Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



Wpisy archiwalne w kategorii

sakwy

Dystans całkowity:10184.58 km (w terenie 522.50 km; 5.13%)
Czas w ruchu:526:12
Średnia prędkość:19.35 km/h
Maksymalna prędkość:47.90 km/h
Suma podjazdów:40333 m
Liczba aktywności:153
Średnio na aktywność:66.57 km i 3h 26m
Więcej statystyk
  • DST 7.58km
  • Czas 00:30
  • VAVG 15.16km/h
  • VMAX 29.80km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 60m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie

Środa, 12 kwietnia 2017 · dodano: 12.04.2017 | Komentarze 0

Transportowo po mieście w lekkim deszczu, chłodzie i przy silnym wietrze. Paskudnie.
Dwudziestego szóstego dnia The Indian Pacific Wheel Ride do Sydney dotarł Australijczyk o brytyjskich korzeniach Stuart Edwards. Anglosaskie trio (Amerykanin Anders Peterson, Australijczyk Lochie Kavanagh i Nowozelandczyk Chris Barker vel Caveman Chris) nadal trzyma się razem. Jutro wjadą w tamtejsze Alpy, więc okaże się, który z nich będzie się najlepiej wspinał na 1700 m n.p.m. Sakwiarka Christie Hamilton po zerwaniu bagażnika i jego naprawie przekroczyła jednak 3500 km i pewnie przed weekendem zamelduje się w Melbourne.
W poniższym klipie Cyclic Maven rozmawia z dwoma uczestniczkami IPWR, Greczynką Vasiliki Voutzali i Australijką Claire Stevens. Strasznie mocne rowerzystki.



Kategoria <50, dzień, sakwy, samotnie, szosa


  • DST 31.29km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 19.76km/h
  • VMAX 34.40km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 109m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie i Zalew Zemborzycki

Czwartek, 6 kwietnia 2017 · dodano: 06.04.2017 | Komentarze 0

Na początku transportowo po mieście. Przenikliwie zimno, wietrznie, a do tego w końcówce deszcz. Późnym popołudniem trafiła się też luka między jedną falangą deszczowych chmur, a kolejną. Wyjechałem więc na pętelkę dookoła Zalewu, bo a nuż się uda. Do południowego krańca miałem piękne słońce, ale później niebo bardzo szybko się zachmurzyło. Kilka razy spadł lekki deszcz, ale był on niczym w porównaniu z szalejącym wiatrem. Niby nominalnie wiał on z północnego-zachodu, ale był tak zmienny, że potrafił przyłożyć z dowolnego kierunku. Po wyjeździe z lasu dostałem nim tak, że na zaporze ledwo się toczyłem. Powrót wzdłuż Bystrzycy w podobnym stylu. Tragikomedia.
Dwudziestego dnia The Indian Pacific Wheel Ride do mety w Sydney dotarła jedynie Jackie Bernardi. Jutro do celu raczej nikt nie przybędzie, ale pojutrze może to być nawet dwóch zawodników - Australijczyk Michael „Crutchy” Crutch i Szwajcar Andy Buchs. Wydaje się, że Ryan „Rhyno” Flinn, któremu zostało do mety ok. 1000 km, ostatnie kilkadziesiąt kilometrów przejechał złą drogą. Może to być jakiś oficjalny objazd, ale mógł się równie dobrze pomylić. Lanterne rouge Christie Hamilton dotarła do Adelajdy i tym samym przekroczyła półmetek. Biorąc pod uwagę kumulujące się zmęczenie i czekające ją spore góry, jej walka może przeciągnąć się nawet do maja.




