Info
Więcej o mnie.
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
Moje rowery
Wykresy roczne
+2
°
C
+2°
-2°
Lublin
Niedziela, 18
| Poniedziałek | +1° | -1° | |
| Wtorek | +2° | 0° | |
| Środa | +3° | 0° | |
| Czwartek | +3° | +2° | |
| Piątek | +5° | 0° | |
| Sobota | +2° | -3° |
Prognoza 7-dniową
Wpisy archiwalne w kategorii
szosa
| Dystans całkowity: | 41998.87 km (w terenie 944.90 km; 2.25%) |
| Czas w ruchu: | 1753:19 |
| Średnia prędkość: | 23.89 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 63.10 km/h |
| Suma podjazdów: | 154973 m |
| Liczba aktywności: | 829 |
| Średnio na aktywność: | 50.66 km i 2h 07m |
| Więcej statystyk | |
- DST 43.08km
- Czas 02:14
- VAVG 19.29km/h
- VMAX 35.70km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 144m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałkowa jazda z Rowerowym Lublinem
Poniedziałek, 31 marca 2014 · dodano: 31.03.2014 | Komentarze 0
Po powrocie z pętli dookoła Zalewu Zemborzyckiego miałem kilka minut na dojazd na tradycyjną poniedziałkową ustawkę Rowerowego Lublina. Na starcie pojawiło się czterech rowerzystów, ale grupa rozrosła się na trasie do 6 osób. Szwendanie po dobrej jakości lokalnych drogach (są takie) w luźnym tempie. Generalnie gęba pracowała bardziej niż nogi, co od czasu do czasu jest dla równowagi potrzebne. No i dwie godziny z hakiem zleciały błyskawicznie. Wbrew powszechnej opinii, po zmianie czasu na letni Słońce jednak nadal zachodzi. Ponieważ lampkę przednią zostawiłem z głupoty w domu, więc ostatnie kilka kilometrów trasy trochę niezgodnie z przepisami. Nigdy więcej, bo to ani zabawne, ani bezpieczne.- DST 16.23km
- Czas 00:48
- VAVG 20.29km/h
- VMAX 37.80km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 74m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Cmentarz
Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 0
Między grobami oczywiście z buta, chociaż inni rowerzyści nie mieli skrupułów.- DST 101.65km
- Czas 04:05
- VAVG 24.89km/h
- VMAX 41.30km/h
- Temperatura 11.0°C
- Podjazdy 323m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Jezioro Firlej
Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 29.03.2014 | Komentarze 0
Krystalicznie czyste niebo zachęcało do jazdy. Pomimo tego, że w cieniu nie było oficjalnie ciepło, to pełne słońce robiło ogromną różnicę. W czasie dzisiejszego wyjazdu często spoglądałem w niebo. W każdej chwili było ono poryte śladami kondensacyjnymi zostawianymi przez samoloty - czasami byłem w stanie naliczyć ich kilkanaście. Żadne ulotki w łamaniej polszczyźnie z nieba nie spadały, więc to pewnie nasi są zwarci i gotowi z powodów wiadomych. A jako cel dzisiejszego wyjazdu obrałem jezioro Firlej na Wysoczyźnie Lubartowskiej. Mam do tego miejsca ogromny sentyment, bo w dzieciństwie spędzałem tam każde wakacje. Wtedy jezioro wydawało mi się bezkresne jak ocean, gdy tak naprawdę jest bardzo małe. Sama trasa przez lubelskie wioski spokojna, nie licząc jednej tempówki z psem, którą wygrałem o długość kła. Szlak wiódł w sporej części przez lasy, więc wiatr zbytnio nie dokuczał. Nad samym jeziorem jeszcze pustki - w sezonie robi się tam bardzo tłoczno. Dookoła jeziora jest dobrej jakości ścieżka rowerowa, którą trzeba objechać. Marcowe słońce tak mnie rozleniwiło, że jak się rozsiadłem, to nie chciałem opuszczać tego miejsca. Zazwyczaj wracam znad Firleja do Lublina DK19 - idealny asfalt i szerokie pobocze to jej atuty - ale jakoś dzisiaj nie miałem ochoty na igranie z losem, bo ruch samochodowy potrafi tam być obłędny. Dlatego powrót tą samą trasą, co GPSowi puryści mogą uznać za bluźnierstwo. Na trasie strzelałem fotki, ale aparat mi był padł i nie chce się podzielić zawartością swoich czeluści. Wcześniej czy później go do tego jednak zmuszę i coś tutaj wrzucę... słowo się rzekło, zdjęcia u płotu.
U celu podróży - za znakiem Dziki Zachód czyli DK19 © chirality

