Info

avatar Jestem chirality z Lublina. Mam przejechane 42279.29 km, w tym 945.90 km w terenie, z prędkością średnią 23.87 km/h.
Więcej o mnie.

button stats bikestats.pl

2020 button stats bikestats.pl

2019 button stats bikestats.pl

2018 button stats bikestats.pl

2017 button stats bikestats.pl

2016 button stats bikestats.pl

2015 button stats bikestats.pl

2014 button stats bikestats.pl

Wykresy roczne

Wykres roczny blog rowerowy chirality.bikestats.pl

Archiwum



Wpisy archiwalne w kategorii

50-100

Dystans całkowity:8445.33 km (w terenie 75.00 km; 0.89%)
Czas w ruchu:326:17
Średnia prędkość:25.88 km/h
Maksymalna prędkość:63.10 km/h
Suma podjazdów:35322 m
Liczba aktywności:137
Średnio na aktywność:61.64 km i 2h 22m
Więcej statystyk
  • DST 99.79km
  • Czas 05:53
  • VAVG 16.96km/h
  • VMAX 36.70km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Podjazdy 349m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Piękny Wschód

Sobota, 29 kwietnia 2017 · dodano: 29.04.2017 | Komentarze 0

Ponieważ pierwsze kilometry maratonu rowerowego Piękny Wschód przebiegały blisko Lublina, postanowiłem pojechać jego kawałek pod prąd i porobić zdjęcia zawodnikom, gdy ich twarze zdobi jeszcze uśmiech, a nie grymas bólu i zwątpienia (chociaż i to też byłoby ciekawe, o ile nie ciekawsze). Niestety z samego rana ulewa, która rozbujała się dzień wcześniej, miała się nadal dobrze, więc wyjazd z konieczności zaczął się opóźniać. Dom opuściłem razem z ostatnią kroplą deszczu i na trasę Pięknego Wschodu wbiłem się w podlubelskim Łuszczowie na styk, tzn. nim którykolwiek z zawodników tam dotarł. Potem jadąc w kierunku Ostrowa Lubelskiego strzelałem zdjęcia biorącym udział w tym szaleństwie. Warunki były takie sobie, bo nie tylko zimno, ale i na zmasakrowanych asfaltach sporo stojącej wody. Myślę jednak, że zawodnikom, szczególnie tym jadącym samotnie, najbardziej przeszkadzał mocny zachodni wiatr, który bez wytchnienia wiał z prawej flanki. Na trasie spotkałem jednego DNF (kontuzja) i stałem się posiadaczem kurtki przeciwdeszczowej. Jej właściciel musiał wystartować z Parczewa w jednej z pierwszych grup i mam nadzieję, że się po zgubę zgłosi. Gdybym się bawił w Stravę, to pewnie wpadłoby dzisiaj kilkadziesiąt flyby'ów. Ponieważ początkowo miałem zamiar dotrzeć jedynie do Łuszczowa (raptem kilkanaście kilometrów od domu) i tam fotografować na potęgę (kilkaset zdjęć na tym samym tle...), więc w trasę wyjechałem zupełnie bez niczego – zero płynów, jedzenia, pieniędzy, dokumentów, czy zestawu do łatania ewentualnych kapciów. Dotarło to do mnie w Ostrowie, więc powrót do Lublina nie tylko z duszą na ramieniu, ale i na oparach. Nigdy więcej. No ale w sumie nastrzelałem masę zdjęć, aż do zapchania karty pamięci. Kiedyś się zmobilizuję i to wszystko obrobię, a link do galerii zamieszczę w wątku Pięknego Wschodu na podrozerowerowe.info. Uczestnikom tej przejażdżki się to bez wątpienia należy.


Lubelska fauna wita rowerzystów
Lubelska fauna wita rowerzystów © chirality

Sprechen Sie Deutsch?
Sprechen Sie Deutsch? © chirality

Piękny Wschód - widać po drzewie, jak wiało
Piękny Wschód - widać po drzewie, jak wiało © chirality

Mój rower się łapie na ten zakaz
Mój rower  łapie się na ten zakaz © chirality

Piękny wschód
Piękny wschód © chirality



  • DST 98.89km
  • Czas 05:53
  • VAVG 16.81km/h
  • VMAX 34.90km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • Podjazdy 505m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rapha Festive 500, dzień 5/8: Kazimierz Dolny

