Info
Więcej o mnie.
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
Moje rowery
Wykresy roczne
+2
°
C
+2°
-2°
Lublin
Niedziela, 18
| Poniedziałek | +1° | -1° | |
| Wtorek | +2° | 0° | |
| Środa | +3° | 0° | |
| Czwartek | +3° | +2° | |
| Piątek | +5° | 0° | |
| Sobota | +2° | -3° |
Prognoza 7-dniową
Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2017
| Dystans całkowity: | 923.07 km (w terenie 45.00 km; 4.88%) |
| Czas w ruchu: | 44:22 |
| Średnia prędkość: | 20.81 km/h |
| Maksymalna prędkość: | 39.50 km/h |
| Suma podjazdów: | 2871 m |
| Liczba aktywności: | 27 |
| Średnio na aktywność: | 34.19 km i 1h 38m |
| Więcej statystyk | |
- DST 23.82km
- Teren 1.00km
- Czas 01:02
- VAVG 23.05km/h
- VMAX 37.60km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 61m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Piątek, 7 kwietnia 2017 · dodano: 07.04.2017 | Komentarze 0
Kolejny chłodny dzień, ale przynajmniej bezdeszczowy, więc pod wieczór wyskoczyłem na rundkę dookoła Zalewu. Jechało się w miarę przyzwoicie, bo wiatr, pomimo że silny, to jednak trzymał się raz obranego kierunku. Po raz pierwszy ruszyłem w trasę z kamerą nastawioną na automatyczne robienie zdjęć co trzy, cztery sekundy. Myślałem, że uchwycę coś ciekawego, ale w kiepskich warunkach świetlnych jakość tych zdjęć okazała się fatalna. Na zaporze usunięto rzędy metalowych barier blokujących wjazd na nią samochodom. Idea słuszna, bo stawianie takich przeszkód centymetry od pasa rowerowego było lekko poronionym pomysłem.Dwudziestego pierwszego dnia The Indian Pacific Wheel Ride zgodnie z oczekiwaniami nikt nie dotarł do mety. Myślałem, że jutro zameldują się na niej Australijczyk Michael „Crutchy” Crutch i Szwajcar Andy Buchs, ale raczej będą potrzebowali dodatkowego dnia. Przeoczyłem jednak, że przed nimi jest Amerykanin Nathan Jones i to on ma szansę, by jutro dotrzeć do Sydney.
W poniższym klipie Mike Hall o wrażeniach z australijskich dróg podczas swojej rekordowej przejażdżki dookoła świata. Złowieszcze.
- DST 31.29km
- Teren 1.00km
- Czas 01:35
- VAVG 19.76km/h
- VMAX 34.40km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 109m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Lublinie i Zalew Zemborzycki
Czwartek, 6 kwietnia 2017 · dodano: 06.04.2017 | Komentarze 0
Na początku transportowo po mieście. Przenikliwie zimno, wietrznie, a do tego w końcówce deszcz. Późnym popołudniem trafiła się też luka między jedną falangą deszczowych chmur, a kolejną. Wyjechałem więc na pętelkę dookoła Zalewu, bo a nuż się uda. Do południowego krańca miałem piękne słońce, ale później niebo bardzo szybko się zachmurzyło. Kilka razy spadł lekki deszcz, ale był on niczym w porównaniu z szalejącym wiatrem. Niby nominalnie wiał on z północnego-zachodu, ale był tak zmienny, że potrafił przyłożyć z dowolnego kierunku. Po wyjeździe z lasu dostałem nim tak, że na zaporze ledwo się toczyłem. Powrót wzdłuż Bystrzycy w podobnym stylu. Tragikomedia.Dwudziestego dnia The Indian Pacific Wheel Ride do mety w Sydney dotarła jedynie Jackie Bernardi. Jutro do celu raczej nikt nie przybędzie, ale pojutrze może to być nawet dwóch zawodników - Australijczyk Michael „Crutchy” Crutch i Szwajcar Andy Buchs. Wydaje się, że Ryan „Rhyno” Flinn, któremu zostało do mety ok. 1000 km, ostatnie kilkadziesiąt kilometrów przejechał złą drogą. Może to być jakiś oficjalny objazd, ale mógł się równie dobrze pomylić. Lanterne rouge Christie Hamilton dotarła do Adelajdy i tym samym przekroczyła półmetek. Biorąc pod uwagę kumulujące się zmęczenie i czekające ją spore góry, jej walka może przeciągnąć się nawet do maja.
- DST 49.23km
