Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:8445.33 km (w terenie 75.00 km; 0.89%)
Czas w ruchu:326:17
Średnia prędkość:25.88 km/h
Maksymalna prędkość:63.10 km/h
Suma podjazdów:35322 m
Liczba aktywności:137
Średnio na aktywność:61.64 km i 2h 22m
Więcej statystyk
  • DST 50.40km
  • Czas 01:37
  • VAVG 31.18km/h
  • VMAX 45.90km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 165m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Środa, 8 czerwca 2016 · dodano: 10.07.2016 | Komentarze 0

Kolejny dzień pięknej pogody, więc pojechałem nad Zalew pokręcić kółka. Ledwo wyjechałem z domu, gdy na DDR pod mostem na ul. Krochmalnej jakaś rowerzystka wyskoczyła mi zza zakrętu na czołówkę. Z uśmiechem od ucha do ucha, bo to była ta z tych słodkich. Powinienem był to potraktować jako zły omen. W sumie wykręciłem trzy kółka dookoła Zalewu, co staje się powoli moim standardem. Spory ruch na trasie, ale wszyscy jechali ładnie i składnie. I tak było do drugiego kółka. Na zjeździe na ul. Osmolickiej - jedynym miejscu, w którym można się trochę rozbujać, zauważyłem podjeżdżające z naprzeciwka dwie rowerzystki. Już wtedy powinna mi się była zapalić czerwona lampka. Gdy już się rozpędziłem, ta z tyłu zaczęła wyprzedzanie, ładując się na czołówkę. Po jej zaciętej minie widziałem, że nie ma zamiaru odpuścić, więc po hamulcach i na krawężnik. Minęliśmy się o włos, a ja miałem serce w gardle. Potem już jechałem tak, aby w jednym kawałku dojechać do domu. Udało się.




  • DST 50.42km
  • Czas 01:45
  • VAVG 28.81km/h
  • VMAX 40.40km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 176m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Wtorek, 7 czerwca 2016 · dodano: 09.07.2016 | Komentarze 0

Ciepło, wiatr zdecydowanie spuścił z tonu, więc przejechałem trzy kółka dookoła Zalewu. Trochę więcej rowerzystów, niż wczoraj, ale jechało się i tak bardzo przyjemnie. Cisza i spokój. Całą drogę bujałem się na bardzo miękkich przełożeniach, żeby oszczędzać kolano, które odzywa się w najmniej odpowiednich momentach. Powrót znad Zalewu też jakoś niespecjalnie tragiczny, bo pod wieczór wiatr był zdecydowanie słabszy, niż gdy wyjeżdżałem z domu.




  • DST 50.42km
  • Czas 01:41
  • VAVG 29.95km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Podjazdy 173m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Poniedziałek, 6 czerwca 2016 · dodano: 09.07.2016 | Komentarze 0

Gdy wyszedłem z domu, od razu poczułem, że jest zimniej, niż przez ostatnie kilka dni. Zapewne mocny wiatr z północy miał z tym coś wspólnego. Pojechałem nad Zalew pokręcić w spokoju kółka. Temperatura i wiatr skutecznie wywiały z trasy większość rowerzystów, więc w porównaniu z wczorajszym chaosem, dzisiaj było wręcz sennie. Sianokosy, więc na nadbystrzyckich łąkach jakieś machiny, a na DDR wiodącej nad Zalew intensywny ruch furmankowy. Konie jakieś takie nerwowe, jakby nigdy roweru nie widziały. Zresztą na zachodnim brzegu też sporo skoszonej trawy zalegało na DDR. W sumie przekręciłem trzy kółka dookoła wielkiej wody. Planowałem jechać zupełnie spokojnie, ale na początku ostatniej rundki wyprzedził mnie szosowiec. Przez dłuższą chwilę wahałem się, czy brać koło, czy też nie, ale w końcu się podpiąłem. Na powrocie znad Zalewu mocny wiatr centralnie w twarz, więc z utęsknieniem wyglądałem bazy. Szczególnie, że pod wieczór temperatura zaczynała odczuwalnie spadać. Raptem do 16 stopni, ale po upałach człowiek staje się kapryśny.