Środa, 28 grudnia 2016 · dodano: 03.01.2017 | Komentarze 0

Wyjazd z Lublina przy braku opadów, ale tuż za Palikijami złapała mnie śnieżyca, która nie odpuszczała przez kilkanaście kilometrów. Śnieg ze względu na dodatnią temperaturę dosyć mokry, więc ufajdałem się nim po pachy. Przed Kazimierzem się rozpogodziło i momentami w szczelinach między chmurami przebłyskiwało słońce. W samym miasteczku sucho, cicho i sennie. Nie zabawiłem tam długo, bo bezruch w takich warunkach to niechybne wychłodzenie. Podczas powrotu widziałem, że od wschodu idzie rozpogodzenie, ale przed hopką w Celejowie wpadłem ponownie na ośnieżone fragmenty dróg. Tyle dobrego, że mocny północny wiatr, który w drodze do Kazimierza trochę przeszkadzał, teraz generalnie pomagał. W Nałeczowie zrobiłem krótką przerwę na uzupełnienie kalorii i ruszyłem w dalszą drogę. W Płouszowicach, na skrzyżowaniu z nową nitką obwodnicy Lublina przejechałem się po raz pierwszy tamtejszą DDR – szału nie ma. Końcówka już na lampkach. Warunki atmosferyczne nie rozpieszczały, więc wycieczka mnie solidnie wymęczyła.


Zimowy krajobraz
Zimowy krajobraz © chirality

Senny Kazimierz Dolny
Senny Kazimierz Dolny © chirality

They are speak English!
They are speak English! © chirality

Przebicia słońca
Przebicia słońca © chirality




  • DST 98.79km
  • Teren 15.00km
  • Czas 05:23
  • VAVG 18.35km/h
  • VMAX 32.30km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Podjazdy 388m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jezioro Mytycze

Niedziela, 23 października 2016 · dodano: 06.01.2017 | Komentarze 0

Przez ostatnie dwa dni deszcz lał praktycznie bez chwili wytchnienia, więc o rowerze można było zapomnieć. Dzisiaj opady odpuściły, więc postanowiłem kontynuować objazd jezior Lubelszczyzny i po niedawnym wypadzie nad jezioro Uściwierz dotrzeć nad jezioro Mytycze. Z domu wyjechałem dosyć późno, bo koło południa. Jadąc wzdłuż Bystrzycy nie można było nie zauważyć, że ostro padało przez ostatnie dni, bo dawno nie widziałem tak wysokiego poziomu wody. Do Zawieprzyc dojechałem standardową trasą przez Pliszczyn i Charlęż. Ponieważ już na rogatkach Lublina wpadło trochę terenu, więc jeszcze przed wyjazdem z miasta ja i rower byliśmy utaplani w błocie. W Zawieprzycach zrobiłem krótką przerwę na wzgórzu z ruinami. Z okolicy dochodziły odgłosy strzałów, co nie za bardzo mi się podobało, bo właśnie miałem wbijać się w knieję. A dla myśliwych dzik i rowerzysta to jedna swołocz. W Zawieprzycach zazwyczaj skręcam na wschód na Zezulin, ale tym razem pojechałem prosto przez Las Zawieprzycki. Dawno temu zdarzyło mi się tam wpakować szosówką i koniec końców musiałem się wycofać ze względu na grząską nawierzchnię. I pewnie dlatego ten odcinek omijałem później szerokim łukiem. Jednak jazda góralem to zupełnie inna bajka i przejazd przez las okazał się bardzo przyjemny. Im bliżej celu mojej podróży, tym teren stawał się coraz bardziej podmokły. W mijanych lasach niewiarygodny wysyp muchomorów – jeszcze nigdy nie widziałem ich tylu w jednym miejscu. Po dotarciu do jeziora Mytycze okazało się, że jest ono bardzo podobne do jezior Bikcze i Łukie, które odwiedziłem wcześniej, z bagnisty brzegiem porośniętym trzciną blokującą dostęp do lustra wody. Zacząłem jezioro objeżdżać i w miejscu, gdzie trzcina ustępuje drzewom pojawił się, ewidentnie uczęszczany przez ludzi, prześwit. Wbiłem się w niego, ale ze względu na grząski grunt rower pozostawiłem w krzakach. Ostatnie sto metrów do lustra wody przemierzyłem z duszą na ramieniu, bo cała okolica uginała się pod moimi stopami jak gigantyczne łóżko wodne. Każdy krok stał się poważną decyzja – jeden postawiłem nieuważnie, co zakończyło się wbiciem w bagno do połowy łydki. Koniec końców dobiłem jednak do brzegu. Kilka zdjęć i dosyć stresujący powrót na twardy grunt. Po krótkim asfaltowym odcinku, wbiłem się ponownie na gruntówkę i prześwitem wśród chaszczów dotarłem ponownie do brzegu jeziora od północy. Powrót do domu z dosyć długim odcinkiem przez Lasy Kozłowieckie. Moim celem, który udało się osiągnąć na styk, był wyjazd z leśnych otmętów jeszcze przed zmrokiem. Końcówka trasy już na pełnym oświetleniu. Jeszcze tylko wygramolenie się w Dysie z doliny Ciemięgi i koniec końców lekko ujechany dotarłem do domu. Ogólnie wyjazd przyjemny, nie licząc taplania się w bagnach.

