Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



  • DST 37.16km
  • Czas 01:27
  • VAVG 25.63km/h
  • VMAX 36.60km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 123m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Piątek, 23 września 2016 · dodano: 24.09.2016 | Komentarze 0

Pierwszy dzień jesieni bardzo typowy, bo szaro, buro i ponuro. Pojechałem jednak przekręcić dwie pętelki dookoła Zalewu. Na nadbystrzyckich łąkach młoda para pozowała fotografowi. Mieli zaparcie, bo gdy wracałem w szarówce, jeszcze się w to bawili. Na trasie generalnie pustki i zapewne z powodu gęstej warstwy chmur w lesie było już ciemnawo około osiemnastej. Na trasie złapała mnie też mżawka, ale nie trwała zbyt długo. I całe szczęście, bo przed wyjazdem przeczyściłem i nasmarowałem napęd. Zauważyłem przy okazji, że zęby na blacie korby robią się ostre, więc pewnie i ją wymienię. Korba Shimano Alivio z tego roku ma już zintegrowaną oś i zanosi się na to, że moja 20-letnia stalówka pojeździ w końcu w systemie Hollowtech II.



Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa


  • DST 38.98km
  • Czas 01:36
  • VAVG 24.36km/h
  • VMAX 32.10km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 127m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Czwartek, 22 września 2016 · dodano: 24.09.2016 | Komentarze 0

Kolejny dzień i kolejny jeden stopień na termometrze w górę. Jeżeli trend się utrzyma, to według moich wyliczeń za dwa tygodnie powinno być ciepło. Pomimo chłodu, pojechałem nad Zalew przekręcić dwa kółka. Na lokalnym biegunie zimna na ul. Cienistej mokro i stojące kałuże, ale na reszcie trasy sucho. Ponieważ wczoraj był piękny zachód słońca, więc dzisiaj jechałem z aparatem w sakwie. Na pierwszym kółku zapowiadało się, że gra świateł się powtórzy, bo nisko wiszące Słońce ostro dawało po oczach. Lecz gdy tuż przed jego zachodem skończyłem drugą pętlę, okazało się, że ogromna falanga chmur nasunęła się z, nomen omen, zachodu i zepsuła przedstawienie. Co gorsza, zaczynało kropić, więc czym prędzej skierowałem się do domu. Jeszcze pod mostem na ul. Żeglarskiej mijałem jakiegoś lokalnego rapera nagrywającego teledysk. Jeden z jego kolesi (czy może ziomali) mazał coś farbą na filarze mostu, artysta udawał, że śpiewa piosenkę, która de facto leciała z magnetofonu, a inny to wszystko rejestrował. Usłyszałem kawałek utworu, który leciał mniej więcej tak: „Powinienem coś napisać, ale szczerze mi to zwisa”. Byłem pod ogromnym wrażeniem, bo to się prawie rymuje. Do domu dotarłem w głębokiej szarówce i dopiero wtedy rozpadało się na dobre.


Zmierzch nad Zalewem Zemborzyckim
Zmierzch nad Zalewem Zemborzyckim © chirality


Kategoria <50, dzień, sakwy, samotnie, szosa


  • DST 37.18km
  • Czas 01:26
  • VAVG 25.94km/h
  • VMAX 35.80km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 124m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Środa, 21 września 2016 · dodano: 24.09.2016 | Komentarze 0

Na dworze rześko, ale i tak przejechałem się nad Zalew wykręcić dwie pętelki. Na dojeździe do wody wiózł mi się na kole jakiś góral, którego wyprzedziłem, gdy kozaczył jazdą bez trzymanki. Na pierwszym kółku ostre słońce momentami oślepiało całkowicie, ale już na drugim jego zachód wyglądał przepięknie. Dużo czerwieni i żółci łamiących się na ławicach chmur. Zjeżdżając ul. Żeglarską widziałem na jej przedłużeniu ostatni skrawek Słońca znikający za horyzontem. Teraz zmrok się nie ceregieli, bo gdy kilka kilometrów dalej zjeżdżałem do domu, panowała już gęsta szarówka. No i deszcz rozpadał się kilka minut po tym, jak zamknąłem rower w drewutni.



Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa


  • DST 37.15km
  • Czas 01:25
  • VAVG 26.22km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 123m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Wtorek, 20 września 2016 · dodano: 23.09.2016 | Komentarze 0

Tydzień temu też wiało z północy. I na tym podobieństwa się kończą, bo wtedy było 26 stopni, a dzisiaj 12. Pogodowa zapaść, do której trzeba się jakoś zaadaptować. Poczekałem, aż drobny deszcz przestanie padać i pojechałem nad Zalew przekręcić dwie pętelki. Wszędzie bardzo smętnie i pusto. Na pierwszym kółku zaczęło mżyć, ale na szczęście nie trwało to zbyt długo. Jechało się bardzo ciężko, ale stał się cud w postaci trekkingowca, któremu na drugim kółku siadłem na koło. Powiozłem się praktycznie przez całe okrążenie, bo facet na ul. Osmolickiej pociągnął również jezdnią aż do pętli autobusowej. Pewnie ze względu na fatalną nawierzchnię trzymał się blisko środka jezdni, co nie było zbyt bezpieczne. Masa kozaków wyprzedza tam na trzeciego, a do tego ruch ciężarowy jest dosyć intensywny. Z konieczności jednak kopiowałem jego manewry. No i niby chciałem dać zmianę, ale tak cisnął, że nie było na to szans. Na do widzenia podziękowałem mu za koło, ale nie wiem, czy wiedział, o co chodzi, bo na uszach miał wielgachne słuchawki. Powrót do domu pod przejmująco zimny północny wiatr. Prognozy zapowiadają poprawę pogody na początku października. Trzymam się tego jak tonący brzytwy.


Kategoria <50, dzień, samotnie, szosa


  • DST 39.28km
  • Czas 01:48
  • VAVG 21.82km/h
  • VMAX 35.70km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 140m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie i Zalew Zemborzycki

Poniedziałek, 19 września 2016 · dodano: 23.09.2016 | Komentarze 0

W bardzo jesienny dzień podjechałem na cmentarz, a wracając do domu przekręciłem jeszcze pętelkę dookoła Zalewu. Pomimo że na trasie pustki, to i tak udało mi się trochę pobujać na kole dwóch górali. Powrót już po zachodzie słońca, a że jechałem bez przedniego oświetlenia, więc na widok stojącego radiowozu na sygnale zjechałem z jezdni na chodnik. Co prawda jazda chodnikiem też niby nielegalna, ale policja generalnie takich wykroczeń nie zauważa. W trasę zabrałem do sakwy aparat i obfotografowałem postępy budowy mostu na Bystrzycy, przez którą moja standardowa pętla stała się nieprzejezdna. Ogólne zarysy mostu już widać, ale ciężko powiedzieć, czy uwiną się z budową do końca roku.


Budowa nowego mostu na Bystrzycy w Lublinie
Budowa nowego mostu na Bystrzycy w Lublinie © chirality

Budowa nowego mostu na Bystrzycy w Lublinie
Budowa nowego mostu na Bystrzycy w Lublinie © chirality

Budowa nowego mostu na Bystrzycy w Lublinie
Budowa nowego mostu na Bystrzycy w Lublinie © chirality



Kategoria <50, dzień, sakwy, samotnie, szosa


  • DST 274.02km
  • Teren 3.00km
  • Czas 11:36
  • VAVG 23.62km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 932m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tarnobrzeg

