Info
Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.Więcej o mnie.
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
Moje rowery
Wykresy roczne
+2
°
C
+2°
-2°
Lublin
Niedziela, 18
Poniedziałek | +1° | -1° | |
Wtorek | +2° | 0° | |
Środa | +3° | 0° | |
Czwartek | +3° | +2° | |
Piątek | +5° | 0° | |
Sobota | +2° | -3° |
Prognoza 7-dniową
Wpisy archiwalne w kategorii
sakwy
Dystans całkowity: | 10184.58 km (w terenie 522.50 km; 5.13%) |
Czas w ruchu: | 526:12 |
Średnia prędkość: | 19.35 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.90 km/h |
Suma podjazdów: | 40333 m |
Liczba aktywności: | 153 |
Średnio na aktywność: | 66.57 km i 3h 26m |
Więcej statystyk |
- DST 42.71km
- Czas 01:44
- VAVG 24.64km/h
- VMAX 37.70km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 162m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Lublinie i Zalew Zemborzycki
Wtorek, 27 września 2016 · dodano: 04.10.2016 | Komentarze 0
Temperaturowo podobnie kiepsko, jak wczoraj, ale czyste niebo z mocnym słońcem zrobiło ogromną różnicę. Na początku transportowo po mieście, a później nad Wielką Wodę. Przed wyjazdem na dwie pętelki dookoła Zalewu dopompowałem dętki, bo już czułem, że koła zaczynają zamulać. Kawałek pierwszego kółka przejechałem po zmianach z jakimś szosowcem, który jakoś specjalnie się nie spinał. Tak jak czarne dziury odkrywa się obserwując zachowanie innych ciał niebieskich w ich pobliżu, tak i obecność tego faceta na moim kole wydedukowałem po tym, że wszyscy szosowcy jadący z naprzeciwka unosili łapkę do góry. Tradycyjny gest tej sekty. Od skrzyżowania ulic Cienistej i Osmolickiej jechałem już samodzielnie. Dzięki krystalicznie czystemu niebu w lesie było znacznie jaśniej, niż wczoraj o tej samej porze. Co prawda jechałem na lampkach, ale robiłem to bardziej dla zasady, niż z konieczności. Z drugiej pętli zjechałem razem z zachodem słońca i do domu dobiłem jeszcze w przyzwoitych warunkach świetlnych. Bardzo przyjemny wyjazd.- DST 112.18km
- Teren 15.00km
- Czas 05:23
- VAVG 20.84km/h
- VMAX 36.50km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 287m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Jezioro Uściwierz
Niedziela, 25 września 2016 · dodano: 11.10.2016 | Komentarze 0
W ramach objazdu lubelskich jezior postanowiłem dotrzeć do jeziora Uściwierz, jednego z większych akwenów na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim. Wyjechałem po południu solidnie opatulony, bo na termometrze było zaledwie 14 stopni. Jednak w słońcu było tak ciepło, że szybko zacząłem się gotować. Zrzuciłem więc czym prędzej, co się dało i do celu jechałem już na krótko. Trasę wyznaczyłem tak, aby unikać głównych dróg, więc wpadło przy okazji trochę gruntów i szutrówek. W Świdniku kluczyłem po jakichś industrialnych kazamatach i po raz pierwszy trafiłem pod terminal miejscowego lotniska. W Mełgwi tablica elektroniczna na ważnym urzędzie pokazywała 20 stopni (jeszcze powyżej zera), ale dalej było już termicznie z górki, bo jechałem ku niebu, które było całkowicie przesłonięte chmurami. Mijając sielskie krajobrazy pojezierza, nawet nie wiedzieć kiedy, dotarłem do celu. Jezioro Uściwierz jest bardzo podobne do swojego zachodniego sąsiada, jeziora Bikcze, do którego próbowałem dotrzeć w zimie. Brzeg torfowo-bagienny z wysoką trzciną uniemożliwiające dostęp do lustra wody. Jest ono jednak intensywnie wykorzystywane przez wędkarzy, więc udało mi się znaleźć kilka zatoczek, z których wodę było jednak widać. Ścieżkę wzdłuż jeziora brałem generalnie z