Firlej Beach © chirality

Jezioro Firlej z DDR © chirality

Lampy na jeziorze Firlej © chirality

Nasi? © chirality

Wypoczywający rower nad jeziorem Firlej © chirality
- DST 70.42km
- Czas 02:31
- VAVG 27.98km/h
- VMAX 38.80km/h
- Temperatura 15.0°C
- Podjazdy 165m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Podwójna porcja Zalewu Zamborzyckiego
Piątek, 28 marca 2014 · dodano: 28.03.2014 | Komentarze 0
Po wczorajszym mokrym dniu, dzisiaj sucho i ciepło. Szkoda tylko, że poranne krystalicznie czyste niebo pokryło się po południu chmurami. Już miałem nadzieję, że będę mógł z czystym sumieniem zmienić szkła w okularach i lansować się jak zawiadowca samolotu z Top Gun. Pogoda się zmieniła, ale wiatr konsekwentnie północno wschodni - już prawie jestem z nim na ty. Zaplanowałem połączyć przyjemne z przyjemnym i po jakiejś konkretnej wycieczce, doczepić się do lubelskiej Masy Krytycznej jako ersatzu rozjazdu. Oryginalny nie byłem i przejechałem dwie standardowe pętle dookoła Zalewu Zemborzyckiego. Planuję tę trasę kiedyś przejechać z zamkniętmi oczami, grając na skrzypcach, więc powtórki są niezbędne. Mógłbym przysiąc, że na każdej z pętli mijałem wiele tych samych osób. Albo inni rowerzyści są równie nieoryginalni, albo ich pętle są znacznie większe niż moje.- DST 16.05km
- Czas 01:03
- VAVG 15.29km/h
- VMAX 45.10km/h
- Temperatura 13.0°C
- Podjazdy 111m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Marcowa Lubelska Masa Krytyczna
Piątek, 28 marca 2014 · dodano: 28.03.2014 | Komentarze 0
Po powrocie z objazdu Zalewu Zemborzyckiego, miałem chwilę, aby przebrać się w cywilne ciuchy i założyć nakładki platformowe na pedały zatrzaskowe. Masa Krytyczna to miejska dżungla, więc ciągłe zatrzymywanie się jest normą. Nie chciałem wypuszczać się tam przytwierdzony do pedałów, żeby potencjalnie nie wywoływać scen. Na platformach jechało mi się dziwnie i nawet czasami próbowałem je ciągnąć w górę. Bez powodzenia. Na dzisiejszej Masie, jak na standardy lubelskie, było wielu rowerzystów (~50). Trasa wiodła w pobliżu miejsc, w których w naszym mieście zginęli rowerzyści. Przypadek rowerzystki, która straciła życie w dniu ślubu wnuczki jadąc rowerem po chodniku bardzo mnie poruszył. O paskudnej stronie jazdy na rowerze często nie chcemy pamiętać, ale warto być tego w każdej chwili świadomym, bo zderzenie z rzeczywistością w postaci pedzącego wielotonowego pojazdu, może się przytrafić Tobie. Mnie w sumie również, dlatego postanowiłem uczynić kask integralną częścią mojego wyposażenia. Tylko muszę kupić coś wyglądającego normalnie, bo skorupa ze znanej niemieckiej sieciówki jest trochę toporna.Żeby nie było tak do końca smętnie, to Masa zakończyła się zawodami w dźwiganiu rowerów. Nie wiem, kto wygrał, bo musiałem być w domu przed północą. Ale ten facet, który z przodu dał dwutarcz, z tyłu kasetę dziesiątkę, i ramę ChroMo wymienił na karbon był moim faworytem.