Charlęż jesienią
Charlęż jesienią © chirality

Harlęż latem
A tak było latem © chirality

Czerwony szlak rowerowy Lublin-Wola Uhruska
A tak zimą © chirality

Charlęż jesienią
Charlęż jesienią © chirality

Harlęż latem
A tak było latem © chirality

Zimowy krajobraz w Charlężu
A tak zimą ©
chirality

Wieprz w Zawieprzycach
Wieprz w Zawieprzycach © chirality

Rowerzysta w Lesie Zawieprzyckim
Rowerzysta w Lesie Zawieprzyckim © chirality

Droga nad Mytycze
Droga nad Mytycze © chirality

Jezioro Mytycze
Jezioro Mytycze © chirality

Jezioro Mytycze z północnego brzegu
Jezioro Mytycze z północnego brzegu © chirality

Wieprz w Sernikach, mniam
Wieprz w Sernikach, mniam © chirality

Tory do het het
Tory do het het © chirality

Lasy Kozłowieckie
Lasy Kozłowieckie © chirality

Feeria barw
Feeria barw © chirality

Grzyby w trawie
Topniejące grzyby w trawie © chirality

Ławica grzybów
Ławica grzybów © chirality

Muchomory
Muchomory © chirality

Przysmak teściowej
Przysmak teściowej © chirality

Grzyby na pniu
Grzyby na pniu © chirality

Purchawka po eksplozji
Purchawka po eksplozji © chirality

Pole kapusty odmiany Bolek
Pole kapusty odmiany Bolek © chirality

Bez w deszczu
Bez z deszczem © chirality




  • DST 54.19km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:01
  • VAVG 26.87km/h
  • VMAX 42.80km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 181m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Sobota, 1 października 2016 · dodano: 04.10.2016 | Komentarze 0

Wczoraj był zjawiskowo krwawy zachód słońca, więc dzisiaj zapakowałem aparat w sakwę z nadzieją, że coś podobnego uchwycę. Planowałem przekręcić trzy pętle dookoła Zalewu i zakończyć je tuż przed zniknięciem naszej gwiazdy. Ciepło jak w uchu, więc jechało się bardzo przyjemnie. Na trasie wielu rowerzystów i z wyjątkiem idioty, który na DDR z rozdzielonymi jednokierunkowymi pasami naginał pod prąd prosto na czołówkę (hamowałem i bluzgałem jednocześnie), wszystko przebiegało bez incydentów. Zachód słońca niestety nie wypalił, bo nad horyzontem sunęły akurat delikatne chmury. Szkoda. Powrót do domu w szarówce.


Żeglarze na Zalewie Zemborzyckim
Żeglarze na Zalewie Zemborzyckim © chirality

Wiszący owad
Wiszący owad © chirality

Zmierzch nad Zalewem Zemborzyckim
Zmierzch nad Zalewem Zemborzyckim © chirality




  • DST 77.08km
  • Czas 02:41
  • VAVG 28.73km/h
  • VMAX 42.30km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 271m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Czwartek, 29 września 2016 · dodano: 05.10.2016 | Komentarze 0

Dwadzieścia stopni i czyste, rozświetlone słońcem niebo. Euforia, bo mogłem się przejechać zupełnie na krótko. W sumie z końcówki dnia wycisnąłem, ile się da - wyszło tego pięć pętli dookoła Zalewu. W takiej pogodzie jechało się rzeczywiście rewelacyjnie. Do tego wiał solidny wiatr z południowego-zachodu, który na zachodnim brzegu niósł, jak malowanie. Na czwartym kółku zapaliły się już latarnie nad Zalewem, a piąte musiałem jechać na pełnym oświetleniu. Dobrze, że pętle zaczynałem od kilkukilometrowego kawałka po jezdni, bo ostatni raz brałem go jeszcze w znośnej szarówce. Na kole się za bardzo ludziom nie powoziłem. Jedynie już na powrocie do domu wpadły ze dwa kilometry za plecami jakiegoś przełajowca. Co prawda na trasie kilku szosowców mnie wyprzedzało, ale na ogół tak cisnęli, że nie byłem w stanie się z nimi zabrać. Do domu dotarłem już regularną nocą bardzo zadowolony. Na mieście mówią, że weekend ma być równie ładny. Oby.