  • DST 132.58km
  • Teren 10.00km
  • Czas 06:36
  • VAVG 20.09km/h
  • VMAX 39.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jezioro Zagłębocze

Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 12.04.2017 | Komentarze 0

Ponieważ mój najdłuższy wyjazd w tym roku miał raptem 50 km, więc pewnie ciężko byłoby mi się zmusić do zrobienia dzisiaj całej setki. No ale skoro wielu rowerzystów na całym łez padole ruszyło na rower, by uczcić pamięć Mike'a Halla, który zginął podczas The Indian Pacific Wheel Race, postanowiłem się jednak zmobilizować. Mój Ride For Mike miał mnie zaprowadzić na Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie, by w ramach objazdu lubelskich jezior odwiedzić Zagłębocze. W trasę wyruszyłem w samo południe. Warunki idealne, bo chyba najcieplejszy dzień roku, słonecznie i do tego pomagający (do czasu...) wiatr. Zarówno w Lublinie, jak i na pojezierzu mijałem bardzo wielu rowerzystów zbitych w mniejsze lub większe grupki. Klasyczne zachłyśnięcie wiosną. Do ruin w Zawieprzycach dotarłem standardowym szlakiem przez Pliszczyn i Charlęż. Odpoczywało tam już kilka wycieczek rowerowych, więc po zrobieniu paru obowiązkowych zdjęć ruszyłem w dalszą drogę. W Ludwinie zazwyczaj wbijam się na DW820, ale tym razem objechałem odcinek do zjazdu na Kaniwolę lekkimi wertepami. Kiedyś wpakowałem się tam szosówką i od tego czasu omijałem ten kawałek szerokim łukiem. Nie dzisiaj. Na DDR w kierunku jeziora Piaseczno momentami niezły bajzel – potłuczone szkło i gruby żwir, ale zazwyczaj dawało się wyłuskać w tym jakąś w miarę normalną trajektorię. Ostatnie kilometry gruntówkami przez las. Na jego skraju mijałem ogrodzoną działkę w ogniu. Właścicielka postanowiła uświęconym zwyczajem dziadów i pradziadów wypalić trawę, ale nie przewidziała, że drzewa też są palne. Brak wyobraźni, biorąc pod uwagę, że kilka metrów dalej zaczynał się regularny las. Jakiś facet gasił te płonące drzewa wiadrem, a właściwie jego zawartością. Wszystko wydawało się pod kontrolą, więc ruszyłem w dalszą drogę i po kilku kilometrach dotarłem do celu. Zagłębocze jest bardzo kameralnym jeziorkiem, ale w przeciwieństwie do jeziora Bikcze albo Mytycze w pełni ujarzmionym – łatwy dostęp, ścieżki wzdłuż brzegu i sporo infrastruktury turystycznej. Ludzi niewielu, więc trochę się tam pokręciłem. Pomimo małych rozmiarów, jezioro generowało spore fale, które miarowo uderzały o brzeg. Wiedziałem, że wcześniej, czy później będę musiał się z powodującym je wiatrem zmierzyć. Ruszyłem w drogę powrotną i gdy w Nowym Orzechowie zacząłem skręcać na zachód, przygoda z wiatrem dopiero zaczynała się rozkręcać. Im bardziej skręcałem na południe, tym huk w uszach stawał się coraz bardziej intensywny. Pod Lubartowem przeciąłem DK19 (jakoś nie miałem ochoty zabrać się nią do Lublina) i po kilku kilometrach wbiłem się w Lasy Kozłowieckie, gdzie mogłem trochę zapomnieć o wietrze. Z lasu wyjechałem kilka minut przed zachodem słońca, więc była to najwyższa pora, aby zapuścić pełne oświetlenie. Przed miejscowością Pólko odbiłem na Jakubowice Konińskie i bez przygód, nie licząc wjechania facetowi na podwórko, dotarłem do Lublina. Bardzo przyjemny wyjazd – sprzyjająca aura, płasko i dystans, jak na początek kwietnia wystarczający, aby się ujechać, ale nie zatrzeć.


Lubelskie boćki
Lubelskie boćki © chirality

Charlęż wczesną wiosną
Charlęż wczesną wiosną © chirality- (a tak wyglądał w innych porach roku)

Charlęż wczesną wiosną
Charlęż wczesną wiosną © chirality- (a tak wyglądał w innych porach roku)

Zawilce
Zawilce © chirality

Zakole Wieprza w Zawieprzycach
Zakole Wieprza w Zawieprzycach © chirality

Spacer doliną Wieprza w Zawieprzycach
Spacer doliną Wieprza w Zawieprzycach © chirality