- Teren 3.00km
- Czas 01:59
- VAVG 24.82km/h
- VMAX 39.30km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 132m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Środa, 5 kwietnia 2017 · dodano: 05.04.2017 | Komentarze 0
Ostatnie podrygi ładnej pogody w tym tygodniu, więc wyjechałem nad Zalew przekręcić trzy kółka. Normalnie pojechałbym na dwa, ale skoro końcówka tygodnia ma być pod psem... Ciepło, słonecznie i lekki wiatr, więc jechało się bardzo przyjemnie. Szczególnie, że jakiegoś strasznego tłoku nie było. W okolicach zbiegu ulic Żeglarskiej i Osmolickiej słupy czarnego dymu od płonących w tamtych okolicach traw. Przejażdżka praktycznie po całości samodzielna i jedynie na powrocie znad zapory powiozłem się na kole górala przez jakieś 200 metrów. Łańcuch skakał po zębatkach jak szalony, więc pewnie znowu muszę ścisnąć piastę. Dwa razy i to w tym samym miejscu wypadła mi też z uchwytu tylna lampka. Trzeci raz nie dałem jej szansy, bo wiozłem ją w skarpecie. Coś muszę z tym zrobić.Dziewiętnastego dnia The Indian Pacific Wheel Ride do mety w Sydney dotarło dwóch kolejny zawodników, Australijczyk Davin Harding i Brytyjczyk Mike „Shell” Sheldrake. Jutro do mety powinna dotrzeć pierwsza kobieta Jackie Bernardi. Jest już na niej Juju, ale to raczej przypadek teleportacji albo podróży samochodem, bo jeszcze kilka dni temu była 3000 km bardziej na zachód. Spora grupa zawodników nadal zmaga się z górami, ale w weekend powinni kolejno docierać do celu. A sakwiarka Christie Hamilton jedzie swoje i jutro planuje tryumfalnie wjechać do Adelajdy.
W poniższym klipie reminiscencje Cyclic Mavena ze startu IPWR – prezentacja niektórych zawodników i ich rowerów (7:56 - polski akcent), jak i Ride For Mike w Melbourne.
- DST 36.47km
- Teren 2.00km
- Czas 01:26
- VAVG 25.44km/h
- VMAX 36.70km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 99m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Wtorek, 4 kwietnia 2017 · dodano: 04.04.2017 | Komentarze 0
Pięknej pogody ciąg dalszy, ale dobra passa wkrótce się skończy, więc pojechałem nad Zalew wykręcić dwie standardowe pętelki. Nad akwenem dosyć tłoczno, bo sporo rowerzystów jeżdżących grupami. Trafił się nawet szosowy pociąg. Zdecydowanie nie byłem jedynym, który wpadł na pomysł kręcenia pętli dookoła wody, bo co raz mijałem te same twarze. Mocny wiatr ze wschodu, który jednak dostawałem generalnie z boku.Osiemnastego dnia The Indian Pacific Wheel Ride do mety w Sydney dotarł kolejny zawodnik, Steffen Streich. Rzekomo Grek. Jutro powinno zameldować u celu dwóch następnych rowerzystów. Duża grupa zawodników w okolicach 4000+ km jest już niby blisko mety, ale czeka ich jeszcze sporo konkretnej wspinaczki w okolicach Góry Kościuszki. Zamykająca stawkę Christie Hamilton przekroczyła 2500 km i pewnie dopiero za dwa dni dotrze do półmetka.
- DST 36.35km
- Teren 2.00km
- Czas 01:30
- VAVG 24.23km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 75m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Poniedziałek, 3 kwietnia 2017 · dodano: 03.04.2017 | Komentarze 0
Kolejny piękny dzień, więc pojechałem nad Zalew przekręcić dwa kółka. Na dojeździe do zapory powiozłem się na kole jakiemuś góralowi, ale potem już niezależnie i samorządnie. Przyjemny przejazd, w szczególności na zachodnim brzegu, gdzie dostawałem mocnym północnym wiatrem w plecy. Jednak powrót do domu pod tenże wiatr, więc już tak kolorowo nie było. Na trasie musiałem też zrobić postój, aby pozbierać kawałki tylnej lampki, która na jakimś wyboju wyskoczyła z uchwytu. Zaliczyła już tyle razy glebę, że dawno nie powinna działać.Siedemnasty dzień The Indian Pacific Wheel

