Info

Więcej o mnie.

2020

2019

2018

2017

2016

2015

2014


Moje rowery
Wykresy roczne

+2
°
C
+2°
-2°
Lublin
Niedziela, 18
Poniedziałek | +1° | -1° | |
Wtorek | +2° | 0° | |
Środa | +3° | 0° | |
Czwartek | +3° | +2° | |
Piątek | +5° | 0° | |
Sobota | +2° | -3° |
Prognoza 7-dniową
Wpisy archiwalne w kategorii
teren
Dystans całkowity: | 13156.71 km (w terenie 932.50 km; 7.09%) |
Czas w ruchu: | 609:45 |
Średnia prędkość: | 21.46 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.30 km/h |
Suma podjazdów: | 49655 m |
Liczba aktywności: | 271 |
Średnio na aktywność: | 48.55 km i 2h 16m |
Więcej statystyk |
- DST 132.58km
- Teren 10.00km
- Czas 06:36
- VAVG 20.09km/h
- VMAX 39.20km/h
- Temperatura 22.0°C
- Podjazdy 349m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Jezioro Zagłębocze
Niedziela, 2 kwietnia 2017 · dodano: 12.04.2017 | Komentarze 0
Ponieważ mój najdłuższy wyjazd w tym roku miał raptem 50 km, więc pewnie ciężko byłoby mi się zmusić do zrobienia dzisiaj całej setki. No ale skoro wielu rowerzystów na całym łez padole ruszyło na rower, by uczcić pamięć Mike'a Halla, który zginął podczas The Indian Pacific Wheel Race, postanowiłem się jednak zmobilizować. Mój Ride For Mike miał mnie zaprowadzić na Pojezierze Łęczyńsko-Włodawskie, by w ramach objazdu lubelskich jezior odwiedzić Zagłębocze. W trasę wyruszyłem w samo południe. Warunki idealne, bo chyba najcieplejszy dzień roku, słonecznie i do tego pomagający (do czasu...) wiatr. Zarówno w Lublinie, jak i na pojezierzu mijałem bardzo wielu rowerzystów zbitych w mniejsze lub większe grupki. Klasyczne zachłyśnięcie wiosną. Do ruin w Zawieprzycach dotarłem standardowym szlakiem przez Pliszczyn i Charlęż. Odpoczywało tam już kilka wycieczek rowerowych, więc po zrobieniu paru obowiązkowych zdjęć ruszyłem w dalszą drogę. W Ludwinie zazwyczaj wbijam się na DW820, ale tym razem objechałem odcinek do zjazdu na Kaniwolę lekkimi wertepami. Kiedyś wpakowałem się tam szosówką i od tego czasu omijałem ten kawałek szerokim łukiem. Nie dzisiaj. Na DDR w kierunku jeziora Piaseczno momentami niezły bajzel – potłuczone szkło i gruby żwir, ale zazwyczaj dawało się wyłuskać w tym jakąś w miarę normalną trajektorię. Ostatnie kilometry gruntówkami przez las. Na jego skraju mijałem ogrodzoną działkę w ogniu. Właścicielka postanowiła uświęconym zwyczajem dziadów i pradziadów wypalić trawę, ale nie przewidziała, że drzewa też są palne. Brak wyobraźni, biorąc pod uwagę, że kilka metrów dalej zaczynał się regularny las. Jakiś facet gasił te płonące drzewa wiadrem, a właściwie jego zawartością. Wszystko wydawało się pod kontrolą, więc ruszyłem w dalszą drogę i po kilku kilometrach dotarłem do celu. Zagłębocze jest bardzo kameralnym jeziorkiem, ale w przeciwieństwie do jeziora Bikcze albo Mytycze w pełni ujarzmionym – łatwy dostęp, ścieżki wzdłuż brzegu i sporo infrastruktury turystycznej. Ludzi niewielu, więc trochę się tam pokręciłem. Pomimo małych rozmiarów, jezioro generowało spore fale, które miarowo uderzały o brzeg. Wiedziałem, że wcześniej, czy później będę musiał się z powodującym je wiatrem zmierzyć. Ruszyłem w drogę powrotną i gdy w Nowym Orzechowie zacząłem skręcać na zachód, przygoda z wiatrem dopiero zaczynała się rozkręcać. Im bardziej skręcałem na południe, tym huk w uszach stawał się coraz bardziej intensywny. Pod Lubartowem przeciąłem DK19 (jakoś nie miałem ochoty zabrać się nią do Lublina) i po kilku kilometrach wbiłem się w Lasy Kozłowieckie, gdzie mogłem trochę zapomnieć o wietrze. Z lasu wyjechałem kilka minut przed zachodem słońca, więc była to najwyższa pora, aby zapuścić pełne oświetlenie. Przed miejscowością Pólko odbiłem na Jakubowice Konińskie i bez przygód, nie licząc wjechania facetowi na podwórko, dotarłem do Lublina. Bardzo przyjemny wyjazd – sprzyjająca aura, płasko i dystans, jak na początek kwietnia wystarczający, aby się ujechać, ale nie zatrzeć.
Lubelskie boćki © chirality

Charlęż wczesną wiosną © chirality- (a tak wyglądał w innych porach roku)

Charlęż wczesną wiosną © chirality- (a tak wyglądał w innych porach roku)

Zawilce © chirality

Zakole Wieprza w Zawieprzycach © chirality

Spacer doliną Wieprza w Zawieprzycach © chirality

Tramwaj kowali bezskrzydłych © chirality

Kowal bezskrzydły w złoci żółtej © chirality

Wiosenne wypalanie dobytku © chirality

Bobrza robota nad jeziorem Zagłębocze © chirality

Drzewa nad jeziorem Zagłębocze © chirality

Zaskroniec nad jeziorem Zagłębocze © chirality

Jezioro Zagłębocze © chirality

Milion słońc w Zagłęboczu © chirality

Meandry pod Ostrowem Lubelskim © chirality

Bociany na gnieździe © chirality

Rowerzystki w słońcu © chirality

Zachód słońca pod Lasami Kozłowieckimi © chirality

Zachód słońca © chirality
- DST 49.11km
- Teren 3.00km
- Czas 01:53
- VAVG 26.08km/h
- VMAX 39.50km/h
- Temperatura 19.0°C
- Podjazdy 126m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Sobota, 1 kwietnia 2017 · dodano: 01.04.2017 | Komentarze 0
Bardzo ciepły i słoneczny dzień, więc po raz pierwszy w tym roku wybrałem się w trasę na krótko. Pojechałem przekręcić trzy standardowe pętelki dookoła Zalewu. Mocny południowy wiatr, ale przynajmniej na otwartym zachodnim brzegu mogłem się z nim pobujać. Nad zbiornikiem totalne pandemonium – tłumy i swąd zwęglających się na grillu kiełbas. Rykoszetem obrywało się DDR, która też nie była zbyt bezpieczna. Drugą połowę pierwszego kółka powiozłem się na kole mocno cisnących górali. Z duszą na ramieniu, bo wszędzie inni rowerzyści, rolkarze i biegające samopas dzieci. Druga pętla już spokojniejsza, ale i tak musiałem na zjeździe ratować się ucieczką na pobocze przed rowerzystką, która ze wzrokiem wbitym w asfalt pokonywała podjazd wężykiem. Pod koniec trzeciej pętelki powiozłem się trochę na kole szosowcom i lekko ujechany dotarłem do domu.Nominalnie piętnasty dzień The Indian Pacific Wheel Race to zgliszcza. Ciężko powiedzieć, kto pomimo odwołania wyścigu chce przejechać jego trasę aż do mety. Wielu zawodników w ruchu, ale ich celem był dojazd do pierwszego większego miasta. 74-letni Paul Ardill odpuścił sobie dalszą jazdę. 18-letni Lochie Kavanagh dotarł do Adelajdy, ale nie podejrzewam, żeby miał w planach ruszyć jutro w dalszą drogę. Na pewno sakwiarka Christie Hamilton jest zdeterminowana by dotrzeć do Sydney. Jest jednak tak przerażona, że boi się wjeżdżać na gładki pas jezdni, więc w konsekwencji turla się złej jakości poboczem. W krajach anglosaskich spekulowanie w mediach na temat wypadków drogowych, które są badane przez policję jest niezgodne z prawem, więc szybko się nie dowiemy, jak doszło do tej tragedii. Z przebiegu pasów jezdni w miejscu kolizji można się jednak domyślać, co się tam stało i dlaczego. W zawiązku z tym naszła mnie pewna refleksja odnośnie regulaminów tego typu imprez. Wszystkie one są podobne i określają, w co powinien być wyposażony rower. To dobrze, ale nie wystarczy wymagać, by rower miał oświetlenie przednie i tylne. Trzeba określić jakość tego oświetlenia, bo ktoś może wybrać się w trasę wyposażony w chłam. Dodatkowo, z oczywistych względów, tylne oświetlenie powinno być zdublowane.
W poniższym klipie Cyclic Maven o swoim udziale w IPWR.
- DST 49.11km
- Teren 3.00km
- Czas 02:00
- VAVG 24.55km/h
- VMAX 41.70km/h
- Temperatura 17.0°C
- Podjazdy 124m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Piątek, 31 marca 2017 · dodano: 31.03.2017 | Komentarze 0
Piękny dzień, bo ciepło i słonecznie. Zapakowałem aparat do sakwy i pojechałem nad Zalew przekręcić trzy spokojne kółka. Pierwsze dwa rzeczywiście takie były, ale trzecie, jak i powrót do bazy już nie. Na zaporze po drugim kółku wyprzedziłem jakiegoś kowboja jadącego bez trzymanki. Musiałem wtedy na niego krzyknąć, bo dryfował w moim kierunku na zderzenie. Facet siadł mi potem na kole, ale nie wiózł się do oporu, więc skończyło się na jeździe po zmianach przez prawie 20 km. Dobra zabawa, która trochę rozjaśniła ten piękny, ale ponury dzień. A stał się on ponury po porannym odpaleniu komputera...Czternasty dzień The Indian Pacific Wheel Race powinien był wyglądać zupełnie inaczej. Tragiczna śmierć Mike'a Halla bladym świtem w okolicach Canberry zmieniła wielkie rowerowe święto w dramat. Wyścig został odwołany, spora część zawodników już się wycofała, ale niektórzy planują jechać dalej. Obie postawy rozumiem. Niewiele da się tutaj napisać bez ocierania się o banał. Wiem jednak, że śmierć Mike'a powinna dać do myślenia organizatorom tego typu zawodów, jego uczestnikom, jak i każdemu rowerzyście, który wypuszcza się w trasę po jezdni. Australia jest specyficznym krajem ze względu na małą gęstość zaludnienia, ogromne dystanse i niezbyt gęstą sieć dróg. Z tego powodu trasę IPWR z konieczności trzeba było puścić piekielnie niebezpiecznymi drogami, po który poruszają się pociągi drogowe, a dozwolone prędkości są bardzo wysokie. W Europie, w tym w Polsce, da się i powinno unikać niebezpiecznych dróg jak ognia nawet kosztem jakości nawierzchni. Uczestnicy tego typu zawodów też powinni znać ograniczenia własnych organizmów i pod żadnym pozorem ich nie przekraczać. Mike narzekał na zmęczenie i kłopoty ze wzrokiem – szkoda, że wtedy nikt mu nie zasugerował odpuszczenia sobie jazdy nocą. Niby wymuszanie odpoczynku stoi w sprzeczności z ideą ultramaratonu, ale skoro jazda na zmęczeniu jest nielegalna w przypadku kierowców ciężarówek, powinna być równie nielegalna w przypadku innych uczestników dróg. Wiadomo, że zmęczony rowerzysta zrobi krzywdę co najwyżej sobie, ale i tak jest to zbyt wysoka cena. Zazwyczaj w nocy jeżdżę z dwoma tylnymi lampkami, ale od teraz dołożę trzecią, która nazwę Mike. Będę jeździł oświetlony jak choinka, ale lepiej dmuchać na gorące.

Koniec © chirality
- DST 23.81km
- Teren 1.00km
- Czas 01:02
- VAVG 23.04km/h
- VMAX 32.50km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 66m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Czwartek, 30 marca 2017 · dodano: 30.03.2017 | Komentarze 0
Zimno jak w psiarni, ale opatuliłem się i pojechałem na standardową pętelkę dookoła Zalewu. Na trasie pustki, co mnie jakoś specjalnie nie dziwiło, bo komu by się chciało w taką pogodę wychodzić na rower. Na szczęście po wczorajszym huraganowym wietrze pozostało już tylko wspomnienie i był to chyba jedyny pozytywny aspekt dzisiejszego dnia.Trzynasty dzień The Indian Pacific Wheel Race dobiega końca. W czołówce bez zmian - Kristof Allegaert prowadzi, ~200 km za nim jest Mike Hall, i kolejne ~200 km z tyłu jest Sarah Hammond. Ponieważ do mety pozostało nieco ponad 300 km, wydaje się, że wyścig jest praktycznie rozstrzygnięty. Mike nie może już tego wyścigu wygrać, jedynie Kristof może go przegrać. Dużo ciekawiej zapowiada się walka o trzecie miejsce, bo Sarah ma za sobą w odległości ok. 70 km Niemca Kaiego Edela. 74-letni Paul Ardill wykręcił dzisiaj swoje, ale i tak został doścignięty przez Juju. Oboje z kolei doszli Christie Hamilton, która od dwóch dni tkwi w Cedunie z powodu pogiętej obręczy koła. Dobra lekcja, czego nie należy robić z rowerami szosowymi. Oparła swój objuczony pojazd o ścianę supermarketu, ktoś ją opierniczył i kazał skorzystać ze stojaka rowerowego. Posłusznie wstawiła w niego koło, zawiał wiatr, rower się wywalił i z koła miazga. A najbliższy serwis rowerowy oddalony o 800 km. Próbowała centrować to nyplami, bo zapewne nie wiedziała, że poważne skrzywienia likwiduje się z użyciem komputera IBM. Ktoś jej już jednak przez telefon wyjaśnił, jak należy do sprawy podejść, więc pewnie czternastego dnia wyruszy w dalszą drogę. 18-letni Lochie Kavanagh zaliczył upadek i w konsekwencji uszkodził kolano i rower. Ciekawe, czy będzie w stanie kontynuować jazdę, bo psychicznie może być dużo słabszy od swoich starszych kolegów. Australijczycy Mitchell Luke i Beth Dunne wycofali się z powodów zdrowotnych po przejechaniu, odpowiednio, 4300 km i 3500 km – tyle roboty na nic!
W poniższym klipie profesjonalne centrowanie zmasakrowanego koła komputerem IBM.
Film z trasy IPWR
- DST 23.78km
- Teren 1.00km
- Czas 00:57
- VAVG 25.03km/h
- VMAX 37.50km/h
- Temperatura 16.0°C
- Podjazdy 57m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Środa, 29 marca 2017 · dodano: 29.03.2017 | Komentarze 0
Wyjechałem na standardową pętelkę dookoła Zalewu trochę wcześniej, niż ostatnio, bo w powietrzu wisiała burza. Ciepło, ale wiatr zwiastujący nadchodzące załamanie pogody bardzo konkretny. No ale ponieważ wiał z zachodu, więc generalnie dostawałem go z flanki. Do tego na południowym krańcu, gdzie miałbym go centralnie w twarz, powiozłem się na kole trekingowca. Nad Zalewem zmoczył mnie lekki deszcz, ale nie narzekam, bo gdybym wyjechał z domu pół godziny później, byłoby o wiele gorzej.Dwunasty dzień The Indian Pacific Wheel Race prawie za nami. Czołówka niby bez zmian - Kristof Allegaert, Mike Hall i Sarah Hammond to prowadząca trójka. Na początku dnia jednak się działo, bo Mike zdołał wyprzedzić Kristofa, który zrobił ośmiogodzinną przerwę na podjeździe na 1700 m n.p.m. Myślę, że był to zaplanowany manewr, którym Kristof zmusił Mike'a do jazdy bez snu. Wydaje mi się jednak, że Kristof tak naprawdę planował zrobić przerwę na szczycie tej górki w cywilizowanych warunkach w miejscowości Falls Creek, a nie kilkaset metrów niżej na kompletnym pustkowiu i przy lecącej na twarz temperaturze. Ponieważ jedzie na lekko, więc drzemka nie mogła być komfortowa. Czy ta taktyka była słuszna, okaże się na mecie. W chwili obecnej Mike ma kilometr z groszami straty do Kristofa. I to jest dobra nowina. Zła jest taka, że ten kilometr z groszami jest w pionie. 74-letni Paul Ardill utrzymuje średnią 150 km/dzień, a 18-letni Lochie Kavanagh 200 km/dzień. Mimo że Paul nieźle ciśnie, to zanosi się na to, że jutro zostanie wyprzedzony przez Włoszkę Juju, która od swojego drugiego startu wykręciła już ponad 1500 km. Ben Hirons, który kilka dni temu wycofał się z wyścigu po wypadku Irlandczyka Eoina Marshall, wycofał swoje wycofanie i kontynuuje jazdę. Po przejechaniu prawie 2000 km odpadł jednak po wypadku Australijczyk Kerwyn Ballico, który z poważnymi obrażeniami błąkał się po pustkowiach Nullarbor, aż wziął go po opiekę jakiś tamtejszy gwiazdor surfingu.
- DST 31.74km
- Teren 1.00km
- Czas 01:23
- VAVG 22.94km/h
- VMAX 34.00km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 95m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Lublinie i Zalew Zemborzycki
Wtorek, 28 marca 2017 · dodano: 28.03.2017 | Komentarze 0
Na początku transportowo po mieście, a pod wieczór standardowa pętelka dookoła Zalewu. Déjà vu. Temperatura, słońce i wiatr takie same, jak wczoraj. I podobnie jak wczoraj powiozłem się na zachodnim brzegu szosowcowi. I to temu samemu. Właściwie jego koło złapałem jeszcze na dojeździe do zapory, a nie było to takie łatwe, bo ktoś już na tym kole wisiał. Później trochę się wiozłem, trochę goniłem. Myślałem, że powtórzy się scenariusz z wczoraj i na południowym brzegu zerwie mnie na dobre. Jednak na zjeździe z zachodniego brzegu skręcił w przeciwnym kierunku. Na nawrocie wiatr przeszkadzał, ale na DDR od zapory ponownie złapałem koło innego szosowca. I dobrze się stało z tymi szosowcami, bo trudno by mi było znaleźć motywację, by gonić własny cień.Jedenasty dzień The Indian Pacific Wheel Race zbliża się ku końcowi. Czołówka bez zmian. Kristof Allegaert prowadzi, za nim Mike Hall, a dalej Sarah Hammond. Kristof wjechał już w tamtejsze Alpy i zmaga się z poważnym podjazdem na 1700 m n.p.m. Ciekawe, jak będzie się przedstawiała sytuacja czołowej trójki po drugiej stronie tej góry. Wtedy do mety zostanie „zaledwie” 1000 km i, jak przewiduje Sarah Hammond, między panami zacznie się rzeźnia. 74-letni Paul Ardill ładnie dzisiaj pociągnął i ponownie jest powyżej średniej 150 km/dzień. 18-letni Lochie Kavanagh przełamał 2000 km. Wcześniej czy później musiało to nastąpić i wyścig właśnie zanotował pierwszą kolizję z kangurem. Jackie Bernardie, jej rower, jak i kangur wyszli ze zdarzenia bez szwanku. Polskie supermaratony mogłyby reklamować się tym, że gwarantują brak kolizji z kangurami na trasie. Z ludzi wychodzi zmęczenia i niektórzy zaczynają jechać w przeciwnym kierunku (Greczynka Vasiliki Voutzali – 140 km w plecy), albo po złej trasie (Mark Ferguson vel Cycling Maven – 40 km w plecy). Goniąca całą stawkę Włoszka Juju przemierzała Nullarbor z oponą wypchaną ręcznikiem, który robił za dętkę. Ten patent warto zapamiętać.
- DST 40.32km
- Teren 1.00km
- Czas 01:56
- VAVG 20.86km/h
- VMAX 37.40km/h
- Temperatura 14.0°C
- Podjazdy 146m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Lublinie i Zalew Zemborzycki
Poniedziałek, 27 marca 2017 · dodano: 27.03.2017 | Komentarze 0
Na początku transportowo po mieście, a pod wieczór standardowa pętelka dookoła Zalewu. Piękny dzień, bo ciepło i słonecznie, ale wiatr nadal hulał. Na DDR wzdłuż Bystrzycy wyprzedzałem kobietę pchającą szeroki wózek (pewnie z dwoma pociechami na pokładzie). –Chodnik po lewej – poinformowałem ją zdawkowo. –Ależ ja mam kółka! – usłyszałem za plecami. No fakt. Tak jak wczoraj wiatr pomagał przez pierwszą połowę trasy, ale na nawrocie lekko mnie upodlił. Na zachodnim i południowym brzegu powiozłem się trochę na kole szosowca. Wystarczyło jednak, by kilka razy mocnej wdepnął w pedały i było po zabawie.Dzisiąty dzień The Indian Pacific Wheel Race zbliża się ku końcowi. Nie przyniósł on żadnych zmian w czołówce. Kristof Allegaert prowadzi, na drugim miejscu jest Mike Hall, a na trzecim Sarah Hammond. Odstępy między nimi oscylują, bo zawodnicy mają różny rozkład przerw na odpoczynek. Dlatego też ciężko na podstawie obserwacji kropek na mapie wyciągać wnioski dotyczące kondycji poszczególnych zawodników. Wydaje się jednak, że Kristof całkowicie kontroluje ten wyścig. 74-letni Paul Ardill trochę dzisiaj pociągnął i zbliżył się do średniej 150 km/dzień. Paul zaczął jeździć na rowerze w wieku 65 lat po przebytym wylewie. Lekarze zasugerowali mu, że jazda na rowerze pozwoli mu odzyskać zmysł równowagi, ale pewnie mieli na myśli przejażdżki „around the chimney”, a nie między krańcami kontynentów. 18-letni Lochie Kavanagh jest bliski złamania bariery 2000 km i średniej 200 km/dzień. Podobno chłopak najpierw zapisał się na ten wyścig, a dopiero potem kupił swoją pierwszą szosówkę i zaczął się uczyć na niej jeździć. Pewnie nadal się uczy... Włoszka Juju w drugim dniu ponownego startu wykręciła kolejne 400 km i zapewne za trzy dni wyprzedzi Paula Ardilla. Niestety doszło do pierwszego wypadku na trasie, który wyeliminował z wyścigu dwóch zawodników. Irlanczyk Eoin Marshall został potrącony w miejscowości Tarlee przez samochód, co przypłacił urazami głowy i pękniętym żebrem. Wszystko wskazuję na to, że sprawcą wypadku był kierowca samochodu. Świadkiem tego wypadku był australijski zawodnik Ben Hirons, który wycofał się z wyścigu, aby towarzyszyć Irlandczykowi w szpitalu. Wyścig dorobił się już pierwszych oskarżeń o oszustwo. Mój ulubiony YouTube'owy troll, durianrider, sugeruje, że James Raison, który wycofał się kilka dni temu po przejechaniu 1700 km, woził się ze swoim kompanem, Samem Jeffriesem, po zmianach, co jest niezgodne z regulaminem. Ale jazda obok siebie nie jest, więc takie oskarżenia są trochę na wyrost. Pewnie tę kwestię można rozstrzygnąć studiując zmiany mocy generowanej przez obu zawodników, ale sam fakt, że na Stravie obaj wydają się jechać razem o niczym nie świadczy. Ponieważ 10 dni to limit na przejechanie MRDP, można z grubsza oszacować, że około tuzina zawodników biorących udział w IPWR zmieściłoby się w limicie czasu naszego narodowego szaleństwa. Jest to świadectwem na to, jak ciężkim wyścigiem jest MRDP.
W poniższym klipie, YouTube'owy troll durianrider (DNF po pierwszym dniu i noclegu na cmentarzu) oskarża innych zawodników.
Podsumowanie dnia:
- DST 23.80km
- Teren 1.00km
- Czas 00:58
- VAVG 24.62km/h
- VMAX 36.00km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 63m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Niedziela, 26 marca 2017 · dodano: 26.03.2017 | Komentarze 0
Na standardową pętelkę dookoła Zalewu wyjechałem o zwykłej porze, czyli godzinę później, niż zwykle. Pomimo ostrego zachodzącego słońca było przejmująco zimno i aż do końca jazdy nie udało mi się w pełni rozgrzać. Wiatry północne, więc pierwsza połowa trasy ze wspomaganiem, ale później już wręcz przeciwnie. Na DDR pod mostem na ul. Żeglarskiej nieźle wybuliło po zimie kostkę brukową. Miejsce zacienione i na zakręcie, więc gdy sezon ruszy pełną gębą, ludzie będą się tam rozbijać.Dziewiąty dzień The Indian Pacific Wheel Race nie przyniósł zmian w czołówce. Kristof Allegaert nadal jest na czele, a za nim podążają Mike Hall i Sarah Hammond. Mike ma ~100 km straty do Kristofa, a Sarah ~100 km straty do Mike'a. Kristof powinien na początku kolejnego dnia dotrzeć do Melbourne. Do tej pory 10 zawodników przekroczyło dystans odpowiadający, mniej więcej, MRDP. Ciekawe, ilu będzie tych zawodników pod koniec 10 doby, bo taki limit obowiązuje w MRDP. 74-letni Paul Ardill trochę odstaje od średniej 150 km/dzień, a 18-letni Lochie Kavanagh nadal zmaga się z piekłem Nullarbor. Włoska zawodniczka o pseudonimie Juju, która kilka dni temu wycofała się z wyścigu po poważnych problemach zdrowotnych, wróciła na linię startu i zaczęła zabawę od początku. Ma już w nogach ~400 km, więc podejrzewam, że Paula Ardill'a wyprzedzi za kilka dni. W poniższym klipie, James Raison, którego po przejechaniu 1700 km pokonał Nullarbor, opowiada o swoich wrażeniach z wyścigu.
- DST 34.08km
- Teren 1.00km
- Czas 01:35
- VAVG 21.52km/h
- VMAX 36.10km/h
- Temperatura 7.0°C
- Podjazdy 144m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Po Lublinie i Zalew Zemborzycki
Sobota, 25 marca 2017 · dodano: 25.03.2017 | Komentarze 0
Na początku transportowo po mieście, a później standardowa pętelka dookoła Zalewu. Dosyć paskudna pogoda, bo zimno, pochmurno i wietrznie. No ale skoro nie padało, więc warunki można było uznać za znośne. Na dojeździe do Zalewu mijałem poustawiane stacje drogi krzyżowej. Tylko dwie i to dosyć daleko od siebie, więc wierni będą się musieli nieźle nachodzić. Powrót znad Zalewu pod mocny wiatr, który dał mi trochę w kość.W ósmym dniu The Indian Pacific Wheel Race czołówka bez zmian. Nadal prowadzi Kristof Allegaert, za którym podążają Mike Hall i Sarah Hammond. Czołowa dwójka już wjechała do stanu Victoria, a Sarah zapewne na początku dziewiątego dnia też się tam znajdzie. Co ciekawe, cała trójka pokonała dystans równoważny MRDP z czasem grubo poniżej ośmiu dni. Co prawda mieli na trasie znacznie mniej przewyższeń, ale inaczej jedzie się 3000 km, gdy jest tam meta, a inaczej, gdy jest ona 2500 km dalej. 18-letni Lochie Kavanagh przejechał już 1500 km i czeka go teraz walka z piekłem kawałka niziny Nullarbor na terytorium Australii Południowej. Wydaje się, że 74-letni Paul Ardill planuje kręcić 150 km dziennie aż do mety. Jeżeli mu się to uda i biorąc pod uwagę, jak wielu zawodników już się wycofało, będzie to dowodem na to, że zając nie zawsze wygrywa z żółwiem. A w poniższym klipie, jeden z uczestników tego wyścigu, Cycling Maven, podczas przejażdżki przez Nullarbor.
- DST 36.45km
- Teren 2.00km
- Czas 01:29
- VAVG 24.57km/h
- VMAX 35.40km/h
- Temperatura 9.0°C
- Podjazdy 91m
- Sprzęt Banana Rama
- Aktywność Jazda na rowerze
Zalew Zemborzycki
Piątek, 24 marca 2017 · dodano: 24.03.2017 | Komentarze 0
Trochę cieplej, niż wczoraj i do tego bez opadów. Jednak pomimo tego, że wyjechałem w słońcu, z północy nadciągały zwały chmur, więc ryzyko zmoknięcia istniało. Ostatecznie skończyło się jednak na strachu. Zainspirowany ogromnymi dystansami robionymi przez uczestników The Indian Pacific Wheel Race, postanowiłem dzisiaj zaszaleć i zrobić dwa kółka dookoła Zalewu. Dojazd do zapory i cały zachodni brzeg z północnym wiatrem, więc było przyjemnie. W Dąbrowie siadłem na kole dwóm szosowcom i powiozłem się aż do końca pierwszego kółka. Wcale mi się to jednak nie podobało, bo zbyt dużo było w tym szarpania. Drugie kółko już samodzielnie, więc chyba dlatego na powrocie do domu czułem się lekko ujechany.W siódmym dniu The Indian Pacific Wheel Race nadal prowadzi Kristof Allegaert, za którym podąża Mike Hall mający ~100 km straty. Gdyby ten pierwszy tyle teraz nie odpoczywał, to mógłby wykręcić do końca dnia dystans równoważny MRDP. A tak zapewne pokona go na początku ósmej doby. Wg relacji na YouTube, Kristof Allegaert przejeżdżając przez Adelajdę wyglądał znacznie lepiej, niż Mike Hall. Do tego ten drugi ma problemy z elektronicznymi przerzutkami (a Shimano Tourney mnie nigdy nie zawiodło...). Jest więc możliwe, że Australijka Sarah Hammond niedługo wyprzedzi Mike'a Hall'a. 18-letni Lochie Kavanagh przejechał już ponad 1400 km i wyprzedził kolejnych zawodników. A 74-letni Paul Ardill jedzie swoje, ale i tak doszedł australijską sakwiarkę Christie Hamilton.

Wiosenne bazie © chirality

Owady na przebiśniegach © chirality

Wiosenne boczniaki © chirality

Przebiśniegi © chirality