Sobota, 17 września 2016 · dodano: 23.09.2016 | Komentarze 0

W ostatnie podrygi lata chciałem zrobić konkretną wycieczkę. Padło na Tarnobrzeg i znajdujące się w nim sztuczne jezioro powstałe po zalaniu wyrobiska kopalni siarki. Prognozy pogody były niepewne, bo o ile w Lublinie miało być sucho aż do nocy, o tyle deszcze miały nawiedzić cel mojej podróży znacznie wcześniej. Postanowiłem zaryzykować, bo w najgorszym wypadku miałbym motywację do żwawej ucieczki przed zlewą. Z domu wyjechałem tuż po szóstej, gdy na dworze było już komfortowo widno. Zdecydowanie zimniej, niż tydzień temu, bo jedynie 12 stopni, więc w drogę wyruszyłem odpowiednio opatulony. Nad Zalewem Zemborzyckim częste przerwy na sesję fotograficzną ze słońcem w roli głównej. I ponownie, pomimo nieprzyzwoitej pory, na brzegu wielu wędkarzy. W Lubelskiem poruszałem się zazwyczaj bocznymi drogami i momentami ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. Trafił się nawet odcinek szutrowy, który mężnie wziąłem na klatę. Za Urzędowem podjazd, potem długi zjazd do Gościeradowa i wylądowałem w płaskiej jak stół dolinie Wisły. W okolicach Borowa zrobiło się na tyle ciepło, że mogłem zdjąć wiatrówkę. Na trasie nie zrzucałem już nic więcej – pierwszy od niepamiętnych czasów przejazd na długo. Po wjeździe do województwa podkarpackiego czekała mnie niemiła niespodzianka w postaci braku mostu na Sanie w okolicach Antoniowa. Nie ukradli, a zwyczajnie nie wybudowali. Gpsies traktuje przeprawy promowe jak normalne drogi i rozrysowuje trasy z ich wykorzystaniem. Cóż było robić, wykręciłem kilka dodatkowych kilometrów i dopiero w Radomyślu przejechałem remontowany most, lądując tym samym w widłach Wisły i Sanu. Wbiłem się tam na chwilę na Green Velo – dobrej jakości asfaltowa DDR, więc nie było powodów do narzekań. Jadąc dalej wzdłuż Wisły wjechałem na moment do województwa świętokrzyskiego, muskając prawobrzeżny Sandomierz. Po jego opuszczeniu od razu znalazłem się w Tarnobrzegu. Według mojej nawigacji o niebo za wcześnie, ale sprawę wyjaśniła tablica z napisem „Centrum 10 km”. Kto by się spodziewał, że Tarnobrzeg to taka metropolia... Na owe 10 km znaki wrzuciły mnie na patchworkową DDR z różnej jakości kostki brukowej, po której jechało się tak sobie. Fazowanie, podniesione krawężniki, górki i dolinki. Kilka razy kierowcy skręcający w boczne uliczki wymuszali, zapewne nieświadomie, pierwszeństwo, ale takie rzeczy zazwyczaj antycypuję. Co nie znaczy, że nie opieprzam. Oznakowanie trochę szwankowało, bo o ile DDR gdzieś tam się zaczęła, to formalnie się nie skończyła, więc jazda po chodnikach (jak to praktykowali tubylcy) wydawała się legalna, a nawet obowiązkowa. Dotarłem do dużego rynku w centrum miasta, ale nie było tam zbyt wiele do zobaczenia. Ot, jakiś pomnik, fontanna i pusta przestrzeń. Pojechałem więc nad Jezioro Tarnobrzeskie, które zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Po kopalni siarki mogła zostać wielka dziura w ziemi, a jednak udało się ją zalać wodą z pobliskiej Wisły. Nad jeziorem jest przystań, plaża, deptak, jakieś szuwary i niezbyt wielu wypoczywających. Przejechałem wzdłuż brzegu drogą rowerową (chwilami szutrową), wbiłem się na Wisłostradę i po przekroczeniu królowej naszych rzek ponownie wylądowałem w województwie świętokrzyskim. Wkrótce w Jasienicy odbiłem na północny-wschód i powitała mnie zupełnie nowa rzeczywistość w postaci mocnego czołowego wiatru, który przez następne 130 km nie pozwolił o sobie zapomnieć. Co gorsza, z każdą godziną przybierał na sile, czym skutecznie drenował moje siły i nadwyrężał morale. Do Sandomierza trasa wiodła wśród typowych dla tych rejonów krajobrazów z hektarami brzemiennych jabłoni, które wydawały się zbyt małe, aby podźwignąć taką masę owoców. Szykuje się kolejna klęska urodzaju. Długie odcinki jezdni były w remoncie i na biegnących w poprzek bruzdach nieźle telepało. Ostry podjazd po kocich łbach bronił dostępu do sandomierskiego rynku, który koniec końców zdobyłem. Jednak nie zabawiłem tam zbyt długo. Nieprzebrane tłumy turystów i przewodniczka wyjaśniająca, którą przekątną rynku śmiga na rowerze ojciec Mateusz. To zbyt wiele, więc czas było się zwijać. Za miastem kolejny żmudny podjazd i stromy zjazd do Dwikozów. Miasteczko powitało mnie zapachem sfermentowanych jabłek z miejscowych zakładów przetwórstwa owoców. Lekko wstawiony, w Zawichoście zrobiłem krótką przerwę pod sklepem na pochłonięcie pierwszej butelki mleka. Gdy po nie sięgam to wiadomo, że nie jest dobrze. W Annopolu ponownie przekroczyłem Wisłę i wylądowałem w macierzy. W miasteczku przy jakiejś restauracji zaczynało się właśnie wesele. Para młoda stała przy wejściu, a nad ich głowami fruwał dron. Złapałem się na myśli, że gdyby to wesele odbywało się w Pakistanie, to na widok drona weselnicy by się błyskawicznie rozpierzchli. Ot, taka różnica kulturowa. Przez chwilę nadal poruszałem się wzdłuż Wisły, by przed Natalinem skręcić na wschód. Ten odcinek dał mi zdrowo popalić ze względu na kombinację wiatru, długiego podjazdu i kiepskiego asfaltu. Szczególnie, że zaczynałem się czuć konkretnie ujechany. Kiepska nawierzchnia towarzyszyła mi do Granic (Graniców?), gdzie wbiłem się na DW833. Jednak cieszę się, że ten odcinek zaliczyłem, bo przejeżdżałem przez miejscowości, o których nigdy nawet nie słyszałem i to pomimo tego, że leżą tak blisko Lublina. Za Chodlem kolejna butelka mleka w przydrożnym sklepie i kierunek Bełżyce, których centrum ominąłem szerokim łukiem. Tutaj trafił się kilkukilometrowy odcinek DDR. Widać było, że nie jest ona jakoś specjalnie uczęszczana, bo chwasty rosły w najlepsze. Do tego jakaś brygada kosiła trawę na poboczu drogi wojewódzkiej, więc czułem się, jakbym buszował w zbożu, a właściwie w sianie. Jakoś doturlałem się do Konopnicy i po krótkim odcinku zakorkowaną krajówką do domu miałem już z górki. Wyjeżdżając planowałem zamknąć pętlę jeszcze za dnia i prawie mi się udało, bo na światłach przejechałem może z 10 km. Podsumowując, wyjazd konkretnie mnie upodlił ze względu na bezlitosny wiatr, ale cieszę się, że w tę podróż się wybrałem. Lato ewidentnie ma się ku końcowi i zapewne przez następne pół roku takie wycieczki będę odbywał wyłącznie palcem po mapie i z nosem przy szybie. Przy okazji wpadło siedem nowych gmin, których zdobywanie staje się coraz trudniejsze.