Tramwaj kowali bezskrzydłych
Tramwaj kowali bezskrzydłych © chirality

Kowal bezskrzydły w złoci żółtej
Kowal bezskrzydły w złoci żółtej © chirality

Wiosenne wypalanie dobytku
Wiosenne wypalanie dobytku © chirality

Bobrza robota nad jeziorem Zagłębocze
Bobrza robota nad jeziorem Zagłębocze © chirality

Drzewa nas jeziorem Zagłębocze
Drzewa nad jeziorem Zagłębocze © chirality

Zaskroniec nad jeziorem Zagłębocze
Zaskroniec nad jeziorem Zagłębocze © chirality

Jezioro Zagłębocze
Jezioro Zagłębocze © chirality

Milion słońc w Zagłęboczu
Milion słońc w Zagłęboczu © chirality

Meandry pod Ostrowem Lubelskim
Meandry pod Ostrowem Lubelskim © chirality

Bociany na gnieździe
Bociany na gnieździe © chirality

Rowerzystki w słońcu
Rowerzystki w słońcu © chirality

Zachód słońca pod Lasami Kozłowieckimi
Zachód słońca pod Lasami Kozłowieckimi © chirality

Zachód słońca
Zachód słońca © chirality



  • DST 49.11km
  • Teren 3.00km
  • Czas 02:00
  • VAVG 24.55km/h
  • VMAX 41.70km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Podjazdy 124m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Piątek, 31 marca 2017 · dodano: 31.03.2017 | Komentarze 0

Piękny dzień, bo ciepło i słonecznie. Zapakowałem aparat do sakwy i pojechałem nad Zalew przekręcić trzy spokojne kółka. Pierwsze dwa rzeczywiście takie były, ale trzecie, jak i powrót do bazy już nie. Na zaporze po drugim kółku wyprzedziłem jakiegoś kowboja jadącego bez trzymanki. Musiałem wtedy na niego krzyknąć, bo dryfował w moim kierunku na zderzenie. Facet siadł mi potem na kole, ale nie wiózł się do oporu, więc skończyło się na jeździe po zmianach przez prawie 20 km. Dobra zabawa, która trochę rozjaśniła ten piękny, ale ponury dzień. A stał się on ponury po porannym odpaleniu komputera...
Czternasty dzień The Indian Pacific Wheel Race powinien był wyglądać zupełnie inaczej. Tragiczna śmierć Mike'a Halla bladym świtem w okolicach Canberry zmieniła wielkie rowerowe święto w dramat. Wyścig został odwołany, spora część zawodników już się wycofała, ale niektórzy planują jechać dalej. Obie postawy rozumiem. Niewiele da się tutaj napisać bez ocierania się o banał. Wiem jednak, że śmierć Mike'a powinna dać do myślenia organizatorom tego typu zawodów, jego uczestnikom, jak i każdemu rowerzyście, który wypuszcza się w trasę po jezdni. Australia jest specyficznym krajem ze względu na małą gęstość zaludnienia, ogromne dystanse i niezbyt gęstą sieć dróg. Z tego powodu trasę IPWR z konieczności trzeba było puścić piekielnie niebezpiecznymi drogami, po który poruszają się pociągi drogowe, a dozwolone prędkości są bardzo wysokie. W Europie, w tym w Polsce, da się i powinno unikać niebezpiecznych dróg jak ognia nawet kosztem jakości nawierzchni. Uczestnicy tego typu zawodów też powinni znać ograniczenia własnych organizmów i pod żadnym pozorem ich nie przekraczać. Mike narzekał na zmęczenie i kłopoty ze wzrokiem – szkoda, że wtedy nikt mu nie zasugerował odpuszczenia sobie jazdy nocą. Niby wymuszanie odpoczynku stoi w sprzeczności z ideą ultramaratonu, ale skoro jazda na zmęczeniu jest nielegalna w przypadku kierowców ciężarówek, powinna być równie nielegalna w przypadku innych uczestników dróg. Wiadomo, że zmęczony rowerzysta zrobi krzywdę co najwyżej sobie, ale i tak jest to zbyt wysoka cena. Zazwyczaj w nocy jeżdżę z dwoma tylnymi lampkami, ale od teraz dołożę trzecią, która nazwę Mike. Będę jeździł oświetlony jak choinka, ale lepiej dmuchać na gorące.