buta, bo leżało na niej sporo drzew powalonych podczas letnich wichur. Do tego strop utworzony z zachodzących na siebie krzaków był czasami tak nisko, że musiałem przemieszczać się w głębokim skłonie. Widać też było, że trasa nie jest zbytnio uczęszczana, bo rosły na niej pomarańczowe kozaki, które rwałem jak Reksio szynkę. Po opuszczeniu jeziora dotarłem przyjemnymi szutrami do Czarnego Lasu, w którym odbiłem nad Bikcze. W zimie jakiś autochton twierdził, że do tego jeziora można dotrzeć od wschodu i chciałem to sprawdzić. Nad brzegiem dostrzegłem kilka samochodów, zapewne wędkarzy, więc udałem się w ich kierunku. I rzeczywiście był tam wąski prześwit w trzcinie, przez który mogłem dostrzec taflę wody. Dzięki temu jezioro Bikcze mogłem formalnie uznać za odhaczone. Powrót do domu z wiatrem w plecy, ale i zapadającym zmrokiem. Przed drogowskazem na Kocią Górę przebiegł mi drogę lis. Nie był czarny, więc nie potraktowałem tego, jako zły omen. Jazda po bocznych drogach skończyła się w Łuszczowie, gdzie wbiłem się na DK82, na której panował bardzo intensywny ruch. Po kilku kilometrach dotarłem jednak do Turki, gdzie z ulgą opuściłem ten jazgot. Za Pliszczynem wjechałem do Lublina, ale potem przegapiłem jakiś skręt, wyjechałem ponownie z Lublina, wbiłem się znowu na DK82 i po raz kolejny wjechałem do Lublina. Końcówka utartym szlakiem wzdłuż Bystrzycy. Przyjemny wypad, ale mogłem wyjechać z domu dużo wcześniej i wtedy nie tułałbym się po ruchliwej krajówce nocą.Lotnisko Lublin w Świdniku © chirality
Czarny bez © chirality
Poleski krajobraz © chirality
Potrzebuję trzech © chirality
Lud Puchaczowa przeciwko Górnikowi Łęczna w Lublinie © chirality
Hałda w Bogdance © chirality
Historia Bogdanki w pigułce © chirality
Bogdanka © chirality
Chmury nad Polesiem © chirality
Jezioro Uściwierz © chirality
Jezioro Uściwierz © chirality
Jezioro Uściwierz © chirality
Wędkarz nad jeziorem Uściwierz © chirality
Zarośnięta ścieżka nad jeziorem Uściwierz © chirality
Leśny tunel nad jeziorem Uściwierz © chirality
Kozak pomarańczowy © chirality
Muchomor © chirality
Okolice Czarnego Lasu © chirality
Jezioro Bikcze © chirality
Światłość © chirality
Zbiór dyń © chirality
Długie cienie © chirality
Zachód słońca na Polesiu © chirality
Plantacja chmielu po zbiorach © chirality
- DST 38.98km
- Czas 01:36
- VAVG 24.36km/h
- VMAX 32.10km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 127m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Czwartek, 22 września 2016 · dodano: 24.09.2016 | Komentarze 0
Kolejny dzień i kolejny jeden stopień na termometrze w górę. Jeżeli trend się utrzyma, to według moich wyliczeń za dwa tygodnie powinno być ciepło. Pomimo chłodu, pojechałem nad Zalew przekręcić dwa kółka. Na lokalnym biegunie zimna na ul. Cienistej mokro i stojące kałuże, ale na reszcie trasy sucho. Ponieważ wczoraj był piękny zachód słońca, więc dzisiaj jechałem z aparatem w sakwie. Na pierwszym kółku zapowiadało się, że gra świateł się powtórzy, bo nisko wiszące Słońce ostro dawało po oczach. Lecz gdy tuż przed jego zachodem skończyłem drugą pętlę, okazało się, że ogromna falanga chmur nasunęła się z, nomen omen, zachodu i zepsuła przedstawienie. Co gorsza, zaczynało kropić, więc czym prędzej skierowałem się do domu. Jeszcze pod mostem na ul. Żeglarskiej mijałem jakiegoś lokalnego rapera nagrywającego teledysk. Jeden z jego kolesi (czy może ziomali) mazał coś farbą na filarze mostu, artysta udawał, że śpiewa piosenkę, która de facto leciała z magnetofonu, a inny to wszystko rejestrował. Usłyszałem kawałek utworu, który leciał mniej więcej tak: „Powinienem coś napisać, ale szczerze mi to zwisa”. Byłem pod ogromnym wrażeniem, bo to się prawie rymuje. Do domu dotarłem w głębokiej szarówce i dopiero wtedy rozpadało się na dobre.Zmierzch nad Zalewem Zemborzyckim © chirality