Memoriał dla zabitej rowerzystki w Lublinie © chirality

Masa Krytyczna w Lublinie. Zawody w dźwiganiu rowerów © chirality

Lublin nocą © chirality
trafi
Kategoria <50, grupowo, Masa Krytyczna, noc, szosa
- DST 35.44km
- Czas 01:18
- VAVG 27.26km/h
- VMAX 42.30km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 88m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Środa, 26 marca 2014 · dodano: 26.03.2014 | Komentarze 0
Kolejny standardowy objazd Wielkiej Wody. Dopiero na tamie Zalewu zorientowałem się, że wiatr zawiewa z północnego wschodu. Na martyrologię nie miałem nastroju, więc objechałem akwen w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, aby wiatr czołowy spotkać, przynajmniej na części trasy, w lesie i na podjazdach. Na kładce przez Bystrzycę ponalepiali jakieś tajemnicze trójkąty. Mam nadzieję, że to odblaski, a nie markery dla bombowców.- DST 35.20km
- Czas 01:19
- VAVG 26.73km/h
- VMAX 38.80km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 82m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zimno, ale nie ma co psioczyć
Wtorek, 25 marca 2014 · dodano: 25.03.2014 | Komentarze 0
Po pięknym weekendzie pogoda trochę rozczarowuje, ale nie narzekam, bo w innych rewirach naszego kraju jest znacznie gorzej. Dzisiaj standardowy objazd Zalewu Zemborzyckiego i miejskiego odcinka Bystrzycy. Na trasie zaledwie kilku rowerzystów i biegaczy. Przejazd tak bez historii, że najbardziej ekscytującym wydarzeniem był czarny kot przebiegający mi drogę. Przez resztę trasy zastanawiałem się, czy rozjechanie czarnego kota przynosi pecha. Typowo akademickie rozważania, bo (odpukać w niemalowane) przesądny nie jestem.- DST 100.26km
- Czas 04:10
- VAVG 24.06km/h
- VMAX 46.50km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 480m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Kazimierz Dolny
Niedziela, 23 marca 2014 · dodano: 23.03.2014 | Komentarze 0
Dla lubelskich rowerzystów wypady do Kazimierza Dolnego to świecka tradycja. Wybrałem się więc tam trasą, którą przebyłem w Wigilię 2013 (pogoda była wtedy równie niesezonowa). Dzisiaj było wyjątkowo ciepło, ale z godziny na godzinę chmury gęstniały. No i miałem dużo szczęścia, bo zawinąłem do domu tuż przed regularną ulewą. Na trasie do Kazimierza wiatr trochę dokazywał, ale był słabszy niż jeszcze kilka dni temu. Główną zaletą lubelskich dróg gminnych jest to, że są. Sporo odcinków jest w fatalnym stanie, ale dzięki temu niewiele samochodów się na nie zapuszcza. Te, które się zapuszczają mają tendencję do ścinania zakrętów w lewo, szczególnie gdy z naprzeciwka jedzie Bogu ducha winny rowerzysta. Przed wyjazdem dobiłem dętki na maksa, czego często żałowałem. Ponieważ ciągle oswajam się z pedałami zatrzaskowymi, więc okryłem głowę kaskiem nabytym w znanej niemieckiej sieci marketów. Wyglądam w nim, jakbym miał wodogłowie, ale kask certyfikaty ma, no i nie kosztuje krocie. Glebę #2 udało mi się zaliczyć - po prostu zapomniałem, że jestem do czegoś przymocowany. Gdy sobie przypomniałem, to już witałem się z gruntem. Jeżeli trzeci upadek zaliczę przed Wielkanocą, będzie to nawet symboliczne.Na trasie sporo rowerzystów, głównie na szosówkach. Nie wiem, jak im nie szkoda takich maszynek na wertepy. Tuż przed Kazimierzem warto skręcić w drogę 824 i zaliczyć podjazd do Skowieszynka. Nagrodą jest długi zjazd urokliwym wąwozem prowadzący praktycznie do rynku w Kazimierzu. W samym mieście zatrzęsienie turystów i romskich kobiet coś przepowiadających, chyba przyszłość. Właśnie odbywał się zjazd naszych starszych braci w wierze, czyli motocyklistów. Byłem pod wrażeniem ich wspaniałych maszyn, o które leniwie opierały się wybranki ich serc. Wrażenie trochę przyblakło na trasie Kazimierz-Nałęczów, gdzie ci sami motocykliści świrowali na potęgę. Jeżeli motocykl wyciąga 200 km/h, to nie znaczy, że tyle trzeba jechać. Wypadek przy takiej prędkości czyni organy nieprzydatnymi do transplantacji. W Nałęczowie rownież wielu turystów, czy też kuracjuszy. Atmosfera jest tam jednak znacznie bardziej stonowana, niż w Kazimierzu. Wyjazd bardzo udany, więc postaram się go w tym roku powtórzyć, ale zapewne trochę zmodyfikowaną trasą, bo jazda drogą 830 to igranie z ogniem.