Koniec
Koniec © chirality



  • DST 31.74km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:23
  • VAVG 22.94km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 95m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie i Zalew Zemborzycki

Wtorek, 28 marca 2017 · dodano: 28.03.2017 | Komentarze 0

Na początku transportowo po mieście, a pod wieczór standardowa pętelka dookoła Zalewu. Déjà vu. Temperatura, słońce i wiatr takie same, jak wczoraj. I podobnie jak wczoraj powiozłem się na zachodnim brzegu szosowcowi. I to temu samemu. Właściwie jego koło złapałem jeszcze na dojeździe do zapory, a nie było to takie łatwe, bo ktoś już na tym kole wisiał. Później trochę się wiozłem, trochę goniłem. Myślałem, że powtórzy się scenariusz z wczoraj i na południowym brzegu zerwie mnie na dobre. Jednak na zjeździe z zachodniego brzegu skręcił w przeciwnym kierunku. Na nawrocie wiatr przeszkadzał, ale na DDR od zapory ponownie złapałem koło innego szosowca. I dobrze się stało z tymi szosowcami, bo trudno by mi było znaleźć motywację, by gonić własny cień.
Jedenasty dzień The Indian Pacific Wheel Race zbliża się ku końcowi. Czołówka bez zmian. Kristof Allegaert prowadzi, za nim Mike Hall, a dalej Sarah Hammond. Kristof wjechał już w tamtejsze Alpy i zmaga się z poważnym podjazdem na 1700 m n.p.m. Ciekawe, jak będzie się przedstawiała sytuacja czołowej trójki po drugiej stronie tej góry. Wtedy do mety zostanie „zaledwie” 1000 km i, jak przewiduje Sarah Hammond, między panami zacznie się rzeźnia. 74-letni Paul Ardill ładnie dzisiaj pociągnął i ponownie jest powyżej średniej 150 km/dzień. 18-letni Lochie Kavanagh przełamał 2000 km. Wcześniej czy później musiało to nastąpić i wyścig właśnie zanotował pierwszą kolizję z kangurem. Jackie Bernardie, jej rower, jak i kangur wyszli ze zdarzenia bez szwanku. Polskie supermaratony mogłyby reklamować się tym, że gwarantują brak kolizji z kangurami na trasie. Z ludzi wychodzi zmęczenia i niektórzy zaczynają jechać w przeciwnym kierunku (Greczynka Vasiliki Voutzali – 140 km w plecy), albo po złej trasie (Mark Ferguson vel Cycling Maven – 40 km w plecy). Goniąca całą stawkę Włoszka Juju przemierzała Nullarbor z oponą wypchaną ręcznikiem, który robił za dętkę. Ten patent warto zapamiętać.






  • DST 40.32km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:56
  • VAVG 20.86km/h
  • VMAX 37.40km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Podjazdy 146m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie i Zalew Zemborzycki

