liczba aktywności: | 153 |
Średnio na aktywność: | 66.57 km i 3h 26m |
Więcej statystyk |
- DST 98.79km
- Teren 15.00km
- Czas 05:23
- VAVG 18.35km/h
- VMAX 32.30km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 388m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Jezioro Mytycze
Niedziela, 23 października 2016 · dodano: 06.01.2017 | Komentarze 0
Przez ostatnie dwa dni deszcz lał praktycznie bez chwili wytchnienia, więc o rowerze można było zapomnieć. Dzisiaj opady odpuściły, więc postanowiłem kontynuować objazd jezior Lubelszczyzny i po niedawnym wypadzie nad jezioro Uściwierz dotrzeć nad jezioro Mytycze. Z domu wyjechałem dosyć późno, bo koło południa. Jadąc wzdłuż Bystrzycy nie można było nie zauważyć, że ostro padało przez ostatnie dni, bo dawno nie widziałem tak wysokiego poziomu wody. Do Zawieprzyc dojechałem standardową trasą przez Pliszczyn i Charlęż. Ponieważ już na rogatkach Lublina wpadło trochę terenu, więc jeszcze przed wyjazdem z miasta ja i rower byliśmy utaplani w błocie. W Zawieprzycach zrobiłem krótką przerwę na wzgórzu z ruinami. Z okolicy dochodziły odgłosy strzałów, co nie za bardzo mi się podobało, bo właśnie miałem wbijać się w knieję. A dla myśliwych dzik i rowerzysta to jedna swołocz. W Zawieprzycach zazwyczaj skręcam na wschód na Zezulin, ale tym razem pojechałem prosto przez Las Zawieprzycki. Dawno temu zdarzyło mi się tam wpakować szosówką i koniec końców musiałem się wycofać ze względu na grząską nawierzchnię. I pewnie dlatego ten odcinek omijałem później szerokim łukiem. Jednak jazda góralem to zupełnie inna bajka i przejazd przez las okazał się bardzo przyjemny. Im bliżej celu mojej podróży, tym teren stawał się coraz bardziej podmokły. W mijanych lasach niewiarygodny wysyp muchomorów – jeszcze nigdy nie widziałem ich tylu w jednym miejscu. Po dotarciu do jeziora Mytycze okazało się, że jest ono bardzo podobne do jezior Bikcze i Łukie, które odwiedziłem wcześniej, z bagnisty brzegiem porośniętym trzciną blokującą dostęp do lustra wody. Zacząłem jezioro objeżdżać i w miejscu, gdzie trzcina ustępuje drzewom pojawił się, ewidentnie uczęszczany przez ludzi, prześwit. Wbiłem się w niego, ale ze względu na grząski grunt rower pozostawiłem w krzakach. Ostatnie sto metrów do lustra wody przemierzyłem z duszą na ramieniu, bo cała okolica uginała się pod moimi stopami jak gigantyczne łóżko wodne. Każdy krok stał się poważną decyzja – jeden postawiłem nieuważnie, co zakończyło się wbiciem w bagno do połowy łydki. Koniec końców dobiłem jednak do brzegu. Kilka zdjęć i dosyć stresujący powrót na twardy grunt. Po krótkim asfaltowym odcinku, wbiłem się ponownie na gruntówkę i prześwitem wśród chaszczów dotarłem ponownie do brzegu jeziora od północy. Powrót do domu z dosyć długim odcinkiem przez Lasy Kozłowieckie. Moim celem, który udało się osiągnąć na styk, był wyjazd z leśnych otmętów jeszcze przed zmrokiem. Końcówka trasy już na pełnym oświetleniu. Jeszcze tylko wygramolenie się w Dysie z doliny Ciemięgi i koniec końców lekko ujechany dotarłem do domu. Ogólnie wyjazd przyjemny, nie licząc taplania się w bagnach.Charlęż jesienią © chirality
A tak było latem © chirality
A tak zimą © chirality
Charlęż jesienią © chirality
A tak było latem © chirality
A tak zimą © chirality
Wieprz w Zawieprzycach © chirality
Rowerzysta w Lesie Zawieprzyckim © chirality
Droga nad Mytycze © chirality
Jezioro Mytycze © chirality
Jezioro Mytycze z północnego brzegu © chirality
Wieprz w Sernikach, mniam © chirality
Tory do het het © chirality
Lasy Kozłowieckie © chirality
Feeria barw © chirality
Topniejące grzyby w trawie © chirality
Ławica grzybów © chirality
Muchomory © chirality
Przysmak teściowej © chirality
Grzyby na pniu © chirality
Purchawka po eksplozji © chirality
Pole kapusty odmiany Bolek © chirality
Bez z deszczem © chirality
- DST 24.46km
- Czas 01:07