- DST 39.28km
- Czas 01:48
- VAVG 21.82km/h
- VMAX 35.70km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 140m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Lublinie i Zalew Zemborzycki
Poniedziałek, 19 września 2016 · dodano: 23.09.2016 | Komentarze 0
W bardzo jesienny dzień podjechałem na cmentarz, a wracając do domu przekręciłem jeszcze pętelkę dookoła Zalewu. Pomimo że na trasie pustki, to i tak udało mi się trochę pobujać na kole dwóch górali. Powrót już po zachodzie słońca, a że jechałem bez przedniego oświetlenia, więc na widok stojącego radiowozu na sygnale zjechałem z jezdni na chodnik. Co prawda jazda chodnikiem też niby nielegalna, ale policja generalnie takich wykroczeń nie zauważa. W trasę zabrałem do sakwy aparat i obfotografowałem postępy budowy mostu na Bystrzycy, przez którą moja standardowa pętla stała się nieprzejezdna. Ogólne zarysy mostu już widać, ale ciężko powiedzieć, czy uwiną się z budową do końca roku.Budowa nowego mostu na Bystrzycy w Lublinie © chirality
Budowa nowego mostu na Bystrzycy w Lublinie © chirality
Budowa nowego mostu na Bystrzycy w Lublinie © chirality
- DST 39.17km
- Czas 01:36
- VAVG 24.48km/h
- VMAX 38.40km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 143m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Lublinie i Zalew Zemborzycki
Piątek, 16 września 2016 · dodano: 22.09.2016 | Komentarze 0
Na początku wycieczka do lubelskiej nekropolii, a powrót z dorzuconą rundka dookoła Zalewu. Trochę powiozłem się jakiemuś góralowi na kole, ale tak dyskretnie, że pewnie nawet tego nie zauważył. Niestety pętelkę dookoła Wielkiej Wody zaczął robić w przeciwnym kierunku, więc na zaporze wożenie się skończyło. Mijałem go potem w lesie i miałem nadzieję, że na zjeździe z pętli znowu go wykorzystam, ale nasze rowery już się nie spotkały. Na zachodnim brzegu wyprzedziłem jakiegoś dzieciaka, ale czułem, że tak tego nie zostawi. Dzieci już tak mają, gorąca krew. I rzeczywiście spiął się i wyszedł na czoło. Już się cieszyłem z perspektywy brania kolejnego koła, tym razem nawet bez udawanych wyrzutów sumienia, ale nic z tego. Malec myślał, że jest na torze kolarskim i właśnie rozgrywa klasyczny sprint. Zaczęło się czarowanie, skakanie od lewej do prawej, oglądanie się za siebie i tym podobne bzdury. Co chwila musiałem hamować i tylko czekałem, kiedy te zawody skończą się czołówką z jakimś Bogu ducha winnym rowerzystą. Na szczęście mały szybko odpuścił (albo dojechał do mety tego wyimaginowanego sprintu) i reszta trasy upłynęła już bez ekscesów.- DST 56.03km
- Teren 1.00km
- Czas 02:02
- VAVG 27.56km/h
- VMAX 40.90km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 195m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Czwartek, 8 września 2016 · dodano: 09.09.2016 | Komentarze 0