Kuźnia w Wojciechowie © chirality

Zielona Lubelszczyzna © chirality

Podjazd do Skowieszynka © chirality

Widok ze wzgórza w Skowieszynku © chirality

Rynek w Kazimierzu © chirality

Kościół w Kazimierzu - z podjazdem po kocich łbach mam trochę na pieńku © chirality

Wisła w Kazimierzu © chirality

Ducati w Kazimierzu - surowa elegancja © chirality

Giant w Nałęczowie - surowa elegancja © chirality
- DST 35.24km
- Czas 01:19
- VAVG 26.76km/h
- VMAX 40.10km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 87m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Idealny dzień na rower
Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 22.03.2014 | Komentarze 0
Wiosna ma raptem kilka dni, a już pogodowo rozpieszcza. Ranek musiałem poświęcić pracy w ogrodzie, bo flora ostro ruszyła z wegetacją. Dopiero po południu mogłem wyskoczyć na standardową pętlę dookoła Zalewu Zemborzyckiego. Przed jazdą zmieniłem tylko łańcuch na nowy, bo planuję jeździć na trzech sztukach rotowanych co 700 km - podobno tak jest bardziej profesjonalnie, tak przynajmniej twierdzą producenci łańcuchów. Na termometrze 19 stopni Celsjusza w cieniu, więc po raz pierwszy jazda w letnim negliżu, oczywiście w granicach prawa i dobrego smaku. Na trasie tłumy rowerzystów, biegaczy, rolkarzy, spacerowiczów, piesków i tym podobnych stworzeń. Z jednej strony lubię, jak na ścieżce dużo się dzieje, bo można oddać się obserwacjom, ale niepożądaną tego konsekwencją jest wzrost ryzyka. Aby to przetrwać w jednym kawałku, nie można nikomu ufać i trzeba być przygotowanym na wszystko. Ot, jedzie facet i widzę, że się kompletnie relaksuje i pełną gębą wchłania krajobrazy. Zaczynam go wyprzedzać, facet to zauważa i natychmiast ostro depcze na korbę. Pytam go, dlaczego się napina akurat teraz. Nawet na mnie nie spojrzał i tak dociągnęliśmy do ostrego zakrętu, gdzie byłem zmuszony odpuścić. Potem chciałem mu wyjaśnić to i owo, ale tylko się spojrzał, jakby chciał mnie rozdeptać. Bywa.Garmin Connect znowu dokazuje. Tym razem nalega, aby przewyższenia szacować z danych wysokościomierza barycznego. Mnie to odpowiada, ale nie wiem, dlaczego nie trzyma się jednej i tej samej metody.

Flora ruszająca z wegetacją: nabrzmiałe hiacynty © chirality
- DST 67.10km
- Czas 02:57
- VAVG 22.75km/h
- VMAX 41.40km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 329m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Jazda między Lublinem a Niemcami bez przerwy!
Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 21.03.2014 | Komentarze 0
Pierwszy pełny dzień wiosny należało uczcić ambitną wycieczką. Postanowiłem więc pokonać trasę między Lublinem a Niemcami bez schodzenia z siodła i bez drzemki u dziadków. Udało się i to do tego stopnia, że po zrobieniu kilku zdjęć byłem w stanie wrócić na dwóch kołach do Lublina tego samego dnia! Przed wyjazdem z domu w godzinach szczytu miałem nadzieję, że uda się dotrzeć poza rogatki miasta bez posmakowania gruntu przez pedały zatrzaskowe, w które wpiąłem się po raz drugi w życiu. Nic z tego nie wyszło i w centrum miasta zaliczyłem upadek. W sumie to się nawet z pedału wypiąłem, ale nie z tego, co trzeba. Sam upadek powolny jak w greckiej tragedii. Dla postronnych gapiów musiało to wyglądać komicznie. Dla mnie w sumie też. Na części trasy wiatr był konkretny, ale to znak, że piękna pogoda zaczęła swój zwycięski marsz. Ten marsz nie był ze wschodu, co jest pocieszające.Rzekomo Niemce były osadą, w której pierwotnie ulokowano jeńców wojennych z bitwy pod Grunwaldem. Tych nieszczęśników nikt nie chciał wykupić, więc wylądowali na takich antypodach. Zajmowali się wytopem smoły w pobliskich lasach, a w wolnych chwilach wznosili kościół dziękczynny dla Władysława Jagiełły w Lublinie. Często podejmowano próby zmiany nazwy Niemce na coś bardziej patriotycznego, ale zawsze rozchodziło się to po kościach. Miejscowość jest bardzo zadbana, więc może to niemiecki ordung odcisnął na niej swój ślad, kto wie.

Wiosna, więc wyłażą © chirality

Wjazd do Niemców koło Lublina © chirality

Neogotycki kościół w Niemcach © chirality

Kościół Matki Bożej Zwycięskiej w Lublinie © chirality

Tablica pamiątkowa na kościele Matki Bożej Zwycięskiej w Lublinie © chirality