Poniedziałek, 27 marca 2017 · dodano: 27.03.2017 | Komentarze 0

Na początku transportowo po mieście, a pod wieczór standardowa pętelka dookoła Zalewu. Piękny dzień, bo ciepło i słonecznie, ale wiatr nadal hulał. Na DDR wzdłuż Bystrzycy wyprzedzałem kobietę pchającą szeroki wózek (pewnie z dwoma pociechami na pokładzie). –Chodnik po lewej – poinformowałem ją zdawkowo. –Ależ ja mam kółka! – usłyszałem za plecami. No fakt. Tak jak wczoraj wiatr pomagał przez pierwszą połowę trasy, ale na nawrocie lekko mnie upodlił. Na zachodnim i południowym brzegu powiozłem się trochę na kole szosowca. Wystarczyło jednak, by kilka razy mocnej wdepnął w pedały i było po zabawie.
Dzisiąty dzień The Indian Pacific Wheel Race zbliża się ku końcowi. Nie przyniósł on żadnych zmian w czołówce. Kristof Allegaert prowadzi, na drugim miejscu jest Mike Hall, a na trzecim Sarah Hammond. Odstępy między nimi oscylują, bo zawodnicy mają różny rozkład przerw na odpoczynek. Dlatego też ciężko na podstawie obserwacji kropek na mapie wyciągać wnioski dotyczące kondycji poszczególnych zawodników. Wydaje się jednak, że Kristof całkowicie kontroluje ten wyścig. 74-letni Paul Ardill trochę dzisiaj pociągnął i zbliżył się do średniej 150 km/dzień. Paul zaczął jeździć na rowerze w wieku 65 lat po przebytym wylewie. Lekarze zasugerowali mu, że jazda na rowerze pozwoli mu odzyskać zmysł równowagi, ale pewnie mieli na myśli przejażdżki „around the chimney”, a nie między krańcami kontynentów. 18-letni Lochie Kavanagh jest bliski złamania bariery 2000 km i średniej 200 km/dzień. Podobno chłopak najpierw zapisał się na ten wyścig, a dopiero potem kupił swoją pierwszą szosówkę i zaczął się uczyć na niej jeździć. Pewnie nadal się uczy... Włoszka Juju w drugim dniu ponownego startu wykręciła kolejne 400 km i zapewne za trzy dni wyprzedzi Paula Ardilla. Niestety doszło do pierwszego wypadku na trasie, który wyeliminował z wyścigu dwóch zawodników. Irlanczyk Eoin Marshall został potrącony w miejscowości Tarlee przez samochód, co przypłacił urazami głowy i pękniętym żebrem. Wszystko wskazuję na to, że sprawcą wypadku był kierowca samochodu. Świadkiem tego wypadku był australijski zawodnik Ben Hirons, który wycofał się z wyścigu, aby towarzyszyć Irlandczykowi w szpitalu. Wyścig dorobił się już pierwszych oskarżeń o oszustwo. Mój ulubiony YouTube'owy troll, durianrider, sugeruje, że James Raison, który wycofał się kilka dni temu po przejechaniu 1700 km, woził się ze swoim kompanem, Samem Jeffriesem, po zmianach, co jest niezgodne z regulaminem. Ale jazda obok siebie nie jest, więc takie oskarżenia są trochę na wyrost. Pewnie tę kwestię można rozstrzygnąć studiując zmiany mocy generowanej przez obu zawodników, ale sam fakt, że na Stravie obaj wydają się jechać razem o niczym nie świadczy. Ponieważ 10 dni to limit na przejechanie MRDP, można z grubsza oszacować, że około tuzina zawodników biorących udział w IPWR zmieściłoby się w limicie czasu naszego narodowego szaleństwa. Jest to świadectwem na to, jak ciężkim wyścigiem jest MRDP.
W poniższym klipie, YouTube'owy troll durianrider (DNF po pierwszym dniu i noclegu na cmentarzu) oskarża innych zawodników.

Podsumowanie dnia:




  • DST 34.08km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:35
  • VAVG 21.52km/h
  • VMAX 36.10km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 144m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie i Zalew Zemborzycki

Sobota, 25 marca 2017 · dodano: 25.03.2017 | Komentarze 0

Na początku transportowo po mieście, a później standardowa pętelka dookoła Zalewu. Dosyć paskudna pogoda, bo zimno, pochmurno i wietrznie. No ale skoro nie padało, więc warunki można było uznać za znośne. Na dojeździe do Zalewu mijałem poustawiane stacje drogi krzyżowej. Tylko dwie i to dosyć daleko od siebie, więc wierni będą się musieli nieźle nachodzić. Powrót znad Zalewu pod mocny wiatr, który dał mi trochę w kość.
W ósmym dniu The Indian Pacific Wheel Race czołówka bez zmian. Nadal prowadzi Kristof Allegaert, za którym podążają Mike Hall i Sarah Hammond. Czołowa dwójka już wjechała do stanu Victoria, a Sarah zapewne na początku dziewiątego dnia też się tam znajdzie. Co ciekawe, cała trójka pokonała dystans równoważny MRDP z czasem grubo poniżej ośmiu dni. Co prawda mieli na trasie znacznie mniej przewyższeń, ale inaczej jedzie się 3000 km, gdy jest tam meta, a inaczej, gdy jest ona 2500 km dalej. 18-letni Lochie Kavanagh przejechał już 1500 km i czeka go teraz walka z piekłem kawałka niziny Nullarbor na terytorium Australii Południowej. Wydaje się, że 74-letni Paul Ardill planuje kręcić 150 km dziennie aż do mety. Jeżeli mu się to uda i biorąc pod uwagę, jak wielu zawodników już się wycofało, będzie to dowodem na to, że zając nie zawsze wygrywa z żółwiem. A w poniższym klipie, jeden z uczestników tego wyścigu, Cycling Maven, podczas przejażdżki przez Nullarbor.