Wschód słońca w Lublinie
Wschód słońca w Lublinie © chirality

Nad Zalewem Zemborzyckim
Nad Zalewem Zemborzyckim © chirality

Wschód słońca nad Zalewem Zemborzyckim
Wschód słońca nad Zalewem Zemborzyckim © chirality

Wędkarz
Wędkarz © chirality

A most gdzie?
A most gdzie? © chirality

Green Velo koło Skowierzyna
Green Velo koło Skowierzyna © chirality

Zapora w Tarnobrzegu
Zapora w Tarnobrzegu © chirality

Fontanna na tarnobrzeskim rynku
Fontanna na tarnobrzeskim placu © chirality

Rynek w Tarnobrzegu
Rynek w Tarnobrzegu © chirality

Pomnik Bartka Głowackiego i jego czapki w Tarnobrzegu
Pomnik Bartka Głowackiego i jego czapki w Tarnobrzegu © chirality

Wioska, kopalnia, jezioro
Wioska, kopalnia, jezioro © chirality

Żaglówki na Jeziorze Tarnobrzeskim
Żaglówki na Jeziorze Tarnobrzeskim © chirality

Jezioro Tarnobrzeskie
Jezioro Tarnobrzeskie © chirality

Szuwary na Jeziorze Tarnobrzeskim
Szuwary na Jeziorze Tarnobrzeskim © chirality

Mosty na Wiśle
Mosty na Wiśle © chirality

Tanie smartfony w Sandomierzu
Tanie smartfony w Sandomierzu © chirality

Brama Opatowska w Sandomierzu
Brama Opatowska w Sandomierzu © chirality

Zjazd do Dwikozów
Zjazd do Dwikozów © chirality

Klęska urodzaju
Klęska urodzaju © chirality

Most na Wiśle w Annopolu
Most na Wiśle w Annopolu © chirality

Wisła w Annopolu
Wisła w Annopolu © chirality

Są pewne
Są pewne © chirality



  • DST 39.17km
  • Czas 01:36
  • VAVG 24.48km/h
  • VMAX 38.40km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 143m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie i Zalew Zemborzycki