Kategoria szosa, samotnie, noc, dzień, 50-100


  • DST 50.45km
  • Czas 01:50
  • VAVG 27.52km/h
  • VMAX 40.90km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Podjazdy 174m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Czwartek, 15 września 2016 · dodano: 22.09.2016 | Komentarze 0

Trzy pętelki dookoła Zalewu przy nadal pięknej pogodzie. Trochę wiało z północy, co szczególnie doskwierało na zachodnim brzegu, ale nie był aż tak tragicznie. Zastępy rowerzystów już się przerzedziły i można w końcu jeździć w cywilizowanych warunkach. Na ostatnim kółku siadł mi na kole jakiś góral i wiózł się do oporu. Pomimo zachęt z mojej strony nie kwapił się, by dać zmianę. Nawet coś tam jęczał, gdy na zachodnim brzegu zjeżdżałem na chodnik (zachęta do wyjścia na czoło), bo wtedy dostawał wiatrem w lico. Powrót do domu grubo przed zachodem słońca.


Kategoria 50-100, dzień, samotnie, szosa


  • DST 50.56km
  • Czas 01:52
  • VAVG 27.09km/h
  • VMAX 38.90km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Podjazdy 165m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Środa, 14 września 2016 · dodano: 21.09.2016 | Komentarze 0

Wygląda na to, że lato zaczyna się powoli zwijać, bo dzisiaj zdecydowanie chłodniej, niż przez ostatnie kilka dni. Jednak jak dla mnie, 20 stopni to optymalna temperatura do jazdy na rowerze. Pojechałem więc nad Zalew przekręcić dookoła niego trzy pętle. Warunki na trasie bardzo dobre, bo niższa temperatura skutecznie przerzedziła tłumy rowerzystów, ale i tak było nas sporo. Na Zalewie konkretne fale i wiele wszelkiej maści żaglówek. Również i ja korzystałem na zachodnim brzegu z mocnego północnego wiatru, który gdzie indziej potrafił jednak przeszkadzać. Wyjechałem z domu wcześniej, niż zwykle, więc i powrót kulturalnie za dnia.


Kategoria 50-100, dzień, samotnie, szosa


  • DST 50.52km
  • Czas 01:47
  • VAVG 28.33km/h
  • VMAX 39.30km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 171m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Wtorek, 13 września 2016 · dodano: 21.09.2016 | Komentarze 0

Ciąg dalszy prawdziwego lata, więc wyjechałem na trzy pętle dookoła Zalewu. Ledwo przejechałem kilkaset metrów, gdy tuż za kładką na Bystrzycy ruszyłem z kopyta, by złapać koło szosowca, który mnie właśnie wyprzedził. Niby trochę za wcześnie na szarpanie, ale pomyślałem sobie, że taka sytuacja może się dzisiaj już nie powtórzyć. W sumie wyszło tego wożenia ok. 12 km po całej DDR do Zalewu, wzdłuż jego zachodniego brzegu, aż po skrzyżowanie ulic Cienistej i Osmolickiej. Jakieś tam zmiany dawałem, ale tak raczej dla picu, żeby to jakoś przyzwoicie wyglądało. Później dwa i pół kółka już samodzielnie. Jechało się naprawdę przyjemnie aż do ostatniego zjazdu ul. Żeglarską, u podnóża którego jakaś koza za kółkiem wyjechała mi prosto przed rower z podporządkowanej. Dałem mocno po hamulcach i miałem tylko nadzieję, że kierowca samochodu, który jechał za moimi plecami zrobi to samo. Zrobił. A dziewczę, jak gdyby nigdy nic, kontynuowało lewoskręt samochodem wypełnionym po sufit pasażerami. Do domu udało mi się wrócić za dnia, co o tej porze roku należy uznać za sukces.