  • DST 60.69km
  • Czas 02:05
  • VAVG 29.13km/h
  • VMAX 40.60km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 225m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Polanówka

Niedziela, 5 czerwca 2016 · dodano: 05.06.2016 | Komentarze 0

Ponownie piękna pogoda, ale o ile wczoraj było bezwietrznie, o tyle dzisiaj konkretnie wiało z północnego-zachodu. Przejechałem się do Polanówki. Dawno tam nie byłem i od razu widać, że przyroda buzuje. Tam, gdzie niedawno widziałem człowieka rozsypującego nawóz z ręki na wielkim polu, wyrosło żyto do pasa. Na zjeździe w Polanówce szeroki szpaler kwitnących maków. Nie wiem, jaka jest sytuacja prawna tej uprawy, ale taka ilość to zdecydowanie nie samosiejki. Muszę się tam wybrać z aparatem, bo chabry z makami ładnie się komponują. Kompot mi oczywiście nie w głowie, bo kto pije kompot z chabrów. Dalej na zjeździe wylegiwał się na grzbiecie pies, którego ledwo objechałem. Znam go, bo często mnie gania, ale dzisiaj był pewnie zaskoczony całą sytuacją, bo nawet nie kłapnął pyskiem. W Prawiednikach przy kapliczce jakaś uroczystość z masą ludzi i białym obrusem. Bardzo religijny rewir, bo flagi papieskie (obok biało-czerwonych) wiszą tam praktycznie zawsze. Dzisiaj łopotały z wigorem na południe, co źle wróżyło. Na nawrocie przejechałem jeszcze trzy kółka dookoła Zalewu Zemborzyckiego. Kręciłem je tak, aby mocny wiatr mieć w plecy na otwartym zachodnim brzegu. I to był jedyny pozytyw, bo na całej trasie takie tabuny rowerzystów, że jechało się strasznie i śmiesznie. To, że dojechałem cały i zdrowy do domu to łut (albo nawet dwa) szczęścia.
Jeszcze zapis wideo brutalnego ataku na rowerzystę w Wielkiej Brytanii. Szok!




  • DST 50.40km
  • Czas 01:41
  • VAVG 29.94km/h
  • VMAX 43.90km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Podjazdy 166m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Sobota, 4 czerwca 2016 · dodano: 04.06.2016 | Komentarze 0

Piękna słoneczna pogoda, no to wyjechałem na trzy kółka dookoła Zalewu. Na DDR do zapory powiozłem się na kole jakiegoś fatbike'a (opony, żeby nie skłamać, 10 cm). Początkowo to monstrum siadło mi na kole, ale nie czułem się z tym jakoś specjalnie komfortowo. Praktycznie bezwietrznie, co manifestowało się płaskim jak lustro, nomen omen, lustrem wody na Zalewie. Na trasie kupa rowerzystów i szarańczy na rolkach, więc przejazd dosyć nerwowy. No ale tego się spodziewałem. Na ul. Cienistej mijałem nieżywą kunę. Z tydzień temu kuna przebiegła mi w tym miejscu drogę. Czy to ta sama, nie wiem, bo z twarzy one wszystkie podobne. Całą trasę kręciłem na bardzo miękkich przełożeniach, bo wczoraj odczuwałem bóle w kolanie, a powtórki tego wolałem uniknąć. Płaty nowego asfaltu na ul. Osmolickiej zdecydowanie zwiększają przyjemność z jazdy, bo poznikały co większe kratery i koleiny.




  • DST 54.90km
  • Czas 01:56
  • VAVG 28.40km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 202m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie i Zalew Zemborzycki

Piątek, 3 czerwca 2016 · dodano: 03.06.2016 | Komentarze 0

Niektórzy ludzie jeżdżą wszędzie samochodem, nawet do sklepu na rogu. Dzisiaj miałem podobnie. Musiałem dostać się do pobliskiej apteki, ale iść mi się nie za bardzo chciało, więc podjechałem szosówką. Parę kilometrów po mieście w konkretnym ruchu samochodowym, ale ledwo co uniknąłem kolizji z idiotą na bolidzie, a jakże, Lubelskiego Roweru Miejskiego. Delikwent postanowił wyprzedzić mnie z prawej i to postanowienie wprowadził w życie, gdy właśnie trzymałem się krawężnika. Miałem zamiar z delikwentem porozmawiać, bo akurat na skrzyżowaniu było czerwone, ale dla takich ludzi to żadna przeszkoda. Na chodnik, potem po przejściu na czerwonym i dalej chodnikiem. Da się? Da się. Pod apteką z ciężkim sercem zostawiłem szosówkę niepodpiętą. Nie ukradli. Po powrocie do domu pojechałem na trzy kółka dookoła Zalewu. Na szosówce nie jeździłem z dwa tygodnie i znowu w porównaniu z góralem wydawała mi się nadsterowna. I trochę czasu w Bystrzycy upłynęło, nim się do tego przyzwyczaiłem. Temperatura optymalna, ale momentami wiatr ze wschodu tarmosił. Sporo rowerzystów na trasie, ale jakoś specjalnych zgrzytów nie było. Spotkałem za to po raz kolejny rolkarza naginającego środkiem pasa jezdni na ul. Osmolickiej. Dzisiaj robił to z kijkami. Jechał z naprzeciwka, więc mojego pukania się w kask nie mógł nie zauważyć. Może da mu to do myślenia. Trochę się tymi pętelkami ujechałem, więc z ulgą wróciłem do bazy.