- VAVG 21.90km/h
- VMAX 36.10km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 91m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Czwartek, 20 października 2016 · dodano: 27.10.2016 | Komentarze 0
Przejechałem pętelkę dookoła Zalewu, aby sprawdzić postęp prac nad nową nitką DDR w Dąbrowie. Kładą już pierwszą warstwę asfaltu i powoli zaczyna to przypominać coś rozsądnego. Nadal konkretnie wieje i w takich warunkach aż strach zapuszczać się gdzieś dalej.Budowa DDR w Dąbrowie przy Zalewie Zemborzyckim: Pierwsza warstwa asfaltu © chirality
Kaczka z obstawą © chirality
- DST 25.01km
- Czas 01:05
- VAVG 23.09km/h
- VMAX 34.60km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 88m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Środa, 19 października 2016 · dodano: 27.10.2016 | Komentarze 0
Pojechałem przekręcić pętelkę dookoła Zalewu z przerwą na spacer po lesie. Tłuczeń na nowej nitce DDR w Dąbrowie pryskali ciekłym asfaltem, więc zapewne jutro będą kłaść jego wierzchnią warstwę. No i może rzeczywiście ta trasa będzie gotowa do końca miesiąca. Na zachodnim brzegu ostro wiało ze wschodu, ale siadłem na kole jakiemuś góralowi i powiozłem się praktycznie do samego domu. Wyprzedzani ludzie również brali koło i pod koniec zrobił się z tego pociąg. Niezła zabawa.Budowa DDR w Dąbrowie przy Zalewie Zemborzyckim © chirality
Leśne boczniaki ostrygowate © chirality
Jakieś grzybki © chirality
Liść większy od drzewa © chirality
Grzybki © chirality
Brzoza w hubach © chirality
- DST 37.04km
- Teren 4.00km
- Czas 02:09
- VAVG 17.23km/h
- VMAX 35.70km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 175m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Operation Black Without
Poniedziałek, 17 października 2016 · dodano: 25.10.2016 | Komentarze 0
Czyli Operacja Czarny Bez. Przejechałem się po okolicy, aby narwać owoców czarnego bzu. Ostatni dzwonek na takie eskapady, bo owoce już zaczynają samoistnie opadać. Po zbiorach moje ręce wyglądały jakbym właśnie kogoś zaszlachtował. Do domu wróciłem opłotkami, walcząc z chłodnym i mocnym wiatrem ze wschodu. Wpadło trochę skąpanych w błocie gruntówek, więc rower lekko się upaćkał. W głębokiej szarówce przejeżdżałem skrajem Starego Gaju, gdzie tłumy dzikich zwierząt spacerowały w te i we wte. Jakiś cwany zając przykucnął w polu kilka metrów ode mnie myśląc, że go nie widzę. Chyba zrobił KOMa przez pole, gdy zapiszczałem mu nad uszami hamulcami. Do domu dotarłem już nocą.Black without (Czarny bez) © chirality
Black without in a pot (Czarny bez w kotle) © chirality
Black without jews (Sok z czarnego bzu) © chirality
- DST 5.51km
- Czas 00:22
- VAVG 15.03km/h
- VMAX 26.80km/h
- Temperatura 6.0°C
- Podjazdy 33m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Lublinie
Wtorek, 11 października 2016 · dodano: 22.10.2016 | Komentarze 0
Transportowo po mieście. Niestety większość w mżawce.- DST 5.65km
- Czas 00:22
- VAVG 15.41km/h
- VMAX 29.50km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 35m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Lublinie
Poniedziałek, 10 października 2016 · dodano: 21.10.2016 | Komentarze 0
Do sklepu wielkopowierzchniowego. Udało się nie zmoknąć, bo deszcze rozbujały się tuż po powrocie.- DST 49.47km
- Teren 10.00km
- Czas 02:28
- VAVG 20.06km/h
- VMAX 36.50km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 191m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Lubelskie opłotki
Niedziela, 9 października 2016 · dodano: 10.10.2016 | Komentarze 0
Po południu pogoda aż zachęcała do przejażdżki. Było co prawda dosyć rześko, ale za to bardzo słonecznie. Postanowiłem przejechać się bez planu po podlubelskich siołach. Wpadło trochę polnych dróg, lasu, ale i bardzo dobrych asfaltów, na których ani żywego ducha. Sielanka nie trwała długo, bo po nawrocie stanąłem oko w oko z sinymi nabrzmiałymi chmurami. W konsekwencji kilka kilometrów przed Zalewem Zemborzyckim wjechałem w deszcz. Dało mi to motywację do podkręcenia tempa, ale i tak do domu dotarłem przemoczony do suchej nitki. Bywa.Prześwity © chirality