Kategoria 50-100, dzień, samotnie, szosa


  • DST 50.45km
  • Czas 01:51
  • VAVG 27.27km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Podjazdy 163m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Poniedziałek, 12 września 2016 · dodano: 19.09.2016 | Komentarze 0

Pogodowo nadal rewelacyjnie, więc wybrałem się na trzy pętelki dookoła Zalewu. Tykający miarowo zegar przypominał o zbliżającym się końcu lata. Zrobiło się trochę melancholijnie. Trwało to do czasu, gdy dotarło do mnie, że owo tykanie dochodzi z czeluści suportu, a nie jakiegoś tam czasomierza. Czar prysł, bo oprócz kasety, łańcuchów i kółek przerzutki, będę musiał również wymienić kolejny element napędu. Przejażdżka bardzo przyjemna, nie licząc delikwenta, który na zjeździe wyskoczył mi na czołówkę, bo ambicja nakazywała mu wyprzedzenie dwóch rowerzystek właśnie w tym momencie. No i dziewczęcia, które ul. Osmolicką pędziło rowerem pod prąd. Kukurydza na polach już w pełni dojrzała, więc musiałem ostrzec grupkę ludzi podkradających kolby, że to badziewie nie nadaje się do jedzenia. Raczej nie uwierzyli, bo rwali dalej. Należało więc życzyć epickiego zatwardzenia. Nie udało mi się niestety powieźć nikomu na kole. Trochę się napracowałem, żeby dojść jakiegoś szosowca, ale gdy tylko się zorientował, że jestem za nim, zaczął podziwiać krajobrazy i wypinać się z pedałów. Wiedziałem, że nic tam po mnie, więc samodzielnie skierowałem się do bazy.


Kategoria 50-100, dzień, samotnie, szosa


  • DST 56.03km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:02
  • VAVG 27.56km/h
  • VMAX 40.90km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 195m
  • Sprzęt Banana Rama
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zalew Zemborzycki

Czwartek, 8 września 2016 · dodano: 09.09.2016 | Komentarze 0

Pierwsza dekada września pogodowo rozpieszcza, więc wybrałem się na standardowe trzy rundki dookoła Zalewu. Zapakowałem aparat do sakwy i wyjechałem o takiej porze, aby po trzecim kółku zdążyć na wschodni brzeg tuż przed zachodem słońca. Początkowo jechało się nieco ociężale – nawet zatrzymałem się, by sprawdzić, czy klocki hamulcowe mi czasami gdzieś nie obcierają. Casus złej baletnicy i rąbka u spódnicy, bo przed wyjazdem wchłonąłem ogromny talerz pierogów ze śliwkami, które robiły za balast. Na drugim kółku nieomal zerwałem łańcuch na kombinacji zjazd-podjazd, na której trzeba szybko redukować biegi. Skakałem po kasecie tak agresywnie, że cały napęd się zaklinował. Na szczęście przestałem cisnąć na korbę i problem sam się rozwiązał. Na szczycie tego podjazdu wyprzedziłem jakiegoś rowerzystę na trekkingu, ten się jednak spiął i po kilkuset metrach wyszedł ponownie na czoło. Trochę mnie to zdziwiło, bo jak ludzie dają koło, to trzeba brać i chociaż bujać się po zmianach. A że nie miałem zbytniej ochoty na wyścigi, i do tego do jazdy na kole nie trzeba mnie jakoś specjalnie namawiać, więc przez ładnych kilka kilometrów się powiozłem. Gdy mój towarzysz podróży wyglądał już na lekko ujechanego, bezczelnie go zerwałem. W sumie to mogłem mu dać koło, ale podejrzewam, że znowu by się zaczął ścigać. Trzecią pętlę zakończyłem zgodnie z planem 20 minut przed zachodem słońca. Podjechałem więc na wschodni brzeg i porobiłem trochę zdjęć. Ponieważ zmierzch fotografowałem wczoraj, więc dzisiaj go sobie odpuściłem i dzięki temu dotarłem do domu w przyzwoitych warunkach świetlnych.


Zachód słońca nad Zalewem Zemborzyckim
Zachód słońca nad Zalewem Zemborzyckim © chirality

Zachód słońca nad Zalewem Zemborzyckim
Zachód słońca nad Zalewem Zemborzyckim © chirality

Zachód słońca z kaczką
Zachód słońca z kaczką © chirality

Zachód słońca nad Zalewem Zemborzyckim
Zachód słońca nad Zalewem Zemborzyckim © chirality