  • DST 81.53km
  • Czas 03:31
  • VAVG 23.18km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 430m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piaski

Niedziela, 15 maja 2016 · dodano: 06.06.2016 | Komentarze 0

Przejazd po okolicy, aby obfotografować kwitnące rzepaki. Zimna Zośka okazała się nie tylko zimna, ale i wietrzna. I dlatego o jeździe na krótko można było zapomnieć. Na Zalewie Zemborzyckim tłumy żaglówek korzystających z konkretnego wiatru. Do rogatek Bychawy miałem go generalnie z boku, a po skręcie na Piotrków zaczął nawet pomagać. W Osowej obfotografowałem bocianie gniazdo. Tato bocian był trochę zirytowany moją obecnością, więc po chwili z niego wyleciał. Znad gałęzi wystawała głowa drugiego boćka, więc w gnieździe się dzieje. Do Piask z wiatrem poszło sprawnie, nawet po wertepach w okolicach Chmiela. Ze względu na święto, wszystko pozamykane, więc na piaseckim rynku nie rozsiadałem się na zbyt długo. Powrót do Lublina serwisówką ekspresówki pod centralnie wiejący mocny wiatr, a do tego przy niskim słońcu zaczynało zaciągać konkretnym chłodem. I dlatego dobicie do bazy powitałem z ulgą.


Żaglówki na Zalewie Zemborzyckim
Żaglówki na Zalewie Zemborzyckim © chirality

Kasztanowa aleja w Żabiej Woli
Kasztanowa aleja w Żabiej Woli © chirality

Na Piotrków!
Na Piotrków! © chirality

Bychawa otoczona rzepakiem
Bychawa otoczona rzepakiem © chirality

Czuwanie
Czuwanie © chirality

Wróbel ma drucie
Wróbel ma drucie © chirality

Okolice Chmiela
Okolice Chmiela © chirality

Hopki w okolicach Chmiela
Hopki w okolicach Chmiela © chirality




  • DST 50.42km
  • Czas 01:56
  • VAVG 26.08km/h
  • VMAX 40.30km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 248m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Lubelska pętelka

Czwartek, 12 maja 2016 · dodano: 06.06.2016 | Komentarze 0

Standardowa trasa po południowo-zachodnich okolicach Lublina. Upalnie i wschodni wiatr, który zaczął przeszkadzać w drugiej połowie trasy. Po raz pierwszy w tym roku odurzał mnie rzepak. Za kilka dni będzie apogeum jego kwitnienia, więc wtedy wyskoczę na okoliczne hopki postrzelać żółte fotki. Do Żabiej Woli czterokrotnie wyprzedzał mnie ten sam radiowóz – pewnie posterunkowy robił objazd swojego rewiru. Długa prosta na Bychawę wgryza się tunelem w kwitnące kasztany. W Krebsówce minąłem stojącego na jezdni dużego psa. Spokojny i rozleniwiony upałem, więc nawet na mnie nie spojrzał. Nadjeżdżający z naprzeciwka samochód go rozjechał i nawet się nie zatrzymał. Skurwysyństwo. I brak słów. Na krajówce konkretny ruch ciężarowy, który w połączeniu z wiatrem sprawiał, że mnie po poboczu nosiło. Na jednym z podjazdów wyprzedził mnie szosowiec. Przez chwilę myślałem o złapaniu koła, ale zupełnie nie byłem w stanie go utrzymać. Przed wjazdem do Lublina mijałem ponownie nową kładkę. Teraz już wiem, że nie jest to ani część jakiejś jezdni, ani kładka dla pieszych, a przejście dla zwierząt. Na ul. Jana Pawła II ostro hamuję przed zajeżdżającą mi drogę dziewczynką na wrotkach. Spacerujący obok chodnikiem tatuś nie reagował na dziecko miotające się po DDR. Zrugałem więc. Lekko się ujechałem, bo cała trasa w lekkim bólu i nie mogłem znaleźć wygodnej pozycji na siodełku.