- DST 23.89km
- Czas 01:01
- VAVG 23.50km/h
- VMAX 34.40km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 77m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Sobota, 8 października 2016 · dodano: 10.10.2016 | Komentarze 0
Dzisiejszy dzień z tych paskudnych – zimno, deszczowo, szaro i buro. Po południu opady jednak ustały, więc przejechałem się dookoła Zalewu. Chciałem porobić zdjęcia śpiących na wodzie kaczek, ale przy takim oświetleniu niewiele z tego wyszło. Na trasie mijałem nawet kilku rowerzystów, co mnie trochę zaskoczyło. Pod koniec zaczęło lekko mżyć, ale ponieważ i tak było mokro, więc nie miało to większego znaczenia. Powrót już w szarówce. Gdy jechałem przez przejazd rowerowy na ul. Nadbystrzyckiej, jakiś porządny kierowca na mój widok się zatrzymał. Jednak jadący za nim idiota zaczął nerwowo walić w klakson i tego stojącego zwyczajnie objechał. Przyznałem mu w myślach pięćsetzłotowy mandat i 10 punktów.Eskadra ptaków © chirality
- DST 123.61km
- Teren 20.00km
- Czas 06:46
- VAVG 18.27km/h
- VMAX 39.50km/h
- Temperatura 23.0°C
- Podjazdy 829m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Kazimierskie wąwozy
Niedziela, 2 października 2016 · dodano: 08.10.2016 | Komentarze 0
W ostatni dzień przed zapowiadanym załamaniem pogody postanowiłem przejechać się do Kazimierza Dolnego i zaliczyć kilka okolicznych wąwozów, dopóki daje się to zrobić bez konieczności taplania się w błocie. Trasę wyznaczyłem bocznymi drogami, więc naturalną koleją rzeczy wpadło trochę szutrów i gruntów. Raz ślad zaprowadził mnie nawet na podwórko jakiegoś podlubelskiego farmera, ale obyło się bez ofiar. W okolicach Lublina trafiały się w obie strony spore fragmenty nowego asfaltu – widać, że infrastruktura drogowa się poprawia. W okolicy Rąblowa teren zaczął się fałdować i po pokonaniu kilku hopek dotarłem do Skowieszynka. Stamtąd przyjemny zjazd w kierunku Kazimierza i na pierwszy ogień gwiazda wśród wąwozów, czyli Korzeniowy Dół. Bardzo urokliwe miejsce, z korzeniami wielkich drzew oplatających lessowe ściany. Brałem go po całości z buta, bo chciałem porobić trochę zdjęć, a do tego w wąskiej rynnie było momentami tłoczno (wagoniki co raz dowoziły świeże grupki turystów z rynku). Później malowniczy zjazd i kolejny wąwóz, Niezabitowskich, rozciągający się po przeciwnej stronie ul. Doły. Krajobrazowo podobny do Korzeniowego Dołu, ale z mniejszą liczbą korzeni i, w konsekwencji, pozbawiony turystów. Ten starałem się podjechać, by przypomnieć sobie, jak to jest, gdy przednie koło odrywa się od gruntu. Na szczycie wzniesienia rozciągała się plantacja malin, których najwyraźniej nikt nie zbierał, bo krzaki aż się uginały od dojrzałych owoców. Zapach był tak intensywny, że aż nie chciało się stamtąd zjeżdżać. No, ale cyk Walenty, na bok sentymenty. Następnie udałem się pod miejscowy kirkut, obok którego często wcześniej przejeżdżałem, ale przy którym jakoś nigdy nie robiłem postoju. Mur wyłożony macewami, a za nim, wśród drzew, stare mogiły. Z cmentarza postanowiłem przebić się do Wąwozu Małachowskiego jakimś pomniejszym wąwozem, zamiast jechać tam ubitym traktem. Stromo i masa powalonych drzew. Pod jednym z nich musiałem przepychać rower na leżąco i sam przeciskać się na czworaka – niezła orka. Koniec końców dotarłem jednak do celu, z którego stromy zjazd zaprowadził mnie wprost na Rynek. Były tam jednak takie tłumy, że czym prędzej ulotniłem się kocimi łbami w kierunku Albrechtówki. Pośpiech był tym bardziej wskazany, że na niebie zaczynały pojawiać się pierwsze chmury, a prognozy wieszczyły na Lubelszczyźnie wieczorne opady. Po pokonaniu kamienistego