  • DST 31.69km
  • Teren 1.00km
  • Czas 01:29
  • VAVG 21.36km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 135m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie i Zalew Zemborzycki

Czwartek, 23 marca 2017 · dodano: 23.03.2017 | Komentarze 0

Na początku transportowo po mieście, a później standardowa pętelka dookoła Zalewu. Pogoda nie zachęcała do jazdy, bo zimno, mocny wschodni wiatr, a dodatkowo na rundce dookoła Zalewu lekki deszcz. Ale nie narzekam, bo gdy dobiłem do domu, deszcz przestał być lekki. Na trasie pusto, więc zapowiadała się bardzo spokojna jazda. Jednak na wschodnim brzegu wyprzedził mnie przełajowiec. No a że jakoś specjalnie nie cisnął, więc powiozłem się mu na kole do oporu. Na Zalewie wysoka fala, ale na szczęście powodującym ją wiatrem dostawałem generalnie z boku.
Ciągle z zainteresowaniem śledzę relację z The Indian Pacific Wheel Race. Zanosi się na to, że Kristof Allegaert nie tylko dotrze pod koniec szóstej doby do półmetka, ale nawet zdobędzie Adelajdę znajdującą się ponad 2800 km od startu. Potem będzie miał z górki, jak i pod górkę. Z górki, bo będzie bliżej, niż dalej. Pod górkę, bo jednak będzie się musiał w tamtejszych Alpach trochę powspinać. 18-letni Lochie Kavanagh trochę przycisnął (ma już w nogach 1129 km) i wyprzedził 74-letniego Paula Ardilla o 150 km. Pisałem poprzednio, że pierwszym, który dał sobie z tym wyścigiem spokój był mój ulubiony YouTube'owy troll, durianrider. Skończył wyścig na cmentarzu po niecałych 300 km, ale jak pokazuje poniższy klip, nie z własnej winy. Szokujące, bo o ile takie akcje mogą być normalką na BBTour, o tyle po Australijczykach się tego nie spodziewałem.


Wiadomo też, że w takich wyścigach zarządzanie snem to połowa sukcesu...



  • DST 8.89km
  • Czas 00:39
  • VAVG 13.68km/h
  • VMAX 20.40km/h
  • Temperatura -5.0°C
  • Podjazdy 79m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie

Sobota, 11 lutego 2017 · dodano: 19.03.2017 | Komentarze 0

Transportowo po mieście. Miejscami na DDR lód, ale zawsze dawało się go objechać chodnikiem. Wyjazd jeszcze za dnia w ostrym zachodzącym słońcu, jednak końcówka już nocą. Całokształt psuł przenikliwie mroźny wiatr ze wschodu.
Dostałem właśnie pocztą plakietkę za grudniowe zaliczenie Rapha Festive 500. Fajna, więc chyba było warto narażać się na hipotermię.


Plakietka Rapha Festive 500
Plakietka Rapha Festive 500 © chirality

Kategoria <50, dzień, noc, sakwy, samotnie, szosa


  • DST 5.54km
  • Czas 00:28
  • VAVG 11.87km/h
  • VMAX 20.20km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Podjazdy 38m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Lublinie

Poniedziałek, 16 stycznia 2017 · dodano: 24.01.2017 | Komentarze 0

Transportowo po mieście. Nawierzchnia na DDR w porządku, ale poza nią trochę brodzenia w mokrym śniegu.

Kategoria <50, sakwy, samotnie, szosa