DDR z błędem © chirality
- DST 132.58km
- Teren 10.00km
- Czas 06:36
- VAVG 20.09km/h
- VMAX 39.20km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 349m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Jezioro Zagłębocze
Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 12.04.2017 | Komentarze 0
Ponieważ mój najdłuższy wyjazd w tym roku miał raptem 50 km, więc pewnie ciężko byłoby mi się zmusić do zrobienia dzisiaj całej setki. No ale skoro wielu rowerzystów na całym łez padole ruszyło na rower, by uczcić pamięć Mike'a Halla, który zginął podczas The Indian Pacific Wheel Race, postanowiłem się jednak zmobilizować. Mój Ride For Mike miał mnie zaprowadzić na Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie, by w ramach objazdu lubelskich jezior odwiedzić Zagłębocze. W trasę wyruszyłem w samo południe. Warunki idealne, bo chyba najcieplejszy dzień roku, słonecznie i do tego pomagający (do czasu...) wiatr. Zarówno w Lublinie, jak i na pojezierzu mijałem bardzo wielu rowerzystów zbitych w mniejsze lub większe grupki. Klasyczne zachłyśnięcie wiosną. Do ruin w Zawieprzycach dotarłem standardowym szlakiem przez Pliszczyn i Charlęż. Odpoczywało tam już kilka wycieczek rowerowych, więc po zrobieniu paru obowiązkowych zdjęć ruszyłem w dalszą drogę. W Ludwinie zazwyczaj wbijam się na DW820, ale tym razem objechałem odcinek do zjazdu na Kaniwolę lekkimi wertepami. Kiedyś wpakowałem się tam szosówką i od tego czasu omijałem ten kawałek szerokim łukiem. Nie dzisiaj. Na DDR w kierunku jeziora Piaseczno momentami niezły bajzel – potłuczone szkło i gruby żwir, ale zazwyczaj dawało się wyłuskać w tym jakąś w miarę normalną trajektorię. Ostatnie kilometry gruntówkami przez las. Na jego skraju mijałem ogrodzoną działkę w ogniu. Właścicielka postanowiła uświęconym zwyczajem dziadów i pradziadów wypalić trawę, ale nie przewidziała, że drzewa też są palne. Brak wyobraźni, biorąc pod uwagę, że kilka metrów dalej zaczynał się regularny las. Jakiś facet gasił te płonące drzewa wiadrem, a właściwie jego zawartością. Wszystko wydawało się pod kontrolą, więc ruszyłem w dalszą drogę i po kilku kilometrach dotarłem do celu. Zagłębocze jest bardzo kameralnym jeziorkiem, ale w przeciwieństwie do jeziora Bikcze albo Mytycze w pełni ujarzmionym – łatwy dostęp, ścieżki wzdłuż brzegu i sporo infrastruktury turystycznej. Ludzi niewielu, więc trochę się tam pokręciłem. Pomimo małych rozmiarów, jezioro generowało spore fale, które miarowo uderzały o brzeg. Wiedziałem, że wcześniej, czy później będę musiał się z powodującym je wiatrem zmierzyć. Ruszyłem w drogę powrotną i gdy w Nowym Orzechowie zacząłem skręcać na zachód, przygoda z wiatrem dopiero zaczynała się rozkręcać. Im bardziej skręcałem na południe, tym huk w uszach stawał się coraz bardziej intensywny. Pod Lubartowem przeciąłem DK19 (jakoś nie miałem ochoty zabrać się nią do Lublina) i po kilku kilometrach wbiłem się w Lasy Kozłowieckie, gdzie mogłem trochę zapomnieć o wietrze. Z lasu wyjechałem kilka minut przed zachodem słońca, więc była to najwyższa pora, aby zapuścić pełne oświetlenie. Przed miejscowością Pólko odbiłem na Jakubowice Konińskie i bez przygód, nie licząc wjechania facetowi na podwórko, dotarłem do Lublina. Bardzo przyjemny wyjazd – sprzyjająca aura, płasko i dystans, jak na początek kwietnia wystarczający, aby się ujechać, ale nie zatrzeć.
Lubelskie boćki © chirality