podjazdu i malowniczego zjazdu znalazłem się przy mięćmierskim wiatraku ulokowanym na skarpie, z której rozciąga się piękny widok na Janowiec, Krowią Wyspę i przełom Wisły. Przed wjazdem tamże stał zamknięty szlaban i wisiała tabliczka informująca, że teren jest własnością prywatną. Nie było jednak żadnych zakazów, więc z czystym sumieniem się tam wpakowałem. Po okolicy szwendało się parę osób, a ja zająłem się robieniem zdjęć. Z urywków rozmów zrozumiałem, że wśród obecnych tam ludzi byli i właściciele tej posiadłości, którzy (co się im chwali) tolerują obecność obcych. Tabliczka przy wejściu ma jedynie uświadamiać przybyszom, że są tam gośćmi i że ten teren nie jest niczyi. Po opuszczeniu terenu wiatraka ruszyłem malowniczymi hopkami w kierunku Podgórza. W czasie tego wyjazdu spotkałem na trasie sporo górali zmagających się z grawitacją i teraz też mijałem jakąś grupę. Ostro pracowali na podjeździe i nie miałem serca, by im powiedzieć, że dalej będzie tylko gorzej. W Podgórzu zacząłem objeżdżać Skarpę Dobrską od południa i cieszyłem się, że nie musiałem się na nią wspinać. Jednocześnie wiatr, który do tej pory był moim utrapieniem, zaczął w końcu pomagać. W okolicach Niezabitowa zaliczyłem jedyny wyścig z psem tego dnia. Gdy mijałem jego zagrodę zauważyłem, że przeciska się z entuzjazmem wartym lepszej sprawy przez szczelinę pod furtką. Dało mi to kilka sekund na odpowiedni dobór przełożenia. Piesek nie miał szans, bo utrzymywałem go na bezpieczną odległość kilku metrów. Zbyt daleko, aby złapać kostkę, ale wystarczająco blisko, aby się nie zniechęcił. Co się Burek przebiegł po wsi, to jego. Od Wojciechowa jechałem już na pełnym oświetleniu, ale na bocznych drogach ruch był niewielki, więc zero stresu. Po krótkim odcinku w Starym Gaju i tarmoszeniu roweru przez tory, dotarłem do domu przed dwudziestą. Bardzo przyjemna wycieczka. Co prawda cały rower i sakwy pokryte lessem, jak i łańcuch rzężący ostatkiem sił, ale lepsze to, niż błoto.Kasztany © chirality
Bystra pod Zawadą © chirality
Monument w Rąblowie © chirality
Podkazimierski krajobraz © chirality
Kazimierskie Doły © chirality
Korzeniowy Dół © chirality
Korzeniowy Dół © chirality
Kopcie, kopcie © chirality
Korzeniowy Dół © chirality
Korzeniowy Dół © chirality
Korzeniowy Dół © chirality
Jesienne maliny © chirality
Kazimierski krajobraz © chirality
Macewy w Kazimierzu © chirality
No i pieniążków © chirality
Cmentarz żydowski w Kazimierzu © chirality
Stela nagrobna © chirality
Bezimienny wąwóz w Kazimierzu © chirality
Góra Trzech Krzyży © chirality
Rumowisko na Albrechtówce © chirality
Wiatrak w Mięćmierzu © chirality
Wiatrak w Mięćmierzu © chirality
Krowia Wyspa © chirality
Janowiec z Mięćmierza © chirality
Podmięćmierskie krajobrazy © chirality
Paralotnia © chirality
Skarpa Dobrska © chirality
Szyszki chmielu © chirality
Rezerwat Przyrody Skarpa Dobrska © chirality
- DST 54.19km
- Teren 1.00km
- Czas 02:01
- VAVG 26.87km/h
- VMAX 42.80km/h
- Temperatura 21.0°C
- Podjazdy 181m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Sobota, 1 października 2016 · dodano: 04.10.2016 | Komentarze 0
Wczoraj był zjawiskowo krwawy zachód słońca, więc dzisiaj zapakowałem aparat w sakwę z nadzieją, że coś podobnego uchwycę. Planowałem przekręcić trzy pętle dookoła Zalewu i zakończyć je tuż przed zniknięciem naszej gwiazdy. Ciepło jak w uchu, więc jechało się bardzo przyjemnie. Na trasie wielu rowerzystów i z wyjątkiem idioty, który na DDR z rozdzielonymi jednokierunkowymi pasami naginał pod prąd prosto na czołówkę (hamowałem i bluzgałem jednocześnie), wszystko przebiegało bez incydentów. Zachód słońca niestety nie wypalił, bo nad horyzontem sunęły akurat delikatne chmury. Szkoda. Powrót do domu w szarówce.Żeglarze na Zalewie Zemborzyckim © chirality
Wiszący owad © chirality
Zmierzch nad Zalewem Zemborzyckim © chirality