Lubelskie Stare Miasto
Lubelskie Stare Miasto © chirality


Kategoria 50-100, dzień, samotnie, szosa


  • DST 50.53km
  • Czas 01:52
  • VAVG 27.07km/h
  • VMAX 38.80km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Podjazdy 177m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Czwartek, 5 maja 2016 · dodano: 08.06.2016 | Komentarze 0

Ładny dzień, ale po południu przechodziła bokiem burza. Tym bokiem okazał się Zalew, bo dookoła niego mokro, na wiecznie wilgotnej ul. Cienistej świeże kałuże, a na DDR w Dąbrowie trochę nowego leśnego śmiecia. Przekręciłem trzy kółka dookoła Zalewu i za każdym z nich było coraz bardziej sucho. Generalnie słonecznie, ale na zachodzie i południu było widać chmury pozbywające się H2O. Wiało konkretnie z północnego-wschodu, ale tak się ustawiłem, żeby na otwartym zachodnim brzegu mieć wiatr szczerze w plecy.


Kategoria 50-100, dzień, samotnie, szosa


  • DST 77.19km
  • Czas 02:46
  • VAVG 27.90km/h
  • VMAX 35.10km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • Podjazdy 283m
  • Sprzęt Szosant
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szosa po raz pierwszy

Wtorek, 26 kwietnia 2016 · dodano: 04.06.2016 | Komentarze 0

Trochę zeszło mi z przeglądem szosówki. Na ten sezon poszedłem w niej w kolor czarny. Wymieniłem linki i pancerze (Shimano), owijkę (Supercorsa) i siodełko (Wittkop medicus gel ze znanej niemieckiej sieci supermarketów, he, he). W poprzednim sezonie zaliczyłem na mokrych liściach glebę, której skutkiem był krzywy hak. Z jego wymianą miałem kłopoty, bo główka jednej ze śrub była wyrobiona, więc skończyło się na rozwiercaniu. Przeserwisowałem też wkład suportu (Shimano Ultegra), którego rzekomo się nie rozbiera. No ale po wyjęciu uszczelek udało się wypłukać brud i stary smar, a potem wcisnąć jego świeżą porcję. Zrobiło to ogromną różnicę. Miałem problem ze ściągnięciem kasety, ale w końcu puściła. Przeserwisowałem też piasty w kołach i po raz pierwszy rozebrałem bębenek, w którym liczba kulek (50) poraża.
Dzisiaj wybrałem się szosówką w tegoroczny dziewiczy rejs (ostatnia jazda była 28 października 2015). Żeby tego było mało, to w zatrzaski też wpiąłem się po raz pierwszy od początku listopada. Wtedy to po powrocie do domu wyprałem buty, odrdzewiłem bloki i jakoś zrobiło mi się ich szkoda na jesień i zimę. Po jeżdżeniu na stalowym góralu, ponownie miałem wrażenie, że delikatna szosówka jest lekko narowista i do tego rozsypie się pode mną gdzieś na trasie. Po serwisie przerzutek biegi zmieniają się płynnie, jak nigdy dotąd. Do tego stopnia, że czasami musiałem zerkać na kasetę, czy łańcuch rzeczywiście przeskakuje. Trochę niedociągnięć wyszło jednak w praniu, no ale do tego służą takie jazdy. Najbardziej irytowała mnie kierownica, która nie była idealnie prostopadła koła i aby jechać prosto musiałem delikatnie skręcać nią w prawo. W sumie wyszło pięć kółek dookoła Zalewu Zemborzyckiego. Na jednym z nich powiozłem się kilka kilometrów na kole jakiejś przełajówki i tyle. Za ciepło dzisiaj nie było, ale z mocnym południowym wiatrem ustawiłem się tak, aby go mieć w plecy na zachodnim brzegu. W Dąbrowie zasadziła się drogówka i wyłapywała łamiących tamtejsze ograniczenie do 60. Na każdym kolejnym kółku omijałem nowe samochody zatrzymane przez dzielnych stróżów prawa.


Szosówka po remoncie
Szosówka po remoncie © chirality