Charlęż wczesną wiosną © chirality- (a tak wyglądał w innych porach roku)

Charlęż wczesną wiosną © chirality- (a tak wyglądał w innych porach roku)

Zawilce © chirality

Zakole Wieprza w Zawieprzycach © chirality

Spacer doliną Wieprza w Zawieprzycach © chirality

Tramwaj kowali bezskrzydłych © chirality

Kowal bezskrzydły w złoci żółtej © chirality

Wiosenne wypalanie dobytku © chirality

Bobrza robota nad jeziorem Zagłębocze © chirality

Drzewa nad jeziorem Zagłębocze © chirality

Zaskroniec nad jeziorem Zagłębocze © chirality

Jezioro Zagłębocze © chirality

Milion słońc w Zagłęboczu © chirality

Meandry pod Ostrowem Lubelskim © chirality

Bociany na gnieździe © chirality

Rowerzystki w słońcu © chirality

Zachód słońca pod Lasami Kozłowieckimi © chirality

Zachód słońca © chirality
- DST 49.11km
- Teren 3.00km
- Czas 01:53
- VAVG 26.08km/h
- VMAX 39.50km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 126m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Sobota, 1 kwietnia 2017 · dodano: 01.04.2017 | Komentarze 0
Bardzo ciepły i słoneczny dzień, więc po raz pierwszy w tym roku wybrałem się w trasę na krótko. Pojechałem przekręcić trzy standardowe pętelki dookoła Zalewu. Mocny południowy wiatr, ale przynajmniej na otwartym zachodnim brzegu mogłem się z nim pobujać. Nad zbiornikiem totalne pandemonium – tłumy i swąd zwęglających się na grillu kiełbas. Rykoszetem obrywało się DDR, która też nie była zbyt bezpieczna. Drugą połowę pierwszego kółka powiozłem się na kole mocno cisnących górali. Z duszą na ramieniu, bo wszędzie inni rowerzyści, rolkarze i biegające samopas dzieci. Druga pętla już spokojniejsza, ale i tak musiałem na zjeździe ratować się ucieczką na pobocze przed rowerzystką, która ze wzrokiem wbitym w asfalt pokonywała podjazd wężykiem. Pod koniec trzeciej pętelki powiozłem się trochę na kole szosowcom i lekko ujechany dotarłem do domu.Nominalnie piętnasty dzień The Indian Pacific Wheel Race to zgliszcza. Ciężko powiedzieć, kto pomimo odwołania wyścigu chce przejechać jego trasę aż do mety. Wielu zawodników w ruchu, ale ich celem był dojazd do pierwszego większego miasta. 74-letni Paul Ardill odpuścił sobie dalszą jazdę. 18-letni Lochie Kavanagh dotarł do Adelajdy, ale nie podejrzewam, żeby miał w planach ruszyć jutro w dalszą drogę. Na pewno sakwiarka Christie Hamilton jest zdeterminowana by dotrzeć do Sydney. Jest jednak tak przerażona, że boi się wjeżdżać na gładki pas jezdni, więc w konsekwencji turla się złej jakości poboczem. W krajach anglosaskich spekulowanie w mediach na temat wypadków drogowych, które są badane przez policję jest niezgodne z prawem, więc szybko się nie dowiemy, jak doszło do tej tragedii. Z przebiegu pasów jezdni w miejscu kolizji można się jednak domyślać, co się tam stało i dlaczego. W zawiązku z tym naszła mnie pewna refleksja odnośnie regulaminów tego typu imprez. Wszystkie one są podobne i określają, w co powinien być wyposażony rower. To dobrze, ale nie wystarczy wymagać, by rower miał oświetlenie przednie i tylne. Trzeba określić jakość tego oświetlenia, bo ktoś może wybrać się w trasę wyposażony w chłam. Dodatkowo, z oczywistych względów, tylne oświetlenie powinno być zdublowane.
W poniższym klipie Cyclic Maven o swoim udziale w IPWR.