Piątek, 16 września 2016 · dodano: 22.09.2016 | Komentarze 0

Na początku wycieczka do lubelskiej nekropolii, a powrót z dorzuconą rundka dookoła Zalewu. Trochę powiozłem się jakiemuś góralowi na kole, ale tak dyskretnie, że pewnie nawet tego nie zauważył. Niestety pętelkę dookoła Wielkiej Wody zaczął robić w przeciwnym kierunku, więc na zaporze wożenie się skończyło. Mijałem go potem w lesie i miałem nadzieję, że na zjeździe z pętli znowu go wykorzystam, ale nasze rowery już się nie spotkały. Na zachodnim brzegu wyprzedziłem jakiegoś dzieciaka, ale czułem, że tak tego nie zostawi. Dzieci już tak mają, gorąca krew. I rzeczywiście spiął się i wyszedł na czoło. Już się cieszyłem z perspektywy brania kolejnego koła, tym razem nawet bez udawanych wyrzutów sumienia, ale nic z tego. Malec myślał, że jest na torze kolarskim i właśnie rozgrywa klasyczny sprint. Zaczęło się czarowanie, skakanie od lewej do prawej, oglądanie się za siebie i tym podobne bzdury. Co chwila musiałem hamować i tylko czekałem, kiedy te zawody skończą się czołówką z jakimś Bogu ducha winnym rowerzystą. Na szczęście mały szybko odpuścił (albo dojechał do mety tego wyimaginowanego sprintu) i reszta trasy upłynęła już bez ekscesów.


Kategoria <50, dzień, sakwy, samotnie, szosa


  • DST 50.45km
  • Czas 01:50
  • VAVG 27.52km/h
  • VMAX 40.90km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 174m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Czwartek, 15 września 2016 · dodano: 22.09.2016 | Komentarze 0

Trzy pętelki dookoła Zalewu przy nadal pięknej pogodzie. Trochę wiało z północy, co szczególnie doskwierało na zachodnim brzegu, ale nie był aż tak tragicznie. Zastępy rowerzystów już się przerzedziły i można w końcu jeździć w cywilizowanych warunkach. Na ostatnim kółku siadł mi na kole jakiś góral i wiózł się do oporu. Pomimo zachęt z mojej strony nie kwapił się, by dać zmianę. Nawet coś tam jęczał, gdy na zachodnim brzegu zjeżdżałem na chodnik (zachęta do wyjścia na czoło), bo wtedy dostawał wiatrem w lico. Powrót do domu grubo przed zachodem słońca.


Kategoria 50-100, dzień, samotnie, szosa


  • DST 50.56km
  • Czas 01:52
  • VAVG 27.09km/h
  • VMAX 38.90km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 165m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Środa, 14 września 2016 · dodano: 21.09.2016 | Komentarze 0

Wygląda na to, że lato zaczyna się powoli zwijać, bo dzisiaj zdecydowanie chłodniej, niż przez ostatnie kilka dni. Jednak jak dla mnie, 20 stopni to optymalna temperatura do jazdy na rowerze. Pojechałem więc nad Zalew przekręcić dookoła niego trzy pętle. Warunki na trasie bardzo dobre, bo niższa temperatura skutecznie przerzedziła tłumy rowerzystów, ale i tak było nas sporo. Na Zalewie konkretne fale i wiele wszelkiej maści żaglówek. Również i ja korzystałem na zachodnim brzegu z mocnego północnego wiatru, który gdzie indziej potrafił jednak przeszkadzać. Wyjechałem z domu wcześniej, niż zwykle, więc i powrót kulturalnie za dnia.


Kategoria 50-100, dzień, samotnie, szosa


  • DST 50.52km
  • Czas 01:47
  • VAVG 28.33km/h
  • VMAX 39.30km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 171m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Wtorek, 13 września 2016 · dodano: 21.09.2016 | Komentarze 0

Ciąg dalszy prawdziwego lata, więc wyjechałem na trzy pętle dookoła Zalewu. Ledwo przejechałem kilkaset metrów, gdy tuż za kładką na Bystrzycy ruszyłem z kopyta, by złapać koło szosowca, który mnie właśnie wyprzedził. Niby trochę za wcześnie na szarpanie, ale pomyślałem sobie, że taka sytuacja może się dzisiaj już nie powtórzyć. W sumie wyszło tego wożenia ok. 12 km po całej DDR do Zalewu, wzdłuż jego zachodniego brzegu, aż po skrzyżowanie ulic Cienistej i Osmolickiej. Jakieś tam zmiany dawałem, ale tak raczej dla picu, żeby to jakoś przyzwoicie wyglądało. Później dwa i pół kółka już samodzielnie. Jechało się naprawdę przyjemnie aż do ostatniego zjazdu ul. Żeglarską, u podnóża którego jakaś koza za kółkiem wyjechała mi prosto przed rower z podporządkowanej. Dałem mocno po hamulcach i miałem tylko nadzieję, że kierowca samochodu, który jechał za moimi plecami zrobi to samo. Zrobił. A dziewczę, jak gdyby nigdy nic, kontynuowało lewoskręt samochodem wypełnionym po sufit pasażerami. Do domu udało mi się wrócić za dnia, co o tej porze roku należy uznać za sukces.


Kategoria 50-100, dzień, samotnie, szosa