Pierwsza dekada września pogodowo rozpieszcza, więc wybrałem się na standardowe trzy rundki dookoła Zalewu. Zapakowałem aparat do sakwy i wyjechałem o takiej porze, aby po trzecim kółku zdążyć na wschodni brzeg tuż przed zachodem słońca. Początkowo jechało się nieco ociężale – nawet zatrzymałem się, by sprawdzić, czy klocki hamulcowe mi czasami gdzieś nie obcierają. Casus złej baletnicy i rąbka u spódnicy, bo przed wyjazdem wchłonąłem ogromny talerz pierogów ze śliwkami, które robiły za balast. Na drugim kółku nieomal zerwałem łańcuch na kombinacji zjazd-podjazd, na której trzeba szybko redukować biegi. Skakałem po kasecie tak agresywnie, że cały napęd się zaklinował. Na szczęście przestałem cisnąć na korbę i problem sam się rozwiązał. Na szczycie tego podjazdu wyprzedziłem jakiegoś rowerzystę na trekkingu, ten się jednak spiął i po kilkuset metrach wyszedł ponownie na czoło. Trochę mnie to zdziwiło, bo jak ludzie dają koło, to trzeba brać i chociaż bujać się po zmianach. A że nie miałem zbytniej ochoty na wyścigi, i do tego do jazdy na kole nie trzeba mnie jakoś specjalnie namawiać, więc przez ładnych kilka kilometrów się powiozłem. Gdy mój towarzysz podróży wyglądał już na lekko ujechanego, bezczelnie go zerwałem. W sumie to mogłem mu dać koło, ale podejrzewam, że znowu by się zaczął ścigać. Trzecią pętlę zakończyłem zgodnie z planem 20 minut przed zachodem słońca. Podjechałem więc na wschodni brzeg i porobiłem trochę zdjęć. Ponieważ zmierzch fotografowałem wczoraj, więc dzisiaj go sobie odpuściłem i dzięki temu dotarłem do domu w przyzwoitych warunkach świetlnych.Zachód słońca nad Zalewem Zemborzyckim © chirality
Zachód słońca nad Zalewem Zemborzyckim © chirality
Zachód słońca z kaczką © chirality
Zachód słońca nad Zalewem Zemborzyckim © chirality
- DST 52.12km
- Teren 1.00km
- Czas 01:56
- VAVG 26.96km/h
- VMAX 43.70km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 175m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Środa, 7 września 2016 · dodano: 09.09.2016 | Komentarze 0
Piękny ciepły dzień, więc zapakowałem aparat w sakwę i pojechałem na trzy pętle dookoła Zalewu. Plan był taki, aby po trzecim kółku zrobić sesję fotograficzną z zachodzącym słońcem w roli głównej. Coś tam jednak źle obliczyłem, albo słońce zaczęło znikać przedwcześnie, więc na trzeciej pętli dojechałem jedynie do DDR na ul. Osmolickiej (aby później nocą już nie szlajać się po jezdni) i przez las dotarłem nad Zalew. Pochodziłem wzdłuż brzegu przez 40 minut robiąc zdjęcia i już nocą ponownie przebiłem się przez las do miejsca, w którym porzuciłem trzecią pętlę. Tym razem jechałem na pełnym oświetleniu, więc było bardzo komfortowo. Do tego zachodni brzeg skąpany w światłach latarni. Przeszkadzała jedynie lekka mgła nad Zalewem i trochę gęstsza jej wersja nad Bystrzycą.Zmierzch nad Zalewem Zemborzyckim © chirality
Butelka nad Zalewem Zemborzyckim © chirality
Odbicia © chirality
Kaczki na Zalewie Zemborzyckim © chirality
Czerwienie nad Zalewem Zemborzyckim © chirality
Zmierzch nad Zalewem Zemborzyckim © chirality
Zmierzch nad Zalewem Zemborzyckim © chirality
Swiatła na zachodnim brzegu Zalewu Zemborzyckiego © chirality
Księżyc i jego odbicie © chirality
Odbicie lasu w Zalewie Zemborzyckim © chirality
- DST 5.25km
- Czas 00:19
- VAVG 16.58km/h
- VMAX 29.90km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 29m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Lublinie
Poniedziałek, 5 września 2016 · dodano: 05.09.2016 | Komentarze 0
Transportowo po mieście w bardzo jesiennej aurze. Zaledwie kilka kilometrów, ale i tak przemoczył mnie deszcz. Żeby tego było mało, z kilometr od domu złapałem kapcia, ale jakoś doturlałem się do celu. Ech!- DST 23.93km
- Czas 01:04
- VAVG 22.43km/h
- VMAX 35.20km/h
- Temperatura 24.0°C
- Podjazdy 73m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Czwartek, 1 września 2016 · dodano: 02.09.2016 | Komentarze 0
Standardowa rundka dookoła Zalewu z aparatem fotograficznym w sakwie, żeby uwiecznić dla potomności budowę DDR przez Dąbrowę. Niby ciepło, ale jakoś tak ciągnęło chłodem.Nad Zalewem Zemborzyckim © chirality
Budowa DDR w Dąbrowie przy Zalewie Zemborzyckim © chirality
Budowa DDR w Dąbrowie przy Zalewie Zemborzyckim © chirality
Budowa DDR w Dąbrowie przy Zalewie Zemborzyckim © chirality
Budowa DDR w Dąbrowie przy Zalewie Zemborzyckim © chirality
Łyska na Zalewie Zemborzyckim © chirality
Nowe przejście dla pieszych przez DDR nad Zalewem Zemborzyckim © chirality
Opryski pól w Lublinie © chirality
Koza z Lubelskiego Klubu Jeździeckiego © chirality
Koza z Lubelskiego Klubu Jeździeckiego © chirality
- DST 97.07km
- Czas 05:01
- VAVG 19.35km/h
- VMAX 42.00km/h
- Temperatura 30.0°C
- Podjazdy 361m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Powrót z Roztocza
Niedziela, 28 sierpnia 2016 · dodano: 15.10.2016 | Komentarze 0
Noc była chłodna (byłem na siebie lekko wkurzony, że do sakwy nie wrzuciłem śpiwora), więc z niecierpliwością wyczekiwałem wschodu słońca. Trochę się opóźnił, bo pech chciał, że wschodni horyzont przesłaniało sporych rozmiarów wzgórze. W końcu wzeszło i przez dłuższą chwilę ogrzewałem się w jego promieniach. Gdy już złapałem trochę UV, wsiadłem na rower i doczłapałem się do centrum Szczebrzeszyna, gdzie na rynku rozsiadłem się ze śniadaniem. Przejechałem potem wzdłuż brzegu zbiornika w Nieliszu, który wyglądał pięknie w porannym słońcu. Krystalicznie czyste niebo, więc bardzo szybko po porannych chłodach pozostało tylko wspomnienie i zaczął się podobny do wczorajszego skwar. Do tego od Wierzbicy pojawiły się hopki, więc dosyć szybko zaczęło brakować mi płynów. Uzupełniłem je na rynku w Żółkiewce, gdzie obaliłem za jednym posiedzeniem litr mleka (mojego ulubionego napoju w sytuacjach kryzysowych). Słońce tak dawało, że przed Tokarówką zrobiłem na zadaszonym przystanku godzinną przerwę. Sącząc wodę mineralną obserwowałem rolnika przerzucającego na polu suszącą się skoszoną trawę. Widać było, że ma przez lata wypracowany system, bo szło mu to naprawdę sprawnie. Z kupki na kupkę. Trasę miał tak zaplanowaną, że unikał ostrych skrętów traktorem, gdy zbliżał się do miedzy. No ale nie mogłem tam wiecznie siedzieć, bo przez najbliższe godziny mogło robić się jedynie coraz bardziej gorąco. Gdy wjechałem do niecki w Sobieskiej Woli i zacząłem się z niej mozolnie wspinać, usłyszałem z pobliskiego gospodarstwa „zap***dalaj!”. Trochę mnie to oburzyło. -No przecież zap***dalam - odpowiedziałem głosowi w myślach. Przed Krzczonowem zaczęły pojawiać się grupy lubelskich przecinaków na szosówkach katujące okoliczne pagórki. Gdy dotarłem do DW835 dostałem dosłownie i w przenośni wiatru w skrzydła. Podmuchy z południa zaczęły szczerze pomagać, a do tego wylądowałem na często przejeżdżanej trasie. Jeszcze tylko parę hopek przed masztem w Bożym Darze i od Piotrkowa już z górki. Na zachodni brzeg Zalewu wjechałem o suchym bidonie, ale wtedy nie miało to już żadnego znaczenia. W domu zameldowałem się po trzynastej kompletnie ujechany. Podsumowując, ten dwudniowy wypad solidnie dał mi w kość. Skwar za dnia i chłód nocą skutecznie wydrenowały mnie z energii. Błędem było niezabranie w drogę śpiwora, szczególnie, że miejsca w sakwach nie brakowało. Krajobrazowo wycieczka bardzo udana, a do tego wpadło 12 gmin, w tym wszystkie brakujące z południowo-zachodnich rubieży mojego województwa.Wschód słońca pod Szczebrzeszynem © chirality
Chrząszcz w Szczebrzeszynie © chirality
Jezioro Nielisz © chirality
Zaryzykuję © chirality
Po